- Harry! Obudź się! Harry! - Hermiona próbowała dobudzic przyjaciela.
Bez skutku.
Poranek byl cieply i sloneczny, jednak było bardzo duszno, a to
zapowiadało ulewę. Był to kolejny piękny dzień w Norze. Hermiona
uwielbiala tu przyjeżdżać, bo zawsze czuło się tu rodzinna atmosferę.
W powietrzu roznosił się zapach babeczek upieczonych przez panią Weasley,
a z podwórka dobiegały glosy Freda, Georga oraz Ginny, którzy jak zwykle
dokuczali sobie nawzajem.
Rany, ile mozna spac, pomyslala Hermiona. Ona sama byla na nogach już od
jakichs 2 godzin. Zjadla w tym czasie sniadanie, spakowala siebie ale
także Harrego i Rona (sami nie dali by sobie rady. Jak zwykle.) A
pozniej poszla pod prysznic. To zajelo jej mniej wiecej 45 minut. Kolejna
godzine zajelo jej rozplatywanie wlosow, ktore mimo iż uzyla duzej
ilosci magicznego plynu Ulizanna, jak na zlosc nie chcialy dac
doprowadzić się do porządku. Kiedy w końcu się z nimi uporała i
wyglądały znośnie, zabrała się za budzenie chłopaków.
I tak już dobre 15 minut.
- Ron! Ron! Express Londyn - Hogwart odjezdza za dwie godziny, a musimy
dostac się jeszcze na dworzec! - krzyknela. Kiedy jednak po kolejnych 15
minutach jej usilnych staran mlodzi czarodzieje chrapali w najlepsze,
postanowila uciec się do drastycznych metod. Krotkim zakleciem spowodowala
że z jej rozdzki wytrysnela lodowata woda. Najpierw skierowala strumien na
Harrego, a kiedy chlopak poderwal się na nogi z krzykiem, wycelowala
rozdzke w Rona. Rudzielec wyskoczyl z lozka jak poparzony i wsciekly
spojrzal na Hermione,ktora zwijala się że smiechu.
- Oszalałaś?! Chcialaś nas utopić?! - krzyknal
- Nie, obudzic - powiedziala, z trudem poważniejac. - Czy teraz w koncu
wstaniecie?
Spojrzala na Harrego, ale jego nie było. A nie, chwila. Był. Leżał na
lóżku, zwinięty w kłębek i lekko pochrapywał.
- Harry!!!!!
* * *
O godzinie 10:50 Harry, Ron, Hermiona, a także Ginny pedzili na peron 9 i
3/4 na dworcu King's Cross w Londynie. Tlum byl tego dnia niesamowity,
szpilki nie dalo się wcisnac między ludzi. Hermiona zaczela się
zastanawiac, dlaczego po prostu nie teleportowali się pod sama barierke,
ktora tak naprawdę byla przejsciem na peron. Po chwili jednak zrozumiala,
że taki plan raczej by się nie powiodl, bo niby gdzie mieli wyladowac? W
tej szparze, czy moze w tej obok?
Z zamyslenia wyrwal ja glos Ginny.
- Miona! Szybciej!
Dziewczyna bez wahania popedzila do barierki i już po chwili razem że
swoim bagazem stala przez ogromnym, czerwonym pociagiem. Odszukala wzrokiem
przyjaciol i udala się z nimi do jednego z przedzialow, w ktorym
siedzieli już Luna i Neville.
Hermiona zauwazyla, że dziewczyna wyladniala przez wakacje, a co
najwazniejsze nie miala w uszach kolczykow z rzodkiewek ani naszyjnika z
korkow po kremowym piwie. Jej blond wlosy, niegdys pozostawione w
nieladzie, teraz opadaly na jej plecy kaskadami wijacych się pukli. Duze
blekitne oczy podkreslone zostaly tuszem, ktory wydluzyl rzesy o niemal
centymetr, a na ustach dziewczyny blakal się rozmarzony usmiech w kolorze
wisni (co nie było jednak sprawka szminki, poniewaz Hermiona nie mogla
się takowej dopatrzec. ) Zaciekawiona dziewczyna po prostu zapytala.
- Ooohh, podoba ci się? - Luna odlozyla Zonglera, ktorego przed chwila
czytala i spojrzala prosto w oczy brunetki. - To taki wynalazek mugoli! Aż
dziw, że o nim nie slyszalas... - wyciagnela z torebki (nawiasem mowiac
bardzo... Lunowatej, bo calej obszytej glowami pluszowych misiow) pisak.
- Pisak? Luno, pomalowalas usta pisakiem? - Hermiona byla przerazona,
podczas gdy Harry, Ron i Ginny zasmiewali się do lez. Luna widzac ich
reakcje wydela dolna warge na znak że jest oburzona.
- Oczywiscie że nie. To szminka. W pisaku. Jestescie wyjatkowo
ograniczeni, szczegolnie ty Hermiono, tylko te ksiazki i ksiazki. A ciekawa
jestem co zrobisz, gdy przyjdzie ci się spotkac z Gargulcem Prążkowanym, o
którym książki wiedza niewiele, co zrobisz, co? - to powiedziawszy
dziewczyna wybiegla z przedzialu.
- Her... Hermiono... - Ron tarzal się że smiechu - co to jest ...
G-gargulec Prążkowany?
- Nie mam zielonego pojecia i szczerze mowiac nie sądze aby to coś wogole
istnialo. Bardziej interesuje mnie co ja ugryzlo, nigdy tak się nie
zachowywala...
Z zamyslenia wyrwal ja czyjs glos. Glos irytujacy do granic mozliwosci,
podobnie jak jego wlasciciel.
- Coście zrobili tej wariatce, że biega po pociągu jak poparzona?
- Luna nie jest wariatką! - zezloscil się Ron - Jest po prostu ...
Oryginalna.
- O tak Wieprzlej, nosi oryginalne ubrania. Nie to co ty, z lumpeksu. -
zadrwil Malfoy
- Malfoy stol dziob, bo pozalujesz.
- Uuu, Granger, od kiedy jestes taka wyszczekana?
- Od kiedy w 3 klasie zlamalam ci nos. Przypomniec ci jakie to uczucie? -
warknela
- Miona daj spokoj, szkoda na niego czasu - odezwal się Harry.
- Potter obronca. Nie wystarczy ci że już jestes wybrancem? - zakpil
tleniony
- Czyzby zazdrosc, kretynie? - fuknela rozzloszczona Ginny, no co Malfoy
tylko się zasmial.
- Mala ruda zolza broni swojego chloptasia? Brawo Potter, broni cie twoja
dziewczyna. W dodatku zdrajczyni krwi. Swiat schodzi na psy...
Już mial wychodzic, gdy Hermionie przyszla do glowy riposta na jego slowa.
- Lepiej być ze zdrajca krwi, niż posuwac Parkinson... Dracusiu.
Caly przedzial wybuchnal smiechem, a Malfoy wygladal jakby ktos zdzielil go
palka do Ouidditha po glowie. Wycedzil cos niewyraznie i wyszedl z
przedzialu, popychajac jakiegos pierwszaka.
Harry wstal i zamknal drzwi.
- No, no Hermiono, tego bym się po tobie nie spodziewal. - powiedzial z
uznaniem.
- No... - zgodzil się Ron. - Ale chwila, skad ty wiesz, że on... No
wiesz, z Parkinson?
- Ach, jeszcze w zeszlym roku slyszalam jak ona podbiegla do Malfoya z
okrzykiem: Dracusiu, tej nocy było cudownie! - dziewczyna idealnie udala
piskliwy glos slizgonki.
Znow wszyscy zaczeli się smiac i reszte drogi do Hogwartu spedzili na
wysmiewaniu się z Malfoya i Parkinson.
* * *
Parszywa szlama! Co ona sobie wyobraza? Że moze mi tak podskakiwac?
Zobaczymy czy bedzie taka wyszczekana jak rzuce na nia Cruciatusa!
Draco Malfoy przemierzal korytarze pociagu w gniewie. Kiedy Granger
powiedziala o posuwaniu Parkinson, caly się zagotowal i jednoczesnie
zrozumial, że nikt nigdy jeszcze mu tak nie dopiekl. A kazdy kto probowal,
placil za to wysoka cene. Granger też to nie ominie.
Zasmial się i wszedl do przedzialu w ktorym czekali na niego Zabini i
Pansy. Pansy, ktorej już nie 'posuwal'. Tak mniej wiecej od dwoch
miesiecy. Co nie zmienia faktu, że nadal byla to plama na jego honorze.
Coz, za bledy się placi.
- Draco. Jestes. - odezwala się dziewczyna.
- Taa... - blondyn opadl na siedzenie. Wyjal z torby ksiazke i zaczal ja
czytac. Niestety nie mogl dlugo cieszyc się lektura, bo że swiata
fantazji wyrwal go glos Blaise'a.
- Stary, zamiast czytac ksiazke, powinienes zajac się tym na czym zalezy
Czarnemu Panu.
- Nie chcę o tym teraz rozmawiac - spojrzal znaczaco na dziewczyne ktora
siedziala obok.
- Chodz na korytarz - powiedzial Blaise i wyszedl. Kiedy wychodzil Draco,
dostrzegl w szybie wsciekle spojrzenie Pansy.
- O co chodzi? - zapytal przyjaciela.
- Wiesz o co. Musimy cos wymyslic i to szybko, jeśli chcemy przezyc.
Slowa Zabiniego uderzyly Draco niczym pedzacy tluczek. Chlopak mial racje.
Jeśli ich zadanie się nie powiedzie, umra szybciej niż zdarza mrugnac
okiem. Oczywiscie wczesniej matka mu o tym powiedziala, ale jakoś dopiero
teraz dotarlo to do jego swiadomosci.
- W...wiem. Dwa dni temu rozmawialem z matka na ten temat, podjelismy pewne
kroki...
- Jakie?
- Wiem już jak mozemy ich tutaj sprowadzic. - Jak?
- Szafka znikniec. Jest w Hogwarcie, w Pokoju Zyczen. Wystarczy ja naprawic
i Smierciozercy beda mogli bez problemu dostac się do szkoly i wykonac
reszte zadania. A o moja czesc się nie martw. - powiedzial martwym glosem
i wszedl zpowrotem do przedzialu.
Nie wiedzial, że ich rozmowie od samego poczatku ktos się
przysluchiwal...
Wspaniale :) Jednak troszkę popsułaś mi wizję 'tajemniczego chłopaka' w związku z Draco ;/
OdpowiedzUsuńKocham rozdział i idę dalej <33
pozdrawiam i zapraszam do mnie: dramione-ever.blogspot.com
Blog jest naprawdę cudowny :-) a przy okazji zapraszam na mojego bloga xxXdramionexxX.blogspot.com
OdpowiedzUsuńLola :*