poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 5




- Arogancki dupek! - wykrzyknela Hermiona wchodzac do Pokoju Wspolnego.
Wszystkie glowy zworcily się w jej kierunku. - Na co się gapicie -
warknela do grupy drugoklasistow, na co dzieciaki przerazone uciekly do
dormitorium.
- Miona? Cos się stalo? - spytal Harry wstajac z czerwonego fotela i
przerywajac gre w szachy z Ronem.
- Malfoy się stal!
- Ok, rozumiem, ale nie wyzywaj się na dzieciach. - mruknal Ron.
- Oh, Ron, zamknij się. 
- Wiec? Powiesz nam o co chodzi?
- Wyobrazcie sobie że McGonagall wymyslila sobie dyzury..
- Wiem, przeciez tam bylem - powiedzial Ron, rozsiadajac się wygodniej w
fotelu.
- Tak. Ale ty nie jestes w parze z Malfoyem! Nie mam pojecia co tej
McGonagall odbilo. A na dodatek stracilam przez niego 5 punktow! Dupek! 
Widzac pytajace spojrzenia przyjaciol opowiedziala im dokladnie cale
zajscie.
- I kompletnie zapomnialam, że McGonagall jest z nami i ... Przypomnialam
mu delikatnie, że jego ojciec nic nie zrobi, bo siedzi w Azkabanie. No i
odjela mi punkty. - dokonczyla i opadla na oparcie fotela obok Harrego. 
- Chcialbym widziec mine McGonagall kiedy zjechalas Malfoya. " Hermiona
Granger, swietna uczennica, w dodatku prefekt naczelny, a jest tak
nietaktowna! "- przedrzeznial naiczycielke Ron.
- Bardzo smieszne. - Hermiona zgromila go wzrokiem. 
- To było okropne. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że w kazdy wtorek
i piatek mam z nim dyzur. - zamyslila się na chwile - Hm... A gdyby tak
nagle w sali Puszka przestala grac muzyka.? Na przyklad, bo harfa, nie
wiem, wyleci w powietrze? Moze Malfoy poszedl by sprawdzic co się stalo i
pies by go pozarl? Oczywiscie wszystko przypadkiem. - usmiechnela się
przymilnie 
- Jestes zła. Diaboliczna. Odejdz ode mnie. - rudzielec wcisnal się w
fotel z udawanym wstretem.
Dziewczyna zachichotala, po czym wstala i weszla na schody prowadzace do
sypialni, ktora dzielila z Ginny i Lavender.
- Za chwile eliksiry, trzeba się przebrac w Czarne Szaty. Z tego co mi
wiadomo, macie jednak ten przedmiot, wiec wypadaloby się nie spoznic 
 - i zniknela im z pola widzenia.

                                 * * *
Kiedy Harry i Ron weszli do lochow, wszyscy już tam byli.
Powiedzieli Slughornowi, że nie sa przygotowani, poniewaz nie spodziewali
się że beda mogli zaliczac owutemy z tego przedmiotu, na co nauczyciel
tylko skinal glowa i wskazal na stary sekretarzyk, w ktorym trzymal
ksiazki.
Chlopcy pospiesznie wyjeli podreczniki i staneli niedaleko Hermiony, ktora
wlasnie cos mowila.
- To amortencja. Najsilniejszy milosny eliksir na swiecie. Kazdy odczuwa
jego zapach inaczej, w zaleznosci od tego co kogo najbardziej pociaga.
- Tak, Tak! - wykrzyknal uradowany profesor. - Zarobilas wlasnie
dwadziescia punktow dla Gryffindoru. A wiec. Amortencja nie wywoluje
prawdziwej milosci, jedynie jej zludzenie. W skrajnych przypadkach obsesje.
To bardzo niebezpieczny eliksir i warto o tym pamietac. - spojrzal na
Malfoya i Zabiniego, ktorzy parskneli smiechem.
- Och tak, panie Malfoy. Nigdy nie wolno lekcewazyc potegi  milosci!
Spowodowanej eliksirem, czy nie! - Slizgoni wzniesli oczy do nieba. - Ale
dosyc już tego gadania, zabierajmy się do pracy. Waszym dzisiejszym
zadaniem, bedzie uwazenie Wywaru Zywej Smierci. A osoba, ktora zrobi to
najlepiej, dostanie ode mnie to.
 Wyjal z kieszeni szaty mala buteleczke z jakims zlotym plynem w srodku.
- Felix Felicis inaczej zwany...
- Plynnym szczesciem! - wpadla mu w slowo Hermiona.
- Tak, panno Granger. Na wyjasnienia przyjdzie jednak czas pozniej, teraz
zabierajcie się do pracy. Podreczniki strona 10. 

Lekcja plynela wyjatkowo spokojnie, jednak Hermiona byla zła. Dostala 20
punktow, ale radosc z tego, już dawno minela. 
Nic jej nie wychodzilo. Wywar Zywej Smierci,  w tej fazie w ktorej byla
dziewczyna wedlug podrecznika powinien miec barwe lekko zielonkawa i być
rzadki. Jej natomiast byl w kolorze silnie limonkowym, a konsystencja
przypominal sos pomidorowy. Harry za to radzil sobie swietnie, co bardzo ja
dziwilo, bo zawsze mial z eliksirow mierny. Moze to jednak zasluga
nauczyciela? Moze na lekcjach że Snapem nie mogl się po prostu wyluzowac?
Chyba było to spowodowane podejsciem nauczyciela, bo na pewno nie
podrecznika.Jego podrecznik, ktory  dostal z szafki Slughorna, byl pomiety,
podarty i prawdopodobnie niegdys ktos na niego zwymiotowal. Dziewczyna
obiecala sobie w duchu, że gdy bedzie w Hogsmeade, kupi mu nowy
egzemplarz.
Katem oka spojrzala na Malfoya stojacego w drugim koncu sali i o malo nie
wybuchnela smiechem.
Chlopak byl caly spocony od oparow wydobywajacych się z kociolka, ktore
nie pachnialy chyba jakoś przyjemnie bo wciaz marszczyl nos. Wlosy
odstawaly mu na wszystkie strony a w ktoryms momencie zawartosc naczynia
zaczela bulgotac i wylala się na stol, moczac jego rzeczy. 
Przez chwile nawet pomyslala, że blondyn wyglada uroczo, gdy jest taki
nieporadny, ale szybko skarcila się za to.
Kiedy rozejrzala się po reszcie sali zobaczyla, że wiekszosc uczniow
wyglada podobnie, z tym że oni w przeciwienstwie do Slizgona nie sa
bezradni, ale wsciekli. Ona czula się tak samo. Tylko Harry byl  spokojny
i bardzo zadowolony z siebie. Ukradkiem spojrzala do jego kociolka. Jego
wywar wygladal dokladnie tak jak mial wygladac. Swietnie, pomyslala. Felix
Felicis przejdzie mi kolo nosa.
Jednak nie poddala się. Pytala przyjaciela o to jak to zrobil, ale jego
sposoby, byly sprzeczne z tymi z podrecznika, wiec nawet nie probowala ich
wykorzystac. 
Kiedy nauczyciel oglosil, że czas się skonczyl, jej wywar owszem mial
konsystencje wody, ale nie mial koloru czarnego, tylko fioletowy.
Zrezygnowana opuscila hohle do mieszania i czekala na werdykt.
- Chyba mamy zwyciezce! - wykrzyknal profesor, ogladajac jak listek
wrzucony przez niego do kociolka Harrego wiednie i znika. - Tak. Harry, oto
Twoja nagroda. No, no, szczerze mowiac nie spodziewalem się... Jednak
kiedy przypominam sobie twoja matke, to w sumie nie było trudne do
przewidzenia! - zasmial się - Tak, tak, Lilly byla najlepsza... No, moze
na rowni z Severusem, ale widac, że przeszlo na ciebie!
Slughorn wreczyl mu malenka krysztalowa fiolke że zlotym plynem w srodku.
Plynne Szczescie.
Hermiona poczula uklucie zazdrosci w sercu, lecz chyba nie tylko ona.
Blaise i Malfoy patrzyli na Gryfona z nieskrywana nienawiscia. W sumie
było to zrozumiale, gdyby zdobyli eliksir szczescia, na pewno udaloby im
się wprowadzic Smierciozercow do szkoly no i... Zabic Dumbledore'a.
W tym momencie dziewczyna uswiadomila sobie, że Harry ma nad nimi 
przewage. Dzięki temu wywarowi kazde jego przedsiewziecie skazane było na
sukces! 
Inną sprawą było to, że fiolka nie byla zbyt duza. Ledwo starczylo dla
dwoch osob...
Tak rozmyslajac, Hermiona wyszla z lochow i skierowala się w strone
szklarnii, gdzie mieli zielarstwo z Puchonami. Idac przez blonia zauwazyla
jakiegos malego Krukona i trzech uczniow starszej klasy, ktorzy się nad
nim pochylali i podtykali cos pod nos. W jednym z nich rozpoznala Goyla,
wiec torzsamosc dwoch jego kompanow nie byla tajemnica. Bez watpienia byl
tam Crabbe, ale, ku jej zaskoczeniu, zamiast blond czupryny Malfoya, zobaczyla 
czerwone wlosy do pasa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz