Lekcje minęły bardzo szybko, wiec bezpośrednio po transmutacji, która była jej ostatnią lekcją, Hermiona wyszła na błonia.
Niebo już dawno się rozpogodziło i było ciepło, co było wielkim zdziwieniem nie tylko dla niej, ale też dla wielu uczniów. Wiadomo było przecież, że dementorzy się mnożą i powodują ta całą złą pogodę.
Zajęła miejsce pod starym dębem, gdzie, jak wiedziała, kiedyś przesiadywali James, Lupin, Syriusz i Glizdogon.
Oparła się o pień drzewa i obserwowała uczniów.
Wylewali się z zamku stadami, chcąc nacieszyć się słońcem i ciepłym powietrzem. Niektórzy kładli się na trawie i wystawiali twarz, aby poczuć ciepło promieni, inni grali w Gargulki lub Ekspludującego Durnia, a jeszcze inni czytali książki. Żyć nie umierać.
Hermiona rozmyślała o wszystkim. O Harrym i Ronie, o Voldemorcie, smierciożercach, Malfoyu... Przede wszystkim o nim.
Po dzisiejszej rozmowie chciała znaleźć w nim jakąś dobrą ceche. Nie wiedziała czemu, ale kiedy przemknęło jej to przez glowę,pomyślała, że to całkiem fajny pomysł. Jakąkolwiek, po prostu aby miała dowód na to że chłopak nie jest zły do szpiku kości.
Z jednej strony rozumiała go. Wychowywał się w domu gdzie zło, było priorytetem.Nie wiedział co to miłość, przyjaźń, czy ciepło domowego ogniska...Rodzice wprowadzili go w towarzystwo smierciożercow, tam na porządku dziennym były morderstwa i tortury.
Ciekawe ile Malfoy zabił już ludzi, pomyslała. A może nikogo? Może Dumbledore mial być pierwszym?
Z drugiej strony, skoro była w nim cząstka dobra, dlaczego godził się na to wszystko? Chociaż tak szczerze mowiąc, Hermiona nie wiedziała na co. Byl smierciożercą, to jasne, nie miał Mrocznego Znaku, ale to o niczym nie świadczyło - Voldemort 'zaszczycał' nim tylko najbliższych popleczników. Jednak co robił jako że nim był? Zabijał? Torturował?Knuł?
Może po prostu jest wykorzystywany, pomyślała. Może nie ma dość silnej woli... Choć nawet jeśli ma, to za sprzeciwienie się swemu panu,niewątpliwie czekała go śmierć.
I nagle do głowy dziewczyny przyszła odpowiedz na jej pytania. Nie wiedziała czy jest prawidłowa,ale chciała wierzyć, że tak. Miała nadzieję, bo to będzie świadczyło o tym, że Draco Malfoy ma jakieś uczucia.
On po prostu się bał.
Bal się o życie swoje i rodziców.
Lucjusz po przygodzie w ministerstwie, siedział w Azkabanie, Draco został więc z matka sam. A Voldemort na pewno nie zostawi go w spokoju,będzie chciał aby chłopak zastapił ojca.
Nagle, Hermiona poczuła ogromną żałość. Żałość i współczucie dla chłopaka.
Jeśli faktycznie było tak, jak myślała, nie miał wyboru. Musiał być zły, choć mógł nie chcieć. Musiał zabijać aby udowodnić oddanie.Poświęcał się dla rodziny.
Miał uczucia.
Mimo smutku dziewczyna uśmiechnęła się do siebie szeroko. Malfoy ma uczucia. Zależy mu na rodzinie.
Poderwała się na nogi z zamiarem skakania.
Udało mi się zobaczyć w nim coć dobrego!
* * *
Draco również zauważył, że pogoda się poprawiła i wyszlo słońce. Bez wahania wybiegł z zamku zabierając że sobą książkę, której nie zdążyl przeczytać w pociągu.
Kierował się pod wielki, stary dąb, ale gdy tam doszedł, zobaczyl, że miejsce jest zajęte. I to przez kogo. Przez Granger.
Patrzył na nią chwilę z pewnej odległości. Miała zamknięte oczy i chyba o czymś myślała bo przygryzała wargę.
W pewnym momencie uśmiechnęła się szeroko i energicznie podniosła się z ziemi. Z początku chyba go nie dostrzegła bo nadal się uśmiechała, aż w końcu odezwała się.
- Cześć.
- Cześć? Ee... Granger, dobrze się czujesz? - zapytał zbity z tropu, bo spodziewał się raczej chamskiej odzywki i jej odejścia.
- Pewnie że tak, ale miło że pytasz.
- Chyba jednak nie. - spojrzał na nią jak na wariatkę - No dobra, idę.
Odwrócił się na pięcie i odszedł od niej. Na szczęście go nie goniła.Postanowił poszukać innego miejsca na spokojną lekturę, ale nagle zza drzewa wyłonil się Potter i mała Weasley.
Trzymali się za recę i patrzyli sobie w oczy z durnymi uśmiechami. Słodko, aż do porzygu.
Przeszedł obok nich obojętnie, ale nawet na niego nie spojrzeli.
Miłość, pomyślał. Największa ludzka słabość. W dodatku to ciągłe mizdrzenie się do siebie. Jak coś takiego kiedyś mnie spotkać, to sam na siebie rzucę Avadę.
Porzucił jednak szybko ten temat. Myślał już tylko o tym, że zaraz zatopi się w świecie fikcyjnym i wreszcie będzie miał spokój od Granger, Pottera, Weasley'ów, Voldemorta i Zabiniego.
Zatrzymał się nieopodal Zakaznego Lasu i usiadł na drewnianej ławce, stojącej pod klonem. Na ziemi leżały pierwsze liście, które spadły z drzewa. Były wyjatkowo ladne, szkarłatne i złote.
Szkoda tylko, że to barwy Gryffindoru, pomyślał i zachichotał.
Siadając, był już pochłonięty lekturą i pozostał tak aż do wieczora.
* * *
Wchodząc do Pokoju Wspólnego, Hermiona nie myślała już o Malfoyu, ale dobry humor nadal jej towarzyszyl. Miala nadzieje że będzie tak do końca dnia, kiedy nagle zobaczyla na fotelu Rona. Z Luną. Całujących się.
Para oderwała się od siebie słysząc, jak Hermiona głośno nabrieta powietrza.
- Hermiona. - wydukał Ron.
- Ron.
- Ee, my właśnie... No, ten...
- Gnębiwtrysk dostał mu się do ust, chciałam go wyjąc - powiedziała Luna, uśmiechając się.
Ron, o dziwo też się uśmiechnął, bardzo serdecznie.
To nienormalne, pomyślala Hermiona i już miała wyjść, kiedy zauważyła na stoliku obok, kilka butelek po kremowym piwie.
Aha, mamy wyjasnienie na cala ta sytuację.
- Ok, szukaj dalej, idę na kolacje. - powiedziała - Ach.. Nie wiecie gdzie jest Harry?
- Zdaje się, już poszedł.
- Mhm. No, to pa.
Pomachała im i wybiegła z pokoju. Nie wiedziała dlaczego ten widok tak nią poruszył, ani dlaczego ma łzy w oczach. To co widziała, było dla niej jak policzek. Ale przecież nic nie czuła do Rona. Nie pociagal jej fizycznie, mentalnie ani w żaden inny sposób. Byl jej przyjacielem,bratem...
A mimo to, cos w niej peklo. Poczuła się strasznie samotna.
hmm, może np dlatego że nawet taki rudzielec Ron i zwariowana świruska PomyLuna nie są tak samotni jak oziębła panna Wszystko-Wiem? Może pora pomyśleć nad partnerem, panno Granger. Hah.
OdpowiedzUsuńzgadzam się xd
OdpowiedzUsuńOj jesteście bezduszni, poczekajcie na pewno znajdzie odpowiedniego partnera.
OdpowiedzUsuńOna nie ma znaleźć właściwego partnera. Ona już go ma, pod nosem. Ja jej rozkazuje być z Malfoyem (co niedługo nastąpi) bo inaczej ją spotka mój gniew.
OdpowiedzUsuń