- Ty, stary, widziales to? - Zabini szturchnal Draco i wskazal na stol
Gryffindoru.
- Niby co?
- Ty się jeszcze pytasz? Widziales dzisiaj Granger?
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż ogladanie się za Granger, Blaise.
- No ale popatrz!
Jezu, o co chodzi temu czlowiekowi? Draco odszukal jednak wzrokiem
dziewczyne i przekrzywil glowe.
- Wyglada jakoś inaczej - powiedzial - Cos chyba jakby z wlosami zrobila,
sciela moze, czort jeden wie. - wzruszyl ramionami.
- Czy ty jestes slepy? Nie widzisz, że pol szkoly się slini patrzac na
nia?
- Rany, Blaise, zaraz się porzygam. Jak mozna się slinic patrzac na kupe
szlamu?
Musial jednak przyznac przyjacielowi racje. Wiele osob nie moglo oderwac od
niej wzroku, glownie oczywiscie chlopcy, jednak on nie rozumial tego
fenomenu.
Uczesala się, okej. Cos jeszcze? Miala jakies inne oczy, jakby byla
spiaca, no i wygladala jakby spiekla raka. Co w tym ciekawego?
Dopiero na spotkaniu prefektow mial szanse przyjzec jej się z bliska i
zrozumial dlaczego inni tak patrzyli.
Dziewczyna nie byla spiaca, takie spojrzenie miala dlatego, że jej powieki
obciazaly wachlarze ciemnych rzes, o dziwo naturalnych. Nie spalila też
raka, tylko jej policzki byly lekko zarozowione, zapewne za sprawa
kosmetyku. Jego jednak najbardziej zainteresowaly jej usta. Pamietal jak
wygladaly wczoraj, byly spierzchniete, a teraz byly delikatne, przypominaly
mu platki roz w pelnym rozkwicie.
Jezu, czy ja naprawdę pomyslalem, że jej usta sa jak platki roz? Zaraz
poplacze się że smiechu, pomyslal i zatkal usta reka aby zdusic chichot,
niewiele to jednak dalo wiec udal, że kaszle.
Chlopie wariujesz już w tej budzie. Chyba dawno nikogo nie zaliczyles, że
myslisz o tej szlamie takie rzeczy...
- Panie Malfoy, mogę zaczynac, czy chcę pan miec jeszcze chwile dla
siebie? - spytala McGonagall wyrywajac go z zamyslenia.
- Oczywiscie, przepraszam, pani profesor. - odpowiedzial i poslal jej
nabardziej rozbrajajacy usmiech, jaki mial w swoim arsenale. Nauczycielka
jenak tylko zmierzyla go spojrzeniem i zaczela mowic:
- Moi drodzy. W tym roku przydzielone wam zostana nie tylko zwyczajne
obowiazki prefektow, ale także dodatkowe. Waszym zadaniem bedzie
patrolowanie pewnycch miejsc w szkole, ktore zostaly zlekcewazone przez
aurorow przydzielonych do ochrony szkoly z ministerstwa - prychnela -
Razem z dyrektorem podzielilismy was na pary. Panna Abbott z panem Bailly,
Panna Lovegood z panem Weasleyem, panna Parkinson z panem Sparksem i ...
Panna Granger z panem Malfoyem.
- Slucham? - wyrwalo się blondynowi.
- Tak panie Malfoy, zostal pan przydzielony do pary z panna Granger. Mam
nadzieje, że to nie bedzie problem.
Draco przeniosl wzrok na brunetke siedzaca kilka miejsc dalej. Na twarzy
wypisana byla wscieklosc i zawod. Pewnie myslala, że bedzie z Weasleyem,
ha. Niedoczekanie.
- W tych kopertach - kontynuowala nauczycielka - sa zapisane godziny, dni,
oraz miejsca waszych dyzurow. - Wreczyla koperte jednej osobie z pary, z
czego Malfoy nie byl zadowolony, bo w ich przypadku, koperte dostala
Granger.
- Prosze was, zebyscie nie mysleli, że bedziecie bronic szkoly przed
ciermnymi mocami - dodala, kiedy zobaczyla ich przerazoen miny - Sa po
prostu w szkole miejsca, ktore nie sa bezpieczne, w tych miejscach sa
rzeczy, ktore... Ktos moze chciec wykorzystac, jednak osobiscie nie sadze
aby to się stalo. Dyrektor prosil mnie jednak o przydzielenia wam tego
zadania, wiec się z nim nie spieralam. Gdyby cos nie było jasne, prosze
zglosic się do mnie, pomoge. Jednak - tu spojrzala na Hermione, a pozniej
na Draco - prosze nie przychodzic do mnie i nie prosic o mozliwosc zmiany
partnera, czy to zrozumiale?
- Tak - wszyscy odpowiedzieli chorem.
- Dobrze, a teraz idzcie na lekcje.
Gdy wszyscy zaczeli wychodzic z gabinetu, Hermiona otworzyla koperte i
przeczytala jej zawartosc. "[...] Dyzury na pietrze trzecim"
Chwila, chwila, pomyslala. Trzecie ...
Niezauwazyla Malfoya, ktory wlasnie do niej podchodzil i wpadla na niego z
impetem gdy się odwracala.
- Uwazaj jak lazisz - syknal, ale ona go zignorowala.
- Granger, przepros mnie.
- Chyba ci odbilo, posun się, musze wrocic do McGonagall.
- Powiedziala, że nie mamy jej meczyc o zmiane partnera. - ruszyl za nia.
Nie zdazyl powiedziec nic wiecej bo dziewczyna weszla wlasnie do gabinetu
wicedyrektor.
- Tak, panno Granger? - spytala szorstko. Zapewne byla przekonana, tak jak
Malfoy, że Hermiona zarzada zmiany partnera.
- Pani profesor chodzi o to że ... - do gabinetu wszedl Malfoy. Bez
pukania.
Co za cham, pomyslala dziewczyna, ale nauczycielka najwyrazniej nic sobie z
tego nie zrobila.
- Chodzi o to, że dostalismy dyzur na trzecim pietrze. - wyjasnila szybko
- Zgadza się. W czym problem?
- Prosze pani, my mamy pilnowac ... Puszka?
W gabinecie zapadla cisza. McGonagall byla w szoku, natomiast Malfoy
kompletnie nie wiedzial o co chodzi.
- Skad... Skad wiesz o Puszku? - spytala kobieta
- Przeciez w pierwszej klasie, to on strzegl wejscia do Kamienia
Filozoficznego...
Nauczycielka odetchnela z ulga.
- Masz racje, zapomnialam. Wiec, tak się sklada,że...
- Moment. - przerwal Draco podchodzac do biurka, przy ktorym stala
Hermiona. - Kto to jest Puszek?
Dziewczyna spojrzala pytajaco na wicedyrektor, czekajac. Ona jednak dala
jej do zrozumienia, żeby sama wyjasnila 'koledze' czym jest Puszek.
Hermiona wziela wiec gleboki wdech i powiedziala:
- Puszek, to olbrzymi, trojglowy pies, ktory jest zamkniety w pokoju na
trzecim pietrze. - Widzac mine blondyna, ktory wygladal jakby mial zaraz
upasc nieprzytomny że strachu, postanowila powiedziec jeszcze kilka slow.
- Normalnie, jest spokojny jak baranek, ale oczywiscie tylko wtedy, kiedy
gra muzyka. Kiedy jednak muzyka milknie, to jest dopiero widok. - pokrecila
glowa - W zyciu nie zapomne tych wielkich zebow i trzech lbow wyrywajacych
się by zabic...
Niestety, opowiesc Hermiony, nie robila już na nim takiego wrazenia jak na
poczatku. Teraz stal naprzeciwko niej z zacieta mina zerkajac to na
Hermione to na McGonagall.
- Poczekajcie, aż mój ojciec się o tym dowie. Trzymac cos takiego w
szkole! - warknal.
Dziewczyna zdusila chichiot.
- I co, Malfoy, co zrobi? Nic. A wiesz czemu? Bo jest w Azkabanie.- fuknela
że zloscia, zapominajac , że obserwuje ich nauczycielka.
- Panno Granger! - wykrzyknela po chwili - To było karygodne. Gryffindor
traci 5 punktow.
- Ale...
- Teraz zegnam. - wyprosila ich z gabinetu. Hermione z mina zbitego psa, a
Malfoya z wyrazem tryumfu na twarzy.
Szli korytarzem aż do Wielkich Schodow, nie odzywajac się do siebie.
Draco, mimo iż usmiechal się bezustannie, w srodku caly się gotowal. Nie
mogl dac poznac tego po sobie, wiec swoje przemyslenia zachowal dla siebie.
Glupia Granger. Glupia, glupia, glupia szlama! Jak tak dalej pojdzie, to
naprawdę ja kiedys zabije, myslal. Ile mam ja jeszcze znosic, co? Dwa
lata. Boze dwa lata, zasyfiale szlamem, nieee... Przynajmniej McGonagall
odjela im jakies punkty, szkoda, że tylko piec. Chlopak spojrzal na
dziewczyne kroczaca obok niego z zacisnieytymi ustami.
Wygladala przekomicznie. Wargi ulozone w waska linie, zmarszczony nos i
zmruzone oczy. Haha, wyglada ja na egzaminach, kiedy się na czyms skupia..
W kiblu jak zalatwia interes, też pewnie tak wyglada.
- Z czego się smiejesz, durniu? - zapytala nagle zatrzymujac się. Czyzby
naparwde smial się na glos? Hahaha, coz, trudno.
- Pomysl, ponoc jestes taka madra. - odpyskowal. Dziewczyna widac nie miala
pojecia o co moze chodzic, znow zrobila swoja mine, po czym odwrocila się
na piecie i odeszla, mruczac pod nosem przeklenstwa, o ktore Malfoy nigdy
by jej nie podejrzewal.
- No no, Granger, jestem pod wrazeniem.
poniedziałek, 9 lipca 2012
Rozdział 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapowiada się ciekawie. Ide, czytać dalej. Masz talent.;D
OdpowiedzUsuńNie, no Granger u ciebie jest niezła ^^ Najpierw posuwanie Parkinson, a teraz zgasiła Malfoya i jeszcze w pierwszy dzień straciła za to punkty. Nieźle, nieźle.
OdpowiedzUsuńps
Dopiero wpadłam na twojego bloga i dlatego komentuję posty z przed pół roku. Wiem, wiem, zapłon mam zdumiewający.
Trele Morele bum cyk cyk :D.
UsuńHahahah xD
OdpowiedzUsuń