środa, 12 września 2012

Rozdział 23

Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. ;)
~Angusa - a co z tym imieniem? :D Nie chciałam nazywać jej w stylu Świstoświnki, musiała imieniem pasować do wszystkich Malfoy'ów ;D
A teraz zapraszam na nowy rozdział, co prawda krótki, ale jak już wielokrotnie pisałam, na komie tekst wydaje się byc dłuższy. 
ps. Zapraszam do komentowania!
_________________________________________________________________________________




- Miona, Ron, słuchajcie!
Harry wpadł do Pokoju Wspólnego jak tornado i gdy tylko dostrzegł przyjaciół, odciągnął ich od ich zajęć i zaprowadził do dormitorium.
- Rany, stary, zaraz wyrwiesz mi rękę - jęknął Ron, próbując wyrwać dłoń z uścisku czarnowłosego.
- Dumbledore... - wysapał Harry, nie mogąc złapać oddechu - Horkruksy... Slughorn...
- Harru, uspokój się - powiedziała Hermiona stanowczym głosem i posadziła go na łóżku. Sama usiadła na ziemi, a Ron poszedł w jej  ślady. -  Wdech, wydech.
- J.. Jasne...
Chłopak starał się chwilę wyrównać oddech. Kiedy w końcu mu się to udało, przetarł dłonią czoło i przymknął oczy. Chwilę potem rzucił Muffliato i zaczął opowiadać o tym, czego dowiedział się na kolejnej prywatnej lekcji z dyrektorem.
- Horkruksy ... - mruknęła Hermiona kiedy skończył. - Nigdy o tym nie słyszałam.
Ron zakrztusił się ptasim mleczkiem, które znalazł wcześniej na łóżku Neville'a i nie przejmując się faktem, że nie jest jego, pałaszował w najlepsze.
- Ty o czymś nie słyszałaś?! - powtórzył, kiedy skończył kaszleć.
- Dlaczego wy wszyscy myślicie, że ja wiem wszystko? - zirytowała się dziewczyna, piorunując wzrokiem rudzielca.
- No... bo wiesz.
- Nie mam zielonego pojęcia, co to są te horkruksy - zmarszczyła brwi. - Ale to teraz najmniej ważne. Harry, jak masz zamiar to zrobić? - mówiąc ostatnie zdanie skierowała wzrok na Harry'ego, który wyraźnie nad czymś się zastanawiał.
- Ale co? - podniósł głowę, kiedy zrozumiał, że ktoś właśnie coś do niego powiedział.
- Wyciągnąć od Slughorna wspomnienie!
- Nie wiem...
- Idź i poproś. On cie uwielbia, jesteś jego maskotką, ozdobą kolekcji ... - powiedział Ron z wyczuwalną nutką zazdrości. Hermiona popukała się w czoło.
- Czy ty naprawdę myślisz, że skoro nawet Dumbledore'owi się nie udało, to Slughorn da je Harry'emu tak o? - pstryknęła palcami. - Tu trzeba sposobu!
- To wymyśl coś - burknął chłopak, niezadowolony tym, jak Hermiona zareagowała na jego pomysł.
- Sam wymyśl. Co ja jestem, poradnik "Jak podejść nauczyciela"? - warknęła w odpowiedzi.
- Ej, przestańcie - wtrącił Harry, który już przeczuwał kłótnię. - Razem coś wymyślimy.

I tak, dwa dni później Harry podjął pierwszą próbę wyciągnięcia od profesora eliksirów cennych wiadomości.
- I jak? - spytali jednocześnie Ron i Hermiona, kiedy ich przyjaciel pojawił się na kolacji.
- Ehh... nijak. Jak tylko powiedziałem h... - przerwał, bo zdał sobie sprawę, że kilka osób już mu się przysłuchuje - jak tylko powiedziałem  to słowo, nawrzeszczał na mnie i kazał mi wyjść. - skwasił się.
- To chyba naprawdę nic dobrego... Ale masz jeszcze czas, spokojnie. - wsparła go Hermiona, upijając łyk soku dyniowego.
- Czas? Mam go bardzo mało i muszę szybko coś wymyślić, bo inaczej... No, sam nie wiem co wtedy, ale znając Voldemorta - Ron wzdrygnął się mimowolnie - Nie będzie to nic dobrego. Najgorsze jest, że nie mam pojęcia jak go podejść!
- Może od tyłu? - zaproponował rudzielec, ale przyjaciele zgromili go wzrokiem.
- Wiesz, Harry, pomyślałam, że może w bibliotece znajdę coś na temat ... e... tego więc poszłam do niej zaraz po Runach, ale nic nie znalazłam. Kompletnie nic! - uniosła się. - Tylko jakąś wzmiankę, że to najgorsze z czarno magicznych czarów i nie będą podawać szczegółów. - były wyraźnie zawiedziona.
- No cóż, coś wymyślę. - westchnął Harry - Tymczasem... Cormac na trzeciej.
Hermiona zrobiła ruch, jakby chciała dać nurka pod stół.
- Raaaany, zróbcie coooś... - jęknęła.
- Za późno. Już do nas macha - parsknął Ron uśmiechając się sztucznie do zbliżającego się chłopaka.
- Cześć, piękna - usłyszeli po chwili, a Ron widząc zbolałą minę przyjaciółki roześmiał się, opluwając najbliżej siedzących resztkami parówek.
- Cześć, Cormac. - odpowiedziała brunetka, nie wiedząc czy najpierw posłać telepatyczną Avadę w stronę Rona, czy uciekać gdzie pieprz rośnie. - Przepraszam cię, ale muszę iść...
- Do biblioteki - dokończyli za nią Ron i Harry, kiedy nie wiedziała co powiedzieć. Posłała im wdzięczne spojrzenie i unikając rozbawionych spojrzeń Gryfonów, uciekła z Wielkiej Sali. Cormac stał i patrzył jak odchodzi i jej szata powiewa za nią.
- Dziwna jest ostatnio, czy mi się wydaje? - spytał chłopaków, ale patrząc wciąż za dziewczyną.
- Nie wiem stary. - Harry poklepał go po ramieniu kiedy wstał - Ale ja nic nie zauważyłem.
I razem z Ronem odeszli, starając się ukryć śmiech.

Tymczasem Hermiona naprawdę szła do biblioteki. Przyszło jej na myśl, że może źle wtedy szukała, tak jak w pierwszej klasie, kiedy potrzebowali informacji o Nicolasie Flamelu. Szukali wtedy w dziale ksiąg zakazanych i wśród najnowszych książek, a okazało się, że kompletnie się pomylili. Tym razem mogło być przecież tak samo.
Była już prawie przy drzwiach, kiedy usłyszała ten głos.
- Cormac już ci się znudził?
Natychmiast poczuła znajome skręty w żołądku. Czy ten człowiek nie może dać jej chwili spokoju?
Odwróciła się gwałtownie, nie zdając sobie sprawy, że Draco stoi tak blisko. Chcąc nie chcąc, wpadła na niego. Zanim jednak zdążył ją pochwyć, odskoczyła jak oparzona.
- Skoro z McLaggnem już koniec, to uważaj. Z tego co wiem, Zabini chce zarzucić na ciebie swoje sidła. - ostrzegł.
- A od kiedy masz takie dobre serce i ostrzegasz szlamy przed "niebezpieczeństwem"? - warknęła, patrząc na niego spode łba.
- Powiedzmy, że od jakiegoś czasu.
- To super, cieszę się, że się nawracasz, ale daruj sobie, na razie. - Odwróciła się i zrobiła kilka kroków, ale chłopak zastąpił jej drogę.
- Nic więcej nie masz mi do powiedzenia? - spytał z dziwną nutą w głosie, którą, jak dobrze wiedział była nadzieja. Skarcił się w myślach.
- No nie wiem, a ty?
Taak, pomyślał Draco. Mam ci cholernie dużo do powiedzenia. Na przykład to, że gdybym zobaczył cię z Zabinim, to zamordowałbym go, obdarł ze skóry, a jego czaszkę nabił na pal i roztrzaskał o posadzkę. A na ciebie bym nawrzeszczał, a potem wziął na ręce  i zaniósł do Pokoju Życzeń, a on nie zmieniłby się w nic, bo...
- Bo tym jesteś moim życzeniem - szepnął, nieświadomy, że mówi na głos.
Hermiona przez chwilę stała z szeroko otwartymi oczami jak zahipnotyzowana. Nie wiedziała co wywarło na niej większe wrażenie - te słowa, czy widok jego oczu w momencie kiedy je wypowiedział. Już zapomniała jak wyglądały. Czy były niebieskie czy zielone... Wiedziała tylko, że były to najsłodsze oczy jakie kiedykolwiek widziała.*
Dopiero po chwili dotarło do niej, że jej serce wali jak po szaleńczym biegu, że na jej twarz wstępują rumieńce, a w jej brzuchu dzieją się takie rzeczy, o których tym, co wymyślili "motylki", w życiu się nie śniło. Zorientowała się, że stoi bliżej niego, że dzielą ich już zaledwie centymetry... I że on patrzy na nią takim wzrokiem, jakiego nigdy u nikogo nie widziała. Nie patrzył tak jak Harry na Ginny, nie jak jej mama na jej tatę.
Patrzył tak, jakby rozbierał wzrokiem jej duszę. Kawałek po kawałeczku obnażał jej najskrytsze myśli, uczucia i żądze. Jakby właśnie szkicował obraz Hermiony w głowie. Ba. Jakby rył go w kamieniu! Jakby...
- Idź do diabła, Malfoy - szepnęła wbrew sobie.
Było już tak blisko - jedna, dwie sekundy i ich usta znów złączyłyby się w pocałunku. Jedna sekunda i zapomniałaby o wszystkim. Ale jednak zdrowy rozsądek wziął górę nad sercem. Na szczęście.
Odwróciła wzrok i nie zaszczycając go już ani jednym spojrzeniem odeszła, zostawiając go samego.


* * *

- Draco? - Pansy Parkinson weszła do sypialni chłopaka.
- Czego chcesz? - warknął, nie podnosząc wzroku znad podręcznika do transmutacji, który czytał
- Przyszłam, bo... - usiadła na jego łóżku i pogładziła go po nodze. 
Wtedy Draco musiał na nią spojrzeć. Choćby dlatego, żeby posłać jej mordercze spojrzenie za to, że śmiała naruszyć jego strefę osobistą. I zobaczył, że dziewczyna ma na sobie tylko bieliznę. W dodatku bardzo skąpą. Czarne koronki opinały apetycznie jej jędrne pośladki i piersi. 
Chłopak natychmiast wstał.
- Co ty robisz? Oszalałaś? - spytał zirytowany.
- Draco ... pomyślałam ...
- Niemożliwe! Ty nie posiadasz takiej funkcji!
Zdziwił się, że wygląd Pansy na niego nie podziałał. Nie poczuł przypływu podniecenia, jak to zwykle bywało, tylko wszechogarniające obrzydzenie.
- Przestań być chamski! - krzyknęła - Chciałam ci zrobić przyjemność!
- Przyjemność?! Okej, w takim razie daj mi święty spokój do końca życia, to sprawisz mi przyjemność!
- To wszystko przez tą głupią szlamę, tak? - spytała Pansy z pogardą w głosie.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że to przez nią jesteś taki dziwny. Omotała cię sobie wokół palca, Draco, nie widzisz tego?
- Skończ gadać...
- Nie skończę! I wiesz co? Cieszę się, że to już koniec tej waszej szopki. Dobrze zrobiłam idąc z tym do Alicii.
- Co?! To twoja sprawka?! - to co powiedziała Ślizgonka, kompletnie wstrząsnęło Draco. Zawsze wiedział, że dziewczyna ma nierówno pod sufitem, ale teraz to była przesada. Myślał, że się kumplowali. Bez wahania dobył różdżki. - Pożałujesz tego.


* * *




* pomysł fragmentu o oczach zaczerpnęłam z piosenki Ellie Goulding - Your Song. --> klik