poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 19

    • Jestem tutaj, bo z onetem nie mogląm juz wytrzymać. wszystkie notki skopiowałam i wkleiłam, ale od 20 rozdziału zabieram się ostro do roboty, no bo ile można. Wszystko będzie poprawione, w odpowiednim rozmiarze iwgl. Obiecuję. 
      I dziękuję Angusie, za kopa w dupę. :)
       
       




       Przyjęcie u Slughornapowoli dobiegało końca. Kilka par wyszlo już jakiś czas temu, a większośćpozostałych siedziała przy
       licznych stolikach i gawędziławesoło między sobą. Na parkiecie
       było teraz kilka par, którekołysały się w rytm starego przeboju
      Jednymi z nich byli Draco i Hermiona, odktórych nadal niektórzy
       nie mogli oderwać wzroku.
      Para byla już po kilku kieliszkach winai teraz tańczyli w swoich
      objęciach, bez żadnej krępacji patrzącsobie w oczy.
      Hermiona, ponieważ miała słabszą głowę od swojego partnera, była 
      lekko zarumieniona i usmiechała się delikatnie.
      Dla Draco to byl z jednej stronynajdziwniejszy widok w życiu, ale 
      z drugiej, piękny. Takim uśmiechem jakona, nikt nigdy go nie 
      obdarzał. Może i byl wina alkoholu, aleDraco czuł, że był szczery i kryły się za nim miliony tajemnic, które chciałpoznać.
      Zupełnie nie przypominał uśmiechu tych wszystkich dziewczyn, które chcąc gopoderwać szczerzyły się jak idiotki. Nie. Usmiech Granger, byl... Wyjątkowy.
      Teraz kiedy był tak blisko niej, mógłpoczuć jej perfumy o zapachu 
      bzu. Mogl zobaczyć każdą złotą plamkę wjej oczach, policzyć 
      piegi na jej twarzy. Czuł ciepło jejciała i i dotyk jej dloni na swoim karku.
      Mial wrażenie,że dostał nowe ciało, nowa duszę, ktore mogą to wszystko odczuwaći bez ingerencji uprzedzeń i negatywnych emocji. Ani przez chwile nie pomyślało tym co będzie, kiedy przyjecie się skończy, ani co będzie nastepnego dnia.Chciał być - i byl - tylko tu i teraz.
      Powoli do jego swiadomosci wkradala się pewna mysli...
      Piosenka szybko jednak dobiegla końca, wiec musial wrócić na ziemie.
      Slughorn oglosil oficjalne zakończenie zabawy, usprawiedliwiajac się późnągodziną, choć nie trudno było zauważyc, że tak naprawdę przyjecie wymknęło musię spod kontroli.
      Kilkoro chlopców siedzialo bezwladnie na krzeslach i fotelach, wyraznie czujacsię źle, z powodu zbyt duzej ilosci alkoholu. Dwie dziewczyny wybiegły z salizakrywajac sobie usta rekami, a kilka par znalazło sobie miejsca na kanapach iw kątach i tam się obsciskiwali.
      Jeden z zaproszonych wampirow lawirowalmiędzy nietrzeźwymi uczennicami z nadzieją, że uda mu się namówić którąś nasamotną przechadzkę, a dwie bardzo stare czarownice wdały się w kłótnie izaczely rzucac na siebie uroki powodujace wyrost kurzajek i tym podobnych.
      Wlokąc się powoli, wszystkie pary ruszyły do wyjscia. Hermiona zauważyła wtlumie Rona i Lune, ktorych profesor Slughorn ledwo od siebie odkleil, tak bylisoba zajęci. Kiedy w koncu mu się to udało, i wszyscy wyszli, machnął różdżką inie czekajac aż zaklęcie czyszczące zacznie działac, powlókł się schodami doswojej sypialni.

      Draco i Hermiona nie zdazyli ujsc pieciu metrow, bo zauwazyli stojacego podsciana Blaise'a Zabiniego. Mial wsciekla mine a jego oczy ciskaly blyskawice.Patrzyl na Draco i odczekal aż reszta gosci zniknie z korytarza, po czympodszedl do niego i Hermiony.
      - Co ty odpierdalasz, stary? - warknal
      - Nie twój interes. - odpowiedzial Draco, probujac go wyminac, jednak tenprzytrzymal go i popatrzyl mu w oczy.
      A potem jakby go olsnilo.
      - No tak. - powiedzial, a raczej wybelkotal. - To twój nowy cel ... - spojrzalna Gryfonke. - Nie powiem... Sam chetnie bym ja posunal. Terazprzynajmniej rozumiem to twoje dziwne zachowanie od jakiegos czasu. Taki maszplan co? Wyhaczyles ta obrzydliwą szlame żeby ja przeleciec? No, no, wysokosobie mierzysz...
      Mówil cos jeszcze, ale Draco już nie zwracal na niego uwagi. Zobaczyl, jakHermiona odbiega od nich i popedzil za nią.
      Kiedy skręcil i rozejrzal się dookola, nigdzie jej nie dostrzegl. Korytarzeswiecily pustkami, pomyslal wiec, że moze uzyla jakiegos tajnego przejscia,wiec pobiegl najkrotsza droga do Wiezy Gryffindoru.

      Kiedy dotarl na miejsce, kolo portretu Grubej Damy stala Ginny Weasley. Chcacnie chcac, Draco podszedl do niej i zapytal o Hermione.
      - Serio? Wiesz, zawsze wiedzialam że jestes dupkiem, ale teraz przesadziles. -uslyszal w odpowiedzi.

      Jakim cudem ona zdazyla jej wszystko opowiedziec?. Przeciez nie mogla być tuchwile przede mną, pomyslal Draco.

      - Czy ty wogole wiesz co się stalo? - spytal poirytowany.
      - Nie muszę. Byla z toba na przyjeciu u Ślimaka, a przed chwila przybiegla tuzaplakana. Naprawdę nigdy nie domyslilabym się że cos jej zrobiles.- ironizowala -Uprzedzam - wyjela rozdzke zza paska sukienki. - Odejdz z tad zanim cos cizrobie.
      Draco wywrocil oczami. Tylko tego jeszcze mu było trzeba. RozwscieczonejWeasley, stojacej w obronie swojej przyjaciolki.
      - Posluchaj - zaczal, silac się na spokojny ton. - Zaszlo pewnenieporozumienie.
      - Jasne - Zasmiala się kpiaco.
      - To nie moja wina że Zabini jest skonczonym kretynem !
      Dziewczyna milczala, widocznie zaciekawiona.
      - Mozesz tu przyprowadzic Hermione? 

      Czy ja naparwde powiedzialem 'Hermione'?

      - Ona nie chcę z toba gadac.
      - To wymysl cos, nie wiem, powiedz, że Voldemort pojedynkuje się z Potterem wWielkiej Sali czy cos...
      - Bardzo smieszne. - burknela, ale po jej minie było widac, że zaczela sięlamac.
      - Eh, no dobra. - westchnela. - I nie mysl, że robie to dla ciebie. Robie to bowidze... Niewazne.- odwrocila się do portetu - Ciastka z kremem.
      Gdy powiedziala haslo, Gruba Dama ocknela się że swojej drzemki i nieomieszkajac obojga ich zrugac za pozna pore, wpuscila dziewczyne do srodka.

      Kiedy Draco czekal na Hermione, mial wrazenie, że nie plyna minuty, ale calegodziny. W koncu po calej wiecznosci, obraz uchylil się i wyszła osoba, naktórą tak czekał.
      Nie miala na sobie już sukienki, ani makijazu. Byla w szlafroku z fioletowekwiatki i wielkich bamboszach, ktore wygladaly jak kocie mordki.
      Było po niej widac, że plakala, co bardzo zdziwilo Draco. Kiedy wspomniala otym Weasley, nie wzial tego do siebie, bo pomyslal, że to jakas sciema i rudaprobuje wpedzic go w poczucie winy, ale teraz kiedt widzial jej wilgotne oczy,poczul się glupio.
      - Czego chcesz? - burknela cicho, po czym odchrzaknela.
      Draco chyba po raz pierwszy w zyciu nie wiedzial co powiedziec.No, nibyprawde, ok, ale jak zaczac?
      - Em... To co powiedzial Blaise, to...
      - Och, wiem wiem. Rozumiem twoje plany co do mnie, ale chyba bede zmuszona cije pokrzyzowac - zironizowala
      - Przestan gadac g...
      - Glupoty?! - wrzasnela nagle - Chcialam ci pomoc! Bylam taka glupia, żemyslalam, że... - przerwala, ale nie podjela watku - A ty chciales mnie wykorzystac!Choc w sumie, czego moglam się spodziewac po Paniczu Aroganckim DupkuMalfoy'u?!
      - Przestan się wydzierac! - krzyknal Draco tracąc cierpliwość. Postanowilpodjac drastyczne kroki.
      Podszedl do niej, chwycil za ramiona i wpil się w jej usta.


      ***



      Draco spodziewal się, że Hermiona bedzie chciala mu się wyszarpnac, ale nieustapil, napral tylko na nia mocniej, aż się nie uspokoila.
      Kiedy wreszcie przestala się szarpac, zrobil krok w tyl i spojrzal na jejtwarz.
      Powieki miala zamkniete, a po twarzy plynely nowe lzy.
      Rany, cokolwiek nie zrobie to ona zaczyna plakac,
       pomyslal.
      A potem ona otworzyla oczy.
      Hermiona czula się jak sparalizowana. Czula piekace lzy plynace po jejpoliczkach i nie byla do konca pewna, czy sa to lzy smutku, czyszczescia.
      Bala się otworzyc oczy, ale przeciez musiala.
      Draco stal przed nia i swidrowal ja wzrokiem.
      Nie wiedziala, co mial znaczyc ten pocalunek, ale calym sercem pragnela, abysię powtorzyl. Niewiele wiec myslac przysunela się blizej chlopaka i obejmujacgo za szyje, pocalowala.
      Nie spodziewala się, że odpowie na to z takim entuzjazmem, dlatego bylazaskoczona, kiedy jedna jego reka objela jej talie,a druga wplotla się w jejwlosy.
      Czula pocalunki Draco cala soba. Byly slodkie i namietne jak pocalunkikochankow jakiegos dramatu. Ta pieszczota sprawiala jej jakis taki fizycznybol, jakby czastka niej wyrwala się z jej ciala i gdzies uciekla. Hermionachciala wierzyc, że ta czastka znalazla schronienie w sercu Draco.
      Byloby to spelnienie jej marzen...
      Kiedys nigdy by tak nie pomyslala, nawet w zartach. Ale teraz... kiedy wbieglado Pokoju Wspolnego, po nieszczesnej rozmowie z Zabinim, dotarla do niejstraszna prawda. Przez te wszystkie spedzone razem chwile, przez rozmowy,wspolny choc rzadki smiech, przez lzy i bol, zakochala się w swoim najwiekszymwrogu.
      Gdy sobie to uswiadomila, zrobilo jej się niedobrze, ale teraz, czula sięlepiej niż kiedykolwiek.
      Moglaby trwac tak bez konca, ale Draco odsunal swoje usta od jej, jednak niecofnal się ani o krok.
      Otworzyl oczy i usmiechnal się lekko. Nie tak jak zwykle, z ironia, czygrymasem. Byl to zupelnie nowy usmiech, ktorego Hermiona nigdy wczesniej niewidziala. Podobal jej się.
      - Mam rozumiec, że teraz mi wierzysz? - spytal
      - Wychodzi na to, że tak.
      I kiedy chcial znow ja pocalowac, uslyszeli chrzakniecie.
      Odwrocili glowy i zobaczyli stojacego na schodach Snape'a.
      Czemu on zawsze musi zastawac nas w takich sytuacjach, pomyslala Hermiona,odsuwajac się na krok od Draco.
      - Malfoy, Granger, z tego co wiem, przyjecie Bozonarodzeniowe skonczylo się 45minut temu. Co wy tu jeszcze robicie? - spytal, a Hermiona znow zauwazyla wjego oczach dziwne blyski, jakby samozadowolenia.
      - To chyba widac. - odparl Draco, wyraznie w gorszym humorze.
      - Malfoy, pozegnaj się grzecznie z panna Granger i wracaj do lochow.
      I kiedy już mysleli, że odejdzie, on tylko ich ponaglil.
      Draco zwrocil się do Hermiony.
      - Do jutra, Granger - rzucil jak to mial w zwyczaju i odszedl razem że Snapem wstrone lochow.
      * * *


      Gdy tylko Hermiona przekroczyla prog Pokoju Wspolnego, Ginny rzucila się nania, zasypujac ja pytaniami.
      Szybko jednak zrozumiala, że dziewczyna chyba jest w szoku i posadzila ja nakanapie. Zauwazyla, że kilkoro uczniow, ktorzy wciaz siedzieli w pokojunadstawili uszu, wiec wyjela rozdzke i mruknela
      - Muffliato.
      Spodziewala się, że Hermiona slyszac to zaklcie, zaraz zacznie robic jejwyklady, ale przeliczyla się. Hermiona siedziala jak zakleta.
      - Powiesz co się stalo? Zrobil ci cos? - spytala zaniepokojona.
      - Tak - odpowiedziala brunetka.
      - Zabije gnoja! No przysiegam, że go zabije! Pojde do niego i...
      - Pocalowal mnie.
      Ginny wydala z siebie zduszony okrzyk a potem usmiechnela się szeroko.
      - To wspaniale! - wykrzyknela
      - Wspaniale... - powtorzyla tepo Hermiona, na co Ginny zlapal ja za ramiona ipotzrasnela.
      - Hermiono! Nie cieszysz się?
      - Sama nie wiem...
      - No prosze cie! Wiem co myslisz, że zawsze tak traktuje laski, ale musiszwiedziec jak mu zalezalo żeby z toba pogadac.
      Na twarzy Hermiony powoli pojawial się usmiech, ktory po chwili przerodzil sięw glosny smiech.
      - Pocalowal mnie! - wykrzyknela
      - Wiem!
      Hermiona poczula się jakby wyrosly jej skrzydla i zaraz miala odleciec. Chocpewnie z jej zdolnosciami do latania, skonczyloby się na tym, że odbilaby sięod sufitu i spadla z loskotem na ziemie...
      Niewazne, pomyslala. Tak jak myslala, dziś nastapil przelom ichznajomosci. Byla zakochana. I to było cudowne uczucie.
      Pierwszy raz w zyciu czula się w ten sposob.
      Jakby mogla zrobic wszystko, wszystko zdobyc, osiagnac. Jakby byla w staniezmienic swiat jednym skinieniem rozdzki.
      Wrocila pamiecia do czwartej klasy i Wiktora Kruma. Nawet on nie sprawil, żeczula się tak jak teraz. Nawet jeśli z nim calowala się tysiace razy, chodzilana wystawne kolacje... Ani razu nie poczula przyslowiowych 'motyli' w brzuchu.Teraz miala wrazenie, że sa w nim nie motyle, a stado nietoperzy.
      Cieszylaby się tym szczesciem pewnie jeszcze dlugo, gdyby nie Harry, ktorywpadl do pokoju i mierzac Hermione pogardliwym spojrzeniem, zaczal opowiadac,jaka rozmowe wlasnie podsluchal.
      * * *

      Harry siedzial w pokoju wspolnym z Hermiona, Ginny i zaspanym Ronem, ktoregociezko było wywlec z lozka i nie omieszkal przypominac im co chwile ktora jestgodzina. brunet byl tak podekscytowany,że zapomnial o klotni z Hermiona.
      - Ron, zamknij się na chwile, Harry probuje nam cos powiedziec! - warknelaGinny.
      Chlopak zrobil naburmuszona mine, ale zamilkl.
      - Wlasnie widzialem Snape'a i Malfoya.
      - I to jest takie wazne? - ziewnal Ron.
      - Stary, pozwolisz mi dokonczyc?
      Chlopak wzruszyl ramionami.
      - Rozmawiali. Snape chcę mu pomoc w tym zadaniu dla Voldemorta! Powiedzial, żezlozyl Wieczysta Przysiege.
      - Niemozliwe. - wtracil Ron.
      - Ron, mozesz przestac?! - wsciekl się Harry
      - Harry! To nie mozliwe. Wiesz co się dzieje, jak się zlamie PrzysiegeWieczysta?
      Pozostala trojka wygladala teraz na zaciekawionych.
      - No... Umiera się.
      Zapadla cisza, ktora przerwal Harry
      - Wiec moze Snape jest chory na umysle? Malfoy powiedzial mu, że już za pozno,bo wszystko jest gotowe i że zostal wybrany, wiec ma się odwalic. To chybaoczywiste, że ma wypalony Mroczny Znak. Voldemort znakuje tylko WYBRANYCH.
      - Harry, mysle, że przesadzasz... - mruknela Ginny, patrzac wspolczujaco naHermione.
      - Wiem co slyszalem!
      - Ale czy widziales znak na jego ramieniu? - drazyla.
      - Ja widzialam.
      Glos Hermiony przeszyl cisze niczym sztylet, ktory trafil prosto w serceHarrego.
      - Co ty powiedzialas? - spytal
      - Draco ma na ramieniu Mroczny Znak.
      - Jak.. Skad..
      - Wiedzialem. To teraz twój najlepszy przyjaciel? Teraz Draco, pozniej Dracuś?- Warknal Ron, glosem przepelnionym zawodem i gorycza. Wstal i odszedl od nichna kilka krokow.
      - Wy jestescie moimi najlepszymi przyaciolmi! - zaprzeczyla.
      - Wlasnie widac.
      - Ron, prosze! - dziewczyna dopadla go i zlapala za ramie, ale on wyrwal się.Podeszla wiec do Harrego, ale on odwrocil wzrok.
      - Och, czy wy nie mozecie raz zachowac się jak mezczyzni? - spytala Ginny. -Nie wiecie jak się maja sprawy między Hermiona i Malfoyem, wiec przestance sięwsciekac i dajcie jej powiedziec.
      Harry spojrzal na Ginny, ktora patrzyla na niego wilkiem. Wyraznie zmiekl podwplywem tego spojrzenia i westchnal.
      - Okej. Hermiono, powiedz nam o co chodzi.
      Hermiona byla zdenerwowana. Jej szczescie gdzies się ulotnilo i jego miejscezajela ciezka kula w okolicach zoladka.
      - Nie wiem, jak mam to powiedziec.. To skomplikowane, ale... Postaram się.Wiec... Pamietacie ten dzien, w ktorym zerwalam się z lekcji? - kiwneli glowami- wtedy Draco wyszedl że sniadania i cos mnie tknelo, wiec poszlam za nim. I onbyl w pokoju zyczen. To znaczy nie widzial mnie, rzucilam na siebie kameleona..No wiec.. Myslalam, że zobacze cos niezwyklego, ale on.. Zalamal się. I niewiem dlaczego, ale zrobilo mi się go zal, no i podeszlam do niego i .. Objelamgo. I siedzielismy tak caly dzien... A potem kazal mi o tym zapomniec i nikomunie mowic, wiec zrobilam to, bo przeciez, gdyby Zabini lub Snape by siędowiedzieli, moglby miec klopoty...
      - I ty się martwilas, czy Malfoy bedzie mial klopoty? Chyba zartujesz! -zbulwersowal się Ron.
      - Ron, zamknij się! - krzyknela Ginny. - Mow Miona.
      - Pewnego wieczoru, na dyzurze, postanowilam go przycisnac w sparwie... Samiwiecie. I on... Przyznal się. A potem wpadl w furie i krzyczal, że nie mawyboru, że jeśli tego nie zrobi, to Voldemort zabije jego i cala jegorodzine... I znow wyszlo jakoś tak, że go przytulilam. Naprawdę nie wiem czemu,probowalam jakoś wczuc się w jego role, ale z marnym skutkiem.
      - I wtedy zaprosil mnie na to przyjecie. Dzien pozniej zaproponowal mispotkanie. Bylismy w Pokoju Zyczen, byl wtedy... Moim pokojem. Z mojego domu. -Hermiona calkowicie zatracila się we wspomnieniach. - tylko dlatego, że onchcial zobaczyc moje ulubione miejsce... Prawie się tam pojedynkowalismy -usmiechnela się - i wtedy... Cos się zmienilo, cos... - pokrecila glowa - chybachcial mnie pocalowac. Ale ucieklam. Powiedzialam, że mam runy, choc do lekcjizostalo jeszcze dobre 20 minut... Zaczelismy spedzac że soba czas, chociażglownie rozmawialismy na dyzurach.. No a potem było już dzisiaj. Czekal na mnieprzy schodach i przyniosl roze. Nie mam pojecia skad ja wytrzasnal... Wiecie cobyło na przyjeciu. Tylko potem zobaczyl nas Zabini, byl kompletnie pijany izaczal wygadywac jakies glupoty, wiec ucieklam. Wrocilam tutaj, znalazla mnieGinny. I wiecie.. Poszlam do siebie, przebralam się i było mi strasznie źle...I Gin weszla do pokoju, mowiac, że Draco stoi przed portretem Grubej Damy ikoniecznie chcę że mna rozmawiac.. I tak ja przekonywal, że przyszla do mnie. Aja wyszlam do niego. Nakrzyczalam na niego, no a potem...
      - Pocalowal ja! - wykrzyknela Ginny, nie tracac dobrego humoru.
      - Że co?! - wykrzyknal Ron.
      Hermiona spuscila glowe. Rudy podszedl do niej i ujal ja pod brode, zmuszajacja do spojrzenia w oczy.
      - Nie wierze. - szepnal, rozluzniajac uscisk i opadajac na fotel. - Jak moglasHermiono?
      - Jak moglam?! - wybuchnela dziewczyna, majac już dosc obarczania ja wina, zawszystko co się stalo.
      - Ron, do cholery! Czy ty myslisz, że ja to wszystko zaplanowalam?! Że zrobilamto z premedytacja, tylko po to, żeby zrobic ci na zlosc?!
      Chlopak milczal, wiec dziewczyna zwrocila się do Harrego.
      - Harry, prosze, powiedz cos.
      Brunet tylko pokrecil glowa. Patrzyl na Hermione najpierw z niedowierzaniem,ale pozniej zmienilo się ono w akceptacje.
      - Czy ty... - zaczal, a Hermiona wpadla mu w slowo, domyslajac się o co chcialzapytac.
      - Zakochalam się w nim. - wyszeptala, patrzac w podloge.
      Czula się okropnie, wypowiadajac te slowa. Jakby w tym momencie, przekreslalacala swoja przyjazn z Harrym i Ronem.
      Podniosla glowe i spojrzala pokolei na trojke przyjaciol.
      Ginny wygladala na uradowana, Ron na zrezygnowanego, ale to Harrego minanajbardziej ja zabolala. Byl rozczarowany. Zawiedziony. Jakby spodziewal się poniej czegos lepszego.
      Ale taka byla prawda i nie mogla jej ukrywac. Nie mogla dluzej klamac, kryc sięz tym, co się w niej dzieje.
      - Jest jeszcze cos - szepnela. - Tuz przed tym jak Draco zaprosil mnie na bal..Kiedy stalismy na trzecim pietrze.. znalazl nas Snape. Zabral nas do swojegogabinetu i... Wywalil Draco za drzwi, pierwszy raz widzialam, jak go traktuje wten sposob... I powiedzial mi... - przeniosla wzrok na Harrego.
      - Harry, on mi powiedzial, że Dumbledore o wszystkim wie.
      - Co? - wydukal brunet.
      - Wiem, że to brzmi okropnie, ale Dumbledore wie o tym co ma zrobic Draco. Wiecskoro wie o tym, to pewnie o reszcie też! A skoro wie, to na pewno tego tak niezostawi! Co z tego, że Draco powiedzial, że jest za pozno, na pewno nic się niestanie. Pewnie powiedzial tak tylko żeby Snape dal mu spokoj.
      - Przez.. Przez caly czas wiedzialas o wszystkim i Nic nam nie mowilas?! -wykrzyknal Harry.
      - Kazal mi! Snape kazal mi nic nie mowic!
      - Hermiono, naprawdę jestes taka glupia? - warknal - Snape i Malfoy cos knuja,a ty myslisz że On jest po naszej stronie?! Czy ty uwazasz że naprawdę Snapejest osoba, ktorej mozna wierzyc?!
      - Jest w Zakonie! Wyslal pol jego czlonkow do Ministerstwa, kiedy powiedziales,że Syriusz zostal porwany! Uratowal ci zycie, kiedy Quirrel zaczarowal twojamiotle! Bronil kamienia! Zrobil tyle rzeczy dla dobra ciebie i zakonu!Dumbledore mu ufa!
      Hermiona krzyczala tak glosno, że kilkoro uczniow wyszlo że swoich sypialni, bysprawdzic co się dzieje.
      - Jasne. Widze, że wybralas ich strone - powiedzial Harry, glosem wypranym zemocji.
      Widzial że Hermiona byla bliska lez, ale mimo to, mowil dalej.
      - Ciesze się, że znalazlas sobie nowego kompana, jakim jest Malfoy. Mozepomozesz mu w jego zadaniu, a potem staniesz się pania Malfoy i oddanym slugaVoldemorta. Dobranoc.
      Minal ja i Ginny i ruszyl do swojej sypialni.
      Ron stal siedzial jeszcze chwile na fotelu, po czym wysyczal 'zdrajczyni' iposzedl w slady Harrego.
      * * *

      Tymczasem w Hogsmeade, Madame Rosmerta stukala wlasnie rozdzka w galeona,ktorego trzymala w swojej drobnej, bladej dloni.
      "
       Gotowe, Slughorn dostal butelke. Mazostac dostarczona Dumbledore'owi w Boze Narodzenie "
      Taki napis widnial na monecie. Po chwili jednak znikl i w jego miejscu pojawilsię inny.
      "
       Mam nadzieje. "
      Kiedy Madame Rosmerta przeczytala te slowa, schowala monete i rozdzke dokieszeni i udala się do kuchni, aby posprzatac.

      ____________________________________________________

4 komentarze:

  1. Ni ma ca co ;) Postaraj się żeby interlinia (czyli odstępy pomiędzy wierszami) w tekście była taka sama w każdym rozdziale. U mnie ma zawsze 1,5. Wtedy tekst będzie miły dla oka. W końcu większość z nas to wzrokowcy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj aj trochę błędów jest głównie połączenia literówek to trochę drażni i ta mała czcionka.
    jednak nie pojawiłam się tu by narzekać gdyż stylistycznie bardzo mi się podoba.
    uwielbiam wszelkie rodzaju dramione więc nie mogłobyć inaczej z Twoim.
    naprawdę dla mnie wspaniałe i zachwyciłaś mnie tym.
    cały rozdział przeczytałam z jednym tchem i nawet pojawił sie pewien niedosyt.
    naprawde moim skromnym zdaniem talentu Ci nie brak.
    <www.niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz ładniej tu się przedstawia. :) Już nie mogę się doczekać do kolejnego rozdziału. Tymczasem zapraszam na 30 rozdzialik :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhuuu (śmiech Malfoya w 3cz. Harrego Pottera , podczas lekcji u Hagrida) *_* Nie spodziewałam się tego, ;p

    OdpowiedzUsuń