poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 10



Hermiona słyszała, jak Malfoy krzyknął na całą Wielką Salę, że nie jest zakochany, apotem widziała, jak wściekły wybiega. Nie wiadomo czemu, coś kazało jej iść za nim. Pobiegła więc -  nie zważając na spojrzenia przyjaciół – za blondynem, który udał się do dormitorium. Nie minęło jednak pięć minut i wyszedł, tym razem spokojnym krokiem, na piąte piętro.
Dobrze rzucone zaklęcie Kameleona sprawiło, że chłopak nie miał pojęcia, że ktoś go śledzi. Kiedy zatrzymał Się na środku korytarza, Hermiona pomyślała, że jednak się zorientował, ale on tylko  wpatrywał się w ścianę, dopóki nie ukazały się w niej drzwi. Nie tracąc czasu,dziewczyna wbiegła w nie jak najszybciej i jej oczom ukazał się niesamowity widok.
Przed nią piętrzyły się stosy mebli, książek, rzeźb. Wszędzie walały się obrazy,szkatułki i inne tego typu rzeczy. Nie miała jednak czasu, aby się temu przypatrywać – wiedziała, że byli w Pokoju Życzeń, a skoro Malfoy w nim był, tona pewno nie bez powodu. Nie miała jednak pojęcia, dlaczego wyglądał akurat tak.
Zauważyła,że chłopak zatrzymał się przed czymś, co zostało przykryte wielką płachtą wzorzystego materiału. Kiedy go ściągnął, zobaczyła, że kryje się pod nim szafa. Zwykła szafa. Ale…
Kiedy zdała sobie sprawę, że patrzy na szafkę zniknięć, nabrało głośno powietrza, na szczęście on jej nie usłyszał. Usiadł tylko na ziemi i oddychał głęboko. Nie wiadomo,kiedy oddechy zmieniły się w cichy szloch.
On płacze, pomyślała Hermiona. Naprawdę płacze.
Nie do końca świadoma tego co robi, podeszła do niego i zdjęła z siebie zaklęcie. Uklęknęła obok niego i wtedy ją zauważył.  Patrzył na nią oczami pełnymi łez, a ona po prostu go przytuliła.
***
Natychmiast się w nią wtulił, zapominając, kim jest dziewczyna. Zapomniał o tym, że jej nienawidzi, że to przyjaciółka jego wroga. Nie myślał o tym, jak go tu znalazła, ani dlaczego go obejmuje. Liczyło się tylko to, że była. Że znalazł się ktoś, komu bez słowa może się wypłakać, dać upust temu co czuje i że ten ktoś o nic nie pytał. Poczuł się tak… jakby miał przyjaciela. ;o
Wiedział,że płacząc, pokazuje wszystkie swoje słabości, że porzuca maskę wyniosłego arystokraty, który na wszystkich patrzy z góry, ale nie obchodziło go.Przynajmniej nie w tej chwili.
Nie wiedział ile tak siedzieli…. Mogły minąć minuty, godziny, lata. Było mu dobrze.Kiedy otworzył oczy, zobaczył, że Pokój Życzeń zniknął. Byli teraz z Hermioną na leśnej polanie. Była noc, siedzieli pod latarnią, która pozornie nie pasowała do otoczenia, ale jednak była doskonale z nim zgrana. Rzucała jasne,ciepłe światło dookoła nich. W powietrzu latały świetliki i ćmy, a w trawie rosła koniczyna i stokrotki.
Draco podniósł głowę i spojrzał na Gryfonkę siedzącą obok. Ona też na niego patrzyła– w jej spojrzeniu czaiła się niepewność i współczucie. Niespodziewanie jego ręka dotknęła jej policzka, ona jednak się nie odsunęła. Przysunął więc swoją twarz  i złożył na jej ustach pocałunek.
Nie miał pojęcia co robi, ani dlaczego to robi – to po prostu się działo. Kiedy pomyślał, że dziewczyna odwzajemni pieszczotę, ona, ni stąd ni zowąd, zerwała się na równe nogi i wybiegła z pokoju. A może raczej z polany? W każdym razie, Draco został sam ze swoimi myślami.
Zaczynam wariować, pomyślał, naprawdę wariuję. Wypłakałem się na ramieniu Hermiony  Granger. Żeby tylko! Ja ją POCAL OWAŁEM!Pocałowałem Hermionę Granger! Pocałowałem Hermionę Granger! Armagedon.
- Nosz kur….!! – ryknął. Wstał i z wściekłości kopnął latarnię, o którą się opierał.Niestety, nie rozładowało to jego frustracji, jedynie poważnie uszkodziło palce u stóp. W oczach znów stanęły mu łzy, ale tym razem z bólu, jaki wywołało kopnięcie. Na domiar złego, uświadomił sobie, że musi jeszcze porozmawiać z Granger i kazać jej trzymać gębę na kłódkę.
Wyszedł więc z Pokoju Życzeń i kuśtykając, ruszył na jej poszukiwania.
* * *
Hermiona  biegła do Wieży Gryffindoru najszybciej jak mogła. Chciała uciec od Malfoy’a,własnych myśli, od wszystkiego.
To co stałosię w Pokoju Życzeń, nie powinno mieć nigdy miejsca. Ani teraz, ani potem, ani za sto lat. Pocieszała Malfoy’a. Przytulała go. Głaskała po włosach!  A on? On ją pocałował. Niestety  nie to było najbardziej przerażające.Najgorsze było to, że chciała odwzajemnić pocałunek. Chciała poczuć jego ustana swoich, zatopić dłonie w jego włosach….
STOP!
Nie mogę tak myśleć, skarciła się. Boże, co się ze mną dzieje?
Szybko jednak doszła do wniosku, że chęć całowania Malfoy’a, to była po prostu – jakby to nazwala Ginny -  zwykła chcica i tyle.Po prostu dawno się z nikim nie całowała, to dlatego.                     
Mimo, że myślami była zupełnie w innym wymiarze, zauważyła, że korytarze świecą pustakami..
Gdzie są wszyscy?, pomyślała, ale zaraz doznała olśnienia. Przecież trwają już lekcje!Jak mogłam o tym zapomnieć?
Doszła do wieży i stanęła pod obrazem Grubej Damy.
Jakie było hasło? Cholera, co ten Malfoy ze mną zrobił? Zapomniałam o lekcjach, zapomniałam hasła… Grrr…
- Hasło? –odezwał się portret.
- E… Kaszka manna?  - Hermiona palnęła pierwsze co przyszło jej do głowy. Ku jej zaskoczeniu, obraz odskoczył i jej oczom ukazało się wejście do Salonu Wspólnego. Miała zamiar zabrać tylko z sypialni swoje książki, ale nie mogła się oprzeć, aby nie spojrzeć na wielki , stary zegar stojący w kącie pokoju.
Że co? Jakim cudem już jest siódma?!… Czy to możliwe, że spędziłam w Pokoju Życzeń tyle czasu? Nie… Ten zegar musi być zepsuty…
Mimo wszystko zeszła na parter do Wielkiej Sali, aby się upewnić, czy przypadkiem nie odbywa się jednak kolacja. I rzeczywiście. Wszystkie stoły były zastawione,a miejsca przy nich, zajęte przez uczniów. Z ulgą stwierdziła, że nie ma wśród nich Malfoy’a.                                                                     
Wieległów zwróciło się w jej stronę, kiedy weszła, więc czym prędzej odszukała wzrokiem Harry’ego i Rona. Podeszła do nich i wcisnęła się między bruneta i Ginny.
-Gdzieś  ty była?! – wykrzyknął Harry prosto do jej ucha. Wwiercał się w nią spojrzeniem, więc odwróciła wzrok.
- Ja…musiałam… załatwić coś. – bąknęła
- Nie umiesz kłamać, Hermiono – odezwał się Ron
- Ja…. Nie wszystko musicie wiedzieć. – fuknęła. Wiedziała, że są źli … chociaż nie. Że są zmartwieni, ale nie mogła przecież im powiedzieć gdzie była i co robiła.Nałożyła sobie sałatkę, której nie zamierzała jeść.
- Oho,Tleniony też raczył przyjść na kolację.
Hermiona natychmiast odwróciła głowę. Faktycznie, Malfoy siadał właśnie do stołu między Zabinim i Parkinson. Jego też zasypano gradem pytań, ale widać było, że nie był skory do rozmów.                  
Nagle chłopak spojrzał prosto na Hermionę. Prosto w jej oczy. Patrzyli na siebie chwilę, ale w końcu brunetka odwróciła głowę, odrobinę zmieszana.
Boże, dlaczego się zmieszałam?, zezłościła się. Przecież to nie ja przeżywałam przed chwilą załamanie nerwowe w towarzystwie swojego największego wroga! To on powinien się zaczerwienić.
- Hermiono?– usłyszała nagle rozmarzony, aczkolwiek stanowczy głos Luny, siedzącej naprzeciwko. Natychmiast na nią spojrzała – dziewczyna miała na nosie okulary w kształcie wielkich gwiazd, które mieniły się wszystkimi kolorami tęczy.
- Tak?
- Wiesz,nie było cię na lekcjach.
- Tak.
- I…Dracona Malfoy’a też nie było.
- Wie…. Co?– poprawiła się szybko.
- Wiesz,naprawdę, nie musisz mi się tłumaczyć, ale chciałabym wiedzieć tylko…. Czy ty mu pomagasz wykonać to zadanie dla Sama – Wiesz – Kogo?
- Luna! –wykrzyknęła Hermiona – Jak możesz!
Luna jednak nie wydała się być zmieszana. Wręcz przeciwnie – patrzyła na Hermionę zaciekawionym i pewnym wzrokiem, czekając na odpowiedź.
- Nie –westchnęła Hermiona – Nie pomagam mu w tym.
- Dziękuję– odpowiedziała blondynka, widocznie się rozchmurzając. Nie pytała już więcej,tylko zabrała się za jedzenie swojego ulubionego czekoladowego budyniu.
Kochana Luna, pomyślała Hermiona. Żądnych dociekliwych pytań, same konkrety.To nic, że moja odpowiedź była banalna. Lepsze to, niż „Całowałam się z Malfoy’em.”Wróć! To on mnie….
- Granger – przez chwilę Hermiona pomyślała, że jeżelito kolejna osoba spyta ją gdzie była, to chyba użyje jakiegoś Zaklęcia Niewybaczalnego, ale zaraz rozpoznała ten głos. Zresztą per „Granger” zwracała się do niej – prócz nauczycieli – tylko jedna osoba.
Razem z Hermioną, na Malfoya spojrzeli wszyscy dookoła. On jednak patrzył tylko na nią i niestety nie było to zbyt przyjazne spojrzenie.
- Jeśli można cię prosić na słówko… Odnośnie dyżurów. – powiedział.
Hermiona miała nadzieję, że Harry i Ron powiążą jego dziwne zachowanie z przyjęciem u Slughorna i nie będą zadawać jej później zbędnych pytań. Wstała ze swojego miejsca i czując na sobie spojrzenia przyjaciół, wyszła z Malfoy’em z Wielkiej Sali.
- O co chodzi? – spytała, zakładając ręce na piersi.
- Chciałem cię o coś… poprosić.
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na kosmitę. On będzie o coś Prosić?   
-Wiem, rzadko  kogoś o coś proszę. –skwasił się.
-Poprawka. Nigdy, lepiej tu pasuje.
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Nieważne. Chodzi o to, żebyś zachowała dla siebie, to co działo się w Pokoju Życzeń.
-Chyba nie sądziłeś, że chciałam się tym chwalić? To zniszczyło by moją reputację. – Hermiona podniosła brew do góry.
-Raczej moją. – mruknął blondyn, chyba do siebie, ale Hermiona i tak to usłyszała i w myślach przyznała mu rację. Płaczący Draco Malfoy? To by nie przeszło.
-No więc dobra, nikomu nie powiem, zadowolony?
-Nikomu, to znaczy, mi też o tym nie przypominaj. Na samo wspomnienie, że chciałem cię… robi mi się nie do…
-Dobra. Coś jeszcze? – przerwała mu. Co ją to niby obchodziło, że chciało mu się rzygać?
-Tak. – zamilkł, a Hermiona patrzyła na niego wyczekująco. – Dobra, powiem to tylko raz i nie każ mi powtarzać. Dziękuję – ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło, sprawiał wrażenie, jakby się dusił.
Mimo to, świat Hermiony obrócił się o 180 stopni. Podziękował jej. Popatrzyła na  niego oczami pełnymi szoku i zdziwienia.
-Nie ma za co – uśmiechnęła się jakoś tak krzywo. Kiedy odważyła się spojrzeć w jego oczy, dostrzegła w nich głęboko skrywany smutek i zanim zorientowała się co robi, wypowiedziała słowa, których w życiu by się po sobie nie spodziewała.– Jakby coś, to możesz do mnie przyjść.
Chłopak wybałuszył oczy, a jego usta poruszały się, jakby chciał coś powiedzieć. W końcujednak spojrzał na nią z politowaniem, odwrócił się i odszedł.

2 komentarze: