poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 2

no.:D
____________________________________________________________________________________




    Zgubilam ich z oczu, pomyslala blond wlosa dziewczyna, przedzierajac się
przez rozwrzeszczany tlum pierwszoklasistow, ktorych Hagrid wlasnie
ustawial w pary. Dalo się slyszec jego mocny glos
- Pirszoroczni do mnie!
Jednak Luna nie zwracala na to uwagi. Wazniejsze było teraz znalezienie
Harrego, Rona i Hermiony. 
Zapomniala już o incydencie w przedziale i o tym że ja wysmiali. Jak
najszybciej musiala powiedziec im o rozmowie Dracona Malfoya i jego kolegi.
Znalazla ich jednak dopiero na uczcie powitalnej. Podbiegla do nich i
zaczela opowiadac.
- Luna, jestes pewna, że chodzilo o Voldemorta? - spytala Hermiona.
- Ile razy mam ci powtarzac że tak? Harry, wiem co slyszalam. Wiem też,
że jeśli jego plan się powiedzie, wszyscy skonczymy jak Cerdrik Diggory.
- to powiedziawszy odeszla od nich i usiadla kolo Neville'a.
- Wierzycie jej? - zapytal Ron znad talerza z frytkami.
- Tak. Nie wymyslila by czegos takiego. Wie , że, Voldemort to powazna
sprawa.
-  A moze to po prostu wyssana z palca bzdura, zemsta za to co stalo się w
pociagu?
- Heumono, ofa ne jeft tafa ciefczyna - wybelkotal rudzielec, wkladajac do
ust kolejna porcje jedzenia.
- Eh, sama nie wiem. Co myslisz, Harry?
Chlopak milczal. Odezwal się dopiero po dluzszej chwili.
- Mysle, że ona nie klamie. Spojrzcie tylko na Malfoya. - wskazal glowa
kat sali, gdzie siedzial blondyn i jego kompani.
Mial racje. Podczas gdy wszyscy dookola smiali się i dokazywali, on
siedzial i wpatrywal się tepo w ... Dumbledore'a.
Cos tu nie gra, pomyslala Hermiona, ale zanim zdazyla dobrze się
zastanowic, dobiegl ja glos dyrektora.
- Moi drodzy. Ogromnie się ciesze, że jestesmy tu dziś wszyscy razem.
Wiem o tym, że niektorym z was trudno było przekonac rodzicow do powrotu
do szkoly. Mam wam cos do przekazania i naprawdę.. Naprawdę ciezko mi o
tym mowic, aczkolwiek nie mam wyboru. Wielu z was pewnie slyszalo już o
powrocie Lorda Voldemorta - gdy wypowiedzial to imię, niektorzy wydali z
siebie zduszony okrzyk. 
- Prosze, nie bojcie się tego imienia. - usmiechnal się zyczliwie do
uczennic z 1 klasy, ktore wyglądały jakby mialy się za chwile rozpłakac.
- Musicie wiedziec, że czarnoksiężnik ten, jest teraz o wiele silniejszy
niż kiedys. Zapewne bedzie chcial wkrotce zaatakowac szkole. Jednak... Nie
bojcie się. Dopóki jestesmy razem, nic nam się nie stanie. Pamietajcie o
tym. W jednosci sila. - zrobil pauze i usmiechnal się serdecznie do
wszystkich - Ale teraz nie czas na myslenie o tym. Jest pozno, wiec
zmykajcie do lozek. Dobranoc.
* * *

Hermiona dlugo nie mogla zasnac. Zaczynali 6 rok nauki w Hogwarcie, a ona,
zamiast powtarzac material z zeszlego semestru, siedziala na parapecie w
dormitorium i rozmyslala.
O tym co powiedziala Luna, o tym że Dumbledore chyba cos wiedzial i o
dziwnym zachowaniu Malfoya. 
Nie mogla uwierzyc, że chlopak jest aż tak zły. Jest aż tak zły, że
sprowadzi do szkoly smierciozercow. Oczywiscie, Malfoy nigdy nie byl
czlowiekiem dobrym i nie troszczyl się o nikogo procz siebie, ale żeby
cos takiego? Jednak cos w glowie dziewczyny, jakis cichy glosik, mowil jej,
że moze nie do konca jest to od niego zalezne. Po tym jak jego ojciec
trafil do Azkabanu, raczej nie mial wyboru i jeśli dostal taki rozkaz od
Voldemorta, musial to zrobic. Wlasnie po to aby ratowac swoja skore. 
Szybko jednak odrzucila te teze, dochodzac do wniosku, że Malfoy zawsze
byl zły i pewnie robi to wszystko dla czystej przyjemnosci.
Nie mogla zrozumiec jednak tego, że Dumbledore mowil o ataku na szkole
jakby chodzilo o zaproszenie McGonnagal na drinka. To było... Nienormalne,
ale, choc nie chciala, musiala przyznac, że bardzo w stylu dyrektora. 
Denerwowala ja jego postawa, to, że tak bardzo te sprawe bagatelizuje.
Jednak wzbieralo w niej o wiele silniejsze uczucie niż zlosc. Byl to
strach. Strach o uczniow, o jej przyjaciol a najbardziej bala się o
Harrego. W koncu to do niego wszystko się sprowadzalo... " Żaden nie moze
zyc, gdy drugi przezyje " dzwieczaly jej w glowie slowa przysiegi, ktore
uslyszala w czerwcu w Ministerstwie Magii. Nie rozumiala ich sensu, ale
wiedziala że Voldemort nie spocznie, dopóki nie zabije Harrego. A do
niego narazie się nie dostanie, przynajmniej do czasu, kiedy jest pod
opieka Dumbledore'a.
Dziewczyna odetchnela z ulga i zeszla z parapetu. Jednak uczucie to nie
trwalo dlugo, bo nagle kilka wczesniej nie zrozumianych rzeczy ulozylo się
w sensowna calosc.
- O mój Boze...Nie, to nie moze być ... - ale wiedziala że jej domysly
sa prawda. Że jeżeli szybko czegos nie zrobi, szkola bedzie w
niebezpieczenstwie wiekszym niż moglo się wydawac...

3 komentarze:

  1. Wiesz... brakuje mi typowych akcji hmm.... takich jak np. wpadają na siebie i patrzą sobie głęboko w oczy, ale nic nie mówią. W końcu ktoś ich przyłapuje a oni bez słowa się rozchodzą .... ale to moje domysły <33

    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. mi też... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się, ale ja także tęsknie za tymi romantycznymi chwilami rozrządzonymi przez przypadek. Styl fajny, rozdziały długie.

    Ale mimo braku tych scen romantyzmu będę czytać dalej i wierzyć, się akcja się rozkręci.~Jess

    OdpowiedzUsuń