piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 33


Mały poślizg, sorrrki. Już jest.
_________________________________________________________________________








- Co .. Ty.. Tu... Ginny! - Hermiona była wsciekła.
Kiedy weszła do pokoju, nie sądziła, zobaczy Ginny i Draco, śmiejących się w najlepsze.
- Myślę, że powinniście pogadać - Ginny uśmiechnęła się i mrugnęła do Draco.
Wyszła z pokoju nim ktokolwiek zdążył się odezwać.
- Wynoś się stąd - powiedziała Hermiona.
Draco spojrzał na nią.
- Nie. Najpierw musimy pogadać.
- Nie! Nie chcę z tobą gadać! Wynoś się!
- Granger, daj mi powiedzieć...
- Nie! Daj mi spokój! - wrzasnęła tak, że Draco myślał, że popękały mu bębenki w uszach.
- Rany! Dlaczego z tobą nie da się normalnie porozmawiać, bo zawsze zaczynasz wrzeszczeć jak opętana? - zdenerwował się.
- Bo nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! Rozumiesz?! Nie chcę z tobą rozmawiać, widzieć cie, słuchać cię, całować...
- Całować? - wtrącił jej się - Wciąż o tym myslisz? - spytał z nadzieją.
Hermiona jednak jej niedosłyszała. Była tylko zła, że o tym wspomniała. Już lepiej by było, jakby nie mówiła nic.
- Nie. Nie myślę. Boje się, że zwymiotuje. - warknęła.
- No, chyba, że tak. W takim razie wymiotuj - podszedł do niej z zamiarem pocałowania jej, ale go odepchnęła. W oczach znowu miała łzy.
Draco miał powoli dość tej farsy.
- Nie uciekniesz od tego - powiedział
- Od niczego nie uciekam. No, może od ciebie. Nie chcę za długo przy tobie stać, bo utopisz się w szlamie.
- Może chcę się w nim utopić?
- Nie sądze.
Po jej glosie Draco poznał, że nie ma tu czego szukać.
- Okej. Jak chcesz. - wyminął ja i wyszedł z pokoju.



* * *



Ktoś kiedyś powiedział, że łzy to słowa, których usta nie potrafią wyrazić.
Właśnie teraz, Hermiona zaczęła się zastanawiać czy nie jest niema.
Łzy spływały po jej policzkach niczym słony wodospad, moczyły szyję, bluzkę i dłonie, którymi je ocierała.
Każda z nich była wyrazem bólu, zawodu, rozczarowania i smutku.
Każda z nich, razem i osobno, odciskały piętno na jej sercu, zdawały się wypalać dziury w jej twarzy...
Ale nie mogła ich powstrzymać. Kiedy tylko starła kilka, zaraz pojawiały się nowe i tak w kolko.
Bezskutecznie starała się ukoić swoje zszargane nerwy, duszę.
Leżała na swoim łóżku z zaciągniętymi zasłonami w sypialni.
Dlaczego on tu przyszedł, pomyślała.
Nie może zostawić mnie w końcu w spokoju? Nie nadążała nad jego ciągłymi zmianami nastrojów. Raz tak, raz siak a raz jeszcze inaczej.
Z bólem serca wspominała wszystkie te cudowne chwile jakie z nim spędziła, te wszystkie, kiedy się przed nią otwierał i pokazywał jej Draco, którego nie zna nikt. Draco zaintrygowanego jej mugolskim życiem... Odnoszącego się do niej w normalny sposób. Słuchającego jej głosu. Zagubionego. Niesamowitego.
Tak bardzo chciała cofnąć się do ich pierwszych tegorocznych rozmów, chciała przeżyć to jeszcze raz...
Ale coś w niej pchało ja uparcie ku rzeczywistości. Domagało się jej uwagi, zainteresowania.
Tym czymś było jego dzisiejsze zachowanie.
Chciał z nią przecież porozmawiać. Dostał się do pokoju wspólnego Gryffindoru i chciał z nią porozmawiać. Z jego tonu wnioskowała, że chciał to zrobić po ludzku.
Wiec dlaczego mu na to nie pozwoliła?
Odpowiedz pojawiła się w jej głowie niemal od razu.
Chcę pobawić się jej uczuciami. To kolejny jego plan. Kolejny pomysł, jak ja ośmieszyć i zranić.
Ale kto tu teraz kogo rani?
On ją, czy ona sama siebie?
Nie dając mu żadnej szansy na wytłumaczenie czegokolwiek, myślała, że unika najgorszego.
A co jeśli chciał ja przeprosić? Wytłumaczyć swoje zachowanie? Wrócić do tego co było?
- Boże - szepnęła zrezygnowana - Uwolnij mnie od niego...
- Miona?
To Ginny właśnie rozsunęła kotary jej łóżka.
Widząc jej zapłakana twarz, zdenerwowała się.
- Wstawaj!
- Zostaw mnie.. - jęknęła Hermiona, ale to nic nie dało.
Ginny złapała ją za rękę i siłą wyciągnęła z łóżka.
- Koniec tego mazgajenia się! - powiedziała - mam ci coś do powiedzenia.
Hermiona otarła łzy i spojrzała z wyrzutem na swoja przyjaciółkę.
- Wiesz dobrze, że Draco tu był, zanim przyszłaś
- Tak.
- Rozmawiałam z nim. I jest parę rzeczy, o których powinnaś wiedzieć. Wiec zacznijmy od tego, że jemu na tobie zależy.
- Co? - zdziwiła się Hermiona
- Szczerze? Też trudno mi w to uwierzyć, ale wychodzi na to, że to prawda. Przyznał się.
- Ale...
- Cicho - Ginny zgromiła ją wzrokiem - z tego co mówił, wszystko między wami ee... Wygląda tak jak wygląda, bo jest ktoś... - dziewczyna zamilkła na chwila i przygryzła wargę - komu się to nie podoba.
- To chyba oczywiste, że jego rodzice nie byliby w stanie zaakceptować, że ich synalek...
- Nie. Prze. Rywaj. Ten ktoś chcę cie zabić.
Hermiona otworzyla usta że zdziwienia
- I to nie są jego starzy. Chodzi o kogoś innego... Nie wiem o kogo, ale skoro Malfoy wziął te groźby na poważnie, to nie jest to byle kto. I właśnie dlatego zachowuje się jak kompletny kretyn. - dokończyła.
- Nic... Nic nie rozumiem... Zabić... Mnie? - Hermiona była wstrząśnięta.
- Komuś nie podobały się wasze stosunki i pewnie zagroził, że jeśli to się nie zmieni, to wiesz... Avada Kedavra. - ruda skwasiła się.
- I niby on to robi, żeby mnie chronić? - prychnęła brunetka - W życiu nie słyszałam większej głupoty.
- Dalabyś spokój! - zezłościła się Ginny - Ja tutaj bronię Malfoy'a, choć normalnie byłabym pierwszą osobą, aby go wykopać, a ty uważasz, że to bzdury. Wiesz, że nie jestem łatwowierna. Po prostu coś takiego było w jego głosie.. Spojrzeniu. - wzruszyła ramionami.
Hermiona sama nie wiedziała co myśleć. To wszystko było zbyt pokręcone. Z jednej strony, Draco był zdolny sprzedać Ginny taką bajkę, ale z drugiej, już raz przyjaciółka stanęła po jego stronie i ... No miała rację.
- Okej. Wierzę ci. Ale co z tego?
- Co z tego? Hermiono! Czy ty mnie w ogóle słuchałaś? Jemu na tobie zależy!
- Jakoś trudno...
- Po prostu daj mu jeszcze jedną szansę, okej? To szalone, ale wydaje mi się, że on naprawdę się zmienił. - ruda zachichotała. - Może nie kompletnie, ale nie jest już tak zbaraniały jak kiedyś.
- Nie sadze, aby coś z tego było. Wywaliłam go stąd...
- Wiem. - zaśmiała się Ginny - Wypadł z pokoju jak burza, prawie zabił przy tym Colina Creveey'a.
- Bardzo śmieszne. Już za późno.
- Nie byłabym tego taka pewna. Po prostu obiecaj, że następnym razem z nim pogadasz, okej?
- Jasne. Porozmawiam. Jeśli jeszcze będzie chciał.



***



Po nieszczesnej rozmowie z Granger, Draco postanowil dac sobie spokoj z wyjasnianiem jej co się dzieje.
Mimo, że męczyło go ciągle patrzenie na nią z daleka. Mimo, że miał dość słuchania jej śmiechu, kiedy sam nawet nie pomyślał, żeby się uśmiechnąć.
Czasem myślał, że niedługo wykorkuje, jeśli wszystko nadal będzie tak wyglądało. Nie do końca chodziło o Gryfonkę... 
Duży wpływ na jego samopoczucie miała szafka zniknięć, która uparcie nie chciała dać się naprawić.
Próbował chyba wszystkiego, a w ostateczności napisał list do Borgina - odpowiedz miała przyjść niedługo.
Chodziło też o to, że nie miał z kim porozmawiać i to go męczyło. Blaise'owi nie miał co o tym mówić, on był ślepo oddany ideom Voldemorta, choć jego rodzina nigdy oficjalnie nie przystąpiła do jego kręgów. Gadanie, że Draco zaczyna mieć wątpliwości co do swojego postępowania, na pewno by go nie ucieszyło.
To go kiedyś zgubi, pomyślał Draco drugiego kwietnia w drodze na zielarstwo. Znów przerabiali mandragory. Tym razem obierali i siekali rośliny, które były potrzebne Slughornowi na eliksiry.
Draco uważał, to za stratę czasu - mógłby spędzić te godzinę w Pokoju Życzen, ale nie. Jakieś durne, wrzeszczące stworki były ważniejsze.
W złości cisnął nożem prosto w otwór gębowy rośliny. Zapiszczała przenikliwie i zaczęła wierzgać korzeniami. Przekroił ja na pół i zamilkła.
Na szczęście, lekcja minęła dość szybko i zanim się obejrzał, wracał z całą klasą i profesor Sprout do szkoły. Był zbyt zajęty swoimi myślami, aby dostrzec kilka zakapturzonych postaci napływających z zakazanego lasu. Dopiero krzyki dwóch Krukonek wybudziły go z transu.







czwartek, 10 stycznia 2013

Witam, witam.
Grubo przed czasem, wiem, ale dzisiaj to nie nowy rozdział. (Wiem, ubolewacie niezmiernie :D)
Jednak dzisiaj zostałam nominowana do Liebster Awards, za co Angusie okropnie dziękuję.
Sama niestety nie mogę wziąć całkowicie udziału z powodu zbyt małej (taa, nieźle powiedziane) liczby blogów, które mogłabym nominować. Zamieszczę tu jednak zasady i odpowiem na pytania zadane mi przez Angusę.

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Pytanie Angusy:


1.Czy jest jakiś konkretny kraj, który chciałabyś zwiedzić?
Francja, konkretniej Paryż. Po przeczytaniu x czasu temu Kodu Leonarda Da Vinci, marzę, żeby zobaczyć Luwr.

2. Czy jest jakiś rodzaj tańca, którego chciałabyś się koniecznie nauczyć?
Koniecznie może nie, ale chciałabym umieć tańczyć walca bez deptania stóp partnerowi :D

3. Jaki jest twój ulubiony cytat?
Nie lubię ograniczać się do liczby pojedynczej, jest wiele cytatów, które lubię, które mnie mobilizują i inspirują.

4. Jaką kuchnię lubisz najbardziej?
Trudne pytanie. Nie mam wysokich wymagań jeśli chodzi o jedzenie, ani szczególnych upodobań. Może powiem tak: Ostatnio pokochałam kuchnię "Krakowską" :P

5. Jakie słowo w języku polskim podoba ci się najbardziej?
Jak napiszę "Kurwa" to nie będę oryginalna, co nie? :D
to niech będzie "Przyjaciel" jest takie ciepłe...

6. Ulubiony gatunek literatury?
Jestem nieuleczalną romantyczką, więc romans.

7. Czy wzięłabyś udział w teleturnieju "moment prawdy"?
Generalnie jestem szczerą osobą, więc raczej tak.


8. Czy zdarza ci się "dwa razy skoczyć do tej samej rzeki"?
Jezu, notorycznie.


9. Skąd przyszedł pomysł na bloga?
Kiedyś miałam wiele blogów, ale nie mogła ich ogarnąc czasowo, w efekcie żadnego nie doprowadziłam do końca. Dramione jest moją ostatnią szansą. Jeśli się uda, będę pisać dalej :)

10. Wschód czy zachód słońca? Co jest według ciebie piękniejsze?
Zdecydowanie wschód - tylko wtedy niebo jest zielone, czerwone, białe, niebieskie, różowe i pomarańćzowe jednocześnie. No i zwiastuje nowy dzien, który zawsze jest szansą na zamiany na lepsze.

11. Gdybyś została prezydentem, to co byś zmieniła w naszym kraju?
Jakbym została prezydentem, to zapewne byłaby to "Wina Tuska". 
:D











wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 32

Jestem. Wybaczcie znów taki poślizg... nastepna notka będzie za równe dwa tygodnie, naprawdę postaram się dotrzymać terminu. Następny rozdział trochę jeszcze przynudnawy, ale potem pójdzie jak z płatka. :)
Dziekuję za wszystkie komentarze, i proszę o więcej! Karmią wena :D

PS. a jak ktos kupi mi normalną klawiaturę, to będę pisać codziennie :D










- Nie powinno cię tu być, Alicjo. - powiedział Draco.
Na Merlina, co ona robi w Hogsmeade, pod samym nosem Dumbledore'a?! Tak śpieszno jej do Azkabanu? I czy ja  nie mogę mieć choć jednego, cholernego, normalnego dnia?
- Och, wiem. - odparła wzruszając ramionami, jakby chodziło o zwykłą błahostkę. - Ale nie martw się, stary Dumb i jego... przyjaciele są tak tępi, że gdybym przeszła koło nich wymachując im Mrocznym Znakiem przed twarzami, to by mnie nie zauważyli.
- Nie bądź tego taka pewna. - Draco rozejrzał się na boki z niepokojem. - Chodźmy stąd - powiedział i nie oglądając sie za siebie podążył w głąb wąskiej uliczki.
Szedł w milczeniu. Nie śmiał odetchnąć, mając Alicję za plecami, a jednocześnie bał się odwrócić, bo mogło się okazać, że dziewczyna już celuje w niego różdżką.
Poczuł kropelki potu wstępujące mu na czoło, ale nie otarł ich. Szedł, póki nie znaleźli się na obrzeżach wioski, gdzie mogli porozmawiać bez nieustającego lęku, że ktoś ich zobaczy.
- Czego chcesz? - warknął kiedy w końcu zatrzymali się w cieniu starej topoli. Nie starał się kryć swojej złości, nie chciał bawić się w jej chore gierki, tylko skończyć tą paranoję raz na zawsze.
- Już ci powiedziałam. Sprawdzam co tam słychać u mojego ukochanego kuzynka. - mrugnęła do niego zawadiacko, ale w jej wykonaniu taki gest był jak wyrok śmierci.
Draco wzdrygnął się.
- Widziałam dziś twoją Granger. - dodała beztrosko i przez chwilę można było pomyśleć, że jest zwykłą nastolatką, cieszącą się, że widziała dziewczynę, w której zakochał się jej kuzyn. Przez chwilę.
Zaraz potem na jej ustach pojawił się obrzydliwy, złowrogi uśmieszek.
- Odwal się od niej.
- Chciałam tylko zobaczyć co takiego ma w sobie ta dziewczyna, że tak ci na niej zależy. Niestety... prócz z daleka wyczuwalnego odoru brudnej krwi nie ma w niej nic szczególnego.
Draco w środku cały się gotował, ale nie dał tego po sobie poznać. Wpatrywał się tylko w Alicję zaciętym spojrzeniem i czekał na kolejne słowa, które padną z jej ust.
- Słyszałam jak rozmawiała z tą swoją koleżaneczką... Weasley? Tak... plugawa zdrajczyni krwi... W kazdym razie, twoja luba nie wyraża sie o tobie pochlebnie.
- Och, co ty nie powiesz? Może to dlatego, że mnie nienawidzi?
- A ty?
- Co ja?
- Nienawidzisz ją?
- Sama wiesz najlepiej, więc po co mam sobie strzępić język?
Alicja przyjrzała się chłopakowi badawczo i westchnęła.
- Wiesz, że robię to dla dobra ciebie i całej naszej rodziny.
- Nie - warknął - Robisz to, bo nienawidzisz mugoli. Bo twoja matka...
- Ani słowa o mojej matce! - dziewczyna przystawiła mu różdżkę do gardła. Draco nawet gdyby chciał, nie mógł by nic zrobić, po jednocześnie przyparła go do ściany.
Zreszta pojedynek dwójki Śmierciożerców w tak małej wiosce jak Hogsmeade na pewno nie przeszedłby niezauważony.
- Jasne. - wycedził tylko, patrząc w jej granatowe oczy, z których wylewała się wściekłość i czysta rządza mordu.
- Pamiętaj - powiedziała odejmując różdżkę od jego szyi - Jesli dowiem się o czymś, zabiję ją.
- Są rzeczy, o których nie wie Parkinson. Ani Granger. A ty już tym bardziej.
- do zobaczenia, kuzynku - powiedziała tylko, po czym teleportowała się z cichym pyknięciem.



* * *



Dwa dni później, Hermiona siedziała na Obronie Przed Czarną Magią i głęboko rozmyślała o Draco. Widziała w jakim był stanie, kiedy wszedł do klasy - wyglądał jeszcze gorzej niż kiedy wpadł w szał na jednym z dyżurów, kiedy wszystko jej powiedział.
Teraz był chudszy, poszarzały na twarzy i ogólnie marniejszy. Martwiła się o niego, chociaż wiedziała, że nie powinna i mimo, że wciąż sobie to wyrzucała, nie mogła się opanować.
Ron, który wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego tego ranka, nie omieszkał skomentować jego wyglądu.
- Wygląda jak dementor.
- Ron, - westchnęła Hermiona - On..
Nie dane jej jednak było dokończyć zdania, bo Snape właśnie szedł w ich stronę. 
I tak do końca lekcji nie mogła powiedzieć co myślała, bo mężczyzna jakby wiedział, że chce porozmawiać z Ronem i starał się za wszelką cenę do tego nie dopuścić.
Raz po raz Hermionie udało się zerknąć na Draco siedzącego niedaleko nie. Ze zdziwieniem dostrzegała, że on również na nią patrzył. Jego spojrzenie było jednak nieodgadnione - ni to stanowcze, nie to zamyślone. Ani przyjazne, ani wrogie. Nie było nawet obojętne, tylko po prostu dziwne.
- Panie Malfoy, mógłby się pan zająć zadaną pracą, a nie studiowaniem wzrokiem panny Granger? - spytał nagle Snape,  jego głos ociekał zjadliwością. Hermiona podskoczyła na miejscu.
O co chodzi temu człowiekowi?, jeszcze niedawno tak nam kibicował, hipokryta., pomyślała ze złością.
Draco posłał Snape'owi mordercze spojrzenie i odwrócił się do swojej książki.
- Może gdyby nie śmierdziało od niej szlamem na kilometr,to bym nie patrzył. - mruknął z wzrokiem wbitym w opasłe tomiszcze.
Nie głośno, ale dość by Hermiona usłyszała. A wraz z nią Snape i kilka osób siedzących obok.
W oczach dziewczyny stanęły łzy.
Myślała, że po tym jak ją uratował, przestanie ją ciągle obrażać, że jego stosunek do niej choć trochę się zmienił... Jak widać, była w błędzie.
Kiedy zobaczył nagle kawałek pergaminu przylatujący na jej ławkę pomyślała, że może to Draco chce ją przeprosić. Naiwna.
Owszem, kartka była od niego, ale z przeprosinami nie miała nic wspólnego. Był na niej koślawy rysunek przedstawiający Hermionę w kałuży krwi, podpisany słowami:
Zdychaj szlamo.
Hermiona nie wiedziała, kiedy łzy zaczęły płynąć po jej twarzy strumieniami. Nie zważając na spojrzenia innych uczniów a ni na Snape'a, wybiegła z klasy, zostawiając swoje rzeczy na ławce.
- Granger! Wracaj! - ryknął za nią nauczyciel, ale nie miała zamiaru go słuchać Nie teraz. - Potter! Weasley! Siadać! - warknął, kiedy zobaczył, że Harry i Ron zrywają się z miejsc aby za nią pobiec.
Podszedł do jej ławki rzucając złowrogie spojrzenia i wziął do ręki liścik od Draco.
Wpatrywał się w niego chwilę i przemówił.
- Malfoy. Może mi to wyjaśnić? - spytał podając mu kartkę.
Draco skwasił się. Nie sądził, że te kilka głupich, nic nie znaczących słów spowoduje, że Granger wybiegnie z klasy rycząc.
A tym bardziej, że Snape zruga go przy całej klasie.
- Pytałem, czy możesz mi to wytłumaczyć. - powtórzył, pochylając się nad ławką chłopaka, który uparcie milczał. - Dobrze. W takim razie muszę odjąć Slytherinowi dziesięć punktów za słownictwo. Drugie tyle za wysyłanie liścików na lekcji. I żeby to był ostatni raz.
Po czym zwrócił się do Harry'ego i Rona.
- Gryffindor traci dziesięć punktów za ucieczkę z lekcji.
Schował kartke do kieszeni szaty i wrócił do swoich zajęć.
- Jesteś nienormalny - Blaise pokręcił głową, kiedy lekcja dobiegła końca - Po co jej to wysłałeś?
- Bo tak.
- Bo tak? Cholera, Draco. Czy tobie na niej zależy, czy nie?
- Zależy. I właśnie dlatego musiałem to zrobić - mruknął chłopak, po czym odszedł od przyjaciela i usiadł na końcu stołu w Wielkiej Sali.
Rozejrzał się wokoło, ale nigdzie nie dostrzegł Gryfonki z nastroszoną fryzurą. 
Potter i Wieprzlej siedzieli na swoich miejscach i jedli żeberka, jak gdyby nigdy nic. Rudej Weasley też jednak nigdzie nie było.
Musi być z Granger, pomyślał. Szlag by to jasny trafił, już było tak dobrze... Gdyby nie ta cholerna Alicja, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Draco czuł się fatalnie. Znów doprowadził ją do płaczu. No bez przesady, ale ile można?
Wszystko się sypało. Jedyna osoba, na której mu zależało i która pomagała mu pzretrwać ten cały cyrk, siedziała teraz gdzieś i płakała, bo kazał jej zdychać.
Pierwszy raz w swoim siedemnastoletnim życiu, Draco pomyślał, że jest skończonym kretynem.
Nagle poczuł wielką chęć odkręcenia wszystkiego bez względu na konsekwencje i zerwał się z miejsca z zamiarem odwiedzenia Wieży Gryffindoru. Przez myśl przeszło mu, że w tym roku odwiedza ją zdecydowanie za często.
Kiedy dotarł na górę, pod portretem Grubej Dam zobaczył Longbottoma, który kłócił się o coś z obrazem.
- Nie pamiętam hasła... - jęczał chłopak, a jego mina wyrażała czyste nieszczęście.
- To nie moja sprawa. Nie masz hasła, nie wpuszczę cię. - odparła kobieta niewzruszona.
Draco słysząc te słowa, zacisnął dłoń na różdżce w kieszeni.
- Legilimens - szepnął i natychmiast poznał myśli Grubej Damy. Szybko znalazł to czego szukał - myśli portretu nie były specjalnie skomplikowane.
Puścił różdżkę i podszedł do Neville'a.
- Szampańska zabawa - powiedziała, zwracając się do portretu.
Gruba Dama i Gryfon wybałuszyli oczy, ale nie mogli nic zrobić. Chcąc nie chcąc kobieta wpuściła Draco do środka i po chwili razem z Nevillem był już w Pokoju Wspólnym Gryfonów.
- Malfoy - odezwał się chłopak, który właśnie otrząsnął się z szoku jaki wywołała w nim ta sytuacja - W.. Wynoś się.
- Longbottom, daruj sobie - prychnął Draco - Lepiej powiedz mi, gdzie jest sypialnia dziewczyn.
- Nie! Nie pozwolę ci skrzywdzić Hermiony!
Drac ledwo powstrzymał grymas zniesmaczenia, bo właśnie wyobraził sobie Neville'a, który jest zakochany w Hermionie i gotów za nią zginąć.
Fu.
-  Po prostu powiedz, albo użyję legilimencji.
I kiedy pełne obawy spojrzenie Gryfona padło na schody, Draco wiedział już gdzie szukać.
Nie mówiąc dziękuję, ani nie oglądając się za siebie wbiegł na górę. A raczej starał się, bo kiedy był na czwartym stopniu, schody wygładziły się i chłopak spadł na sam dół, prosto pod nogi Neville'a. Chłopak zachichotał. Draco posłał mu mrożące krew w żyłach spojrzenie i wycelował różdżką w schody.
-  Obturatio!
Schody wróciły do normalnej postaci i kiedy Draco ponowił próbę wejścia na górę, dotarł tam bez trudu.
Kiedy jednak otworzył drzwi sypialni, czekała na niego kolejna niespodzianka.
Ginny Weasley.
- Co ty tu robisz? - spytała ni to zła, ni to zdziwiona.
- Szukam Granger.
- Czego od niej chcesz? Mało ci?
- Nie będę sie przed tobą tłumaczył, Weasley. - warknął
- W takim razie, nic ci nie powiem. - dziewczyna splotła ręce na piersiach.
Draco zmrużył oczy. Podjął decyzje w ciągu kilku sekund i zaczął mówić.
- Chcę ja przeprosić, zadowolona?
- Jasne. - prychnęła ruda - Ty i przepraszanie? Nigdy w to nie uwierzę.
- Nie musisz - wściekł się - Bo to nie twoja sprawa.
- Nie moja? Nie moja? - dziewczyna postąpiła krok w jego stronę - Hermiona jest moją przyjaciółką. Kojarzysz taki zwrot? Przyjaciel? Nie sądzę. Wiesz co to znaczy być czyimś przyjacielem?  To znaczy poświęcać się, martwić, dzielić problemy, ból i łzy.
- Nie chce mi się słuchać twoich wykładów.
- Musisz,jeśli chcesz coś osiągnąć. Musisz zrozumieć. Wyobraź sobie, jak ona się teraz czuje. Spędziła z tobą cudowne, w jej mniemaniu, chwile. niemal straciła przez ciebie Harry'ego i Rona! A potem ty nagle zmieniłeś się w jej oczach. Znów zacząłeś być chamski, wredny, dwulicowy, fałszywy, arogancki, upierdliwy...
- Dobra, dobra, daruj sobie te przymiotniki.
Dziewczyna zamilkła na chwilę, ale zaraz kontynuowała.
- Boli ją twoje zachowanie. To, jak ją traktujesz.
- Nienawidzi mnie, sama mi to powiedziała! -wykrzyknął Draco, tracąc panowanie nad sobą. - Więc przestań mi wmawiać, że to ja krzywdzę ją! Jak można przejmować się słowami kogoś, kogo się nienawidzi?!
- Powiedziała ci tak? Nie dziwię jej się! A ty? Dziwisz się, że po tym wszystkim próbuje ukryć swoje prawdziwe uczucia względem ciebie?! Myslisz, że potrafiłaby cie traktować tak jak przedtem, kiedy ty trktujesz ją jak smiecia?! - tym razem to Giny wybuchła.
Jej słowa dudniły Draco w głowie, mieszając się i plącząc. Nie wiedział już co myśleć, mówić, robić.
Prawdziwe uczucia względem ciebie.
Cudowne w jej mniemaniu chwile.
Boli ja twoje zachowanie.
Traktujesz ją jak śmiecia...
Traktujesz ją jak śmiecia!
- To nie jest takie proste. - powiedział z emfazą.
- Więc wyjaśnij.
- Nie mogę! Nie wszystko, do jasnej cholery, zależy ode mnie! Są rzeczy... ludzie... którzy tego nie chcą, dobra? Wolisz, żeby Granger była ... niepocieszona, czy martwa? - wycedził.
Widział dobrze, jak wściekłą minę Ginny powoli zastępuje szok. Przez chwilę nie mówiła nic, jej usta poruszały sie bezgłośnie, a oczy były szeroko otwarte.
- C.. co ty powiedziałeś? - wydukała wreszcie.
- Czy chcesz, żeby była martwa.
- Chodzi o twoich rodziców? - spytała, a Draco prychnął i uśmiechnął się krzywo.
- Gdyby chodziło o nich, nie było by sprawy.
- Voldemort?
- Aż tak to nie, ale blisko. - odparł. - Nieważne.
- Nieważne? Oszalałeś?! Ktoś chce ją zabić, a ty uważasz, że to nieważne?! 
- Ważne! Właśnie dlatego jest tak, jak jest. Nie chcę, żeby przez moje widzimisię, stała jej się krzywda.
Ku zdziwieniu chłopaka, Ginny uśmiechnęła się szeroko.
- Zalezy ci na niej. - to nie było pytanie.
Szybka jesteś, pomyślał Draco uśmiechając sie pod nosem.
- Nie wierzę! Tobie na niej zależy! - wykrzyknęła, szczerząc się jak wariatka.
- Nie rób z tego wielkiej sensacji. - Draco ledwo powstrzymywał śmiech. Zareagowała dokładnie tak samo jak Blaise.
- Chyba oszalałeś! - dziewczyna śmiała się dalej i Draco nie mógł nic poradzić na to, że sam zaczął chichotać.
Czuł się dziwnie. Dziwnie.... swobodnie.
Kto by pomyślał?
W tym momencie, drzwi dormitorium otworzyły się z trzaskiem i do środka weszła Hermiona.
Draco automatycznie zamilkł, Ginny skrzywiła się.
Kiedy chłopak przyjrzał się brunetce, dostrzegł, że oczy ma zaczerwienione a rzęsy wilgotne. Ten widok sprawił, że Draco natychmiast stracił dobry humor.
Stali tak chwilę, gapiąc sie na siebie,a potem dziewczyna się odezwała.