niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 35


Przepraszam. Przepraszam za taką zwłokę. Nareszcie jednak udało mi się napisać rozdział, na który wszyscy czekali : )

Miłego czytania.
______________________________________________________________________________







- Coś jest nie tak, Hermiono.
- Ron, nie bądź takim pesymistą. Wszystko jest w porządku.
Rudzielec spojrzał na przyjaciółkę z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział.
Razem z Harrym i Ginny zebrali się w bibliotece aby porozmawiać. Pani Pince co jakiś czas chodziła wokół nich i uciszała krótkim syknięciem.
Kiedy bibliotekarka po raz kolejny zniknęła w Dziale Ksiąg Zakazanych, Ron nie wytrzymał napięcia.
- Ona mnie zdradza! - wykrzyknął
- Luna? Zdradzać? - parsknęła Ginny. - Jesteś głupszy niż myślałam.
- Taka jesteś mądra, bo ty i Harry jesteście w jednym domu. Skąd niby mam wiedzieć co ona robi kiedy się nie widzimy?
- Pomyślmy - Ginny zmarszczyła brwi, wyraźnie nad czymś kontemplując. - Może... Nie, to nie może chodzić o to... - mruknęła tajemniczo.
- Co? - wystraszył się Ron. - Ty coś wiesz!
- Hm... może... uczy się do SUM'ów?
Na te słowa chłopak zaczerwienił się od czubka nosa po koniuszki uszu. Kompletnie wyleciało mu z głowy,że jego dziewczyna przystępuje w tym roku do egzaminów.
Harry zakrył usta ręką, aby ukryć rozbawienie, a Ginny wywróciła oczami, po czym zwróciła się do Hermiony, która była tak pogrążona w lekturze, że nie zwróciła uwagi na tę wymianę zdań.
- Co z tym chłopcem?
Dziewczyna podniosła wzrok znad książki.
- Nie wiem. Cały dzień chodziłam po szkole, szukałam go i pytałam o niego. Nie widział go żaden Krukon, ani Puchon. Do Ślizgonów nie poszłam, ale zakładam, że gdyby Draco lub Zabini coś wiedzieli, powiedzieliby, może nie mi, ale na pewno Dumbledore'owi.
- Więc co teraz? Mówiłaś, że miał na sobie szatę Ravenclawu. Tak po prostu sobie wyparował? - spytał Harry.
- Nie mam pojęcia. Nigdy wczesniej go nie widziałam, później też nie. Zaczynam myśleć, że wszystko sobie uroiłam.
Ginny pokręciła głową.
- A może ktoś się pod niego podszył? Może ktoś... chciał, żebyś rzuciła się mu na ratunek kiedy zjawili się dementorzy? Powiedzmy sobie szczerze, co na litość Boską pierwszoklasista mógł tam robić o tej godzinie? Hagrid miał lekcję ze mną, a Sprout z Malfoy'em. - powiedziała Ginny.
- Ale... - Hermiona chciała zaprzeczyć, ale widocznie zabrakło jej argumentów. Kiedy znów się odezwała, jej głos przepełniony był pewnością, ale tez lękiem. - Myślisz o tym samym co ja?
Ginny pokiwała głową.
- Myślę, że to ma związek z Malfoy'em.



* * *



- a cię kiedyś zamorduję. Przysięgam, że jeszcze chwila a nie ręczę za siebie i nie obchodzi mnie, co mi za to zrobi Alicja, czy wywalą mnie ze szkoły.
W tej chwili Pansy naprawdę wyglądała na przestraszoną.
- Znów to zrobiłaś. Znów do niej poleciałaś i powiedziałaś o mnie i Granger.
- Nie, - odparła dziewczyna lekko drżącym głosem. - Nie wiem o czym mówisz - skłamała.
Po prawdzie, spodziewała się, że Draco w końcu dowie się o wszystkim. A kiedy się dowie, naprawdę ją zamorduje nie dbając o konsekwencje.
- Nawet mnie nie uruchamiaj! Jeszcze jedna taka akcja, a przysięgam, że...
- Że co?
- Nie rób z siebie większej idiotki, niż w rzeczywistości jesteś. Dobrze wiesz co.
- Mhm... I co wtedy? Kto zostanie w Hogwarcie, aby chronić tę twoją durną szlamę? 
Bezczelna, pomyślał Draco i zagotował się w środku. Bezczelna kretynka.
- O to się nie martw. - warknął
- Myślisz, że Potter i Weasley będą w stanie coś zrobić? Mylisz się.
- Co się z tobą dzieje, do cholery?
- Nic. Bronię tego, co jest moje.
- Tego co jest twoje? Chyba nie masz na myśli mnie! - sytuacja była napięta, że w odruchu obronnym Draco omal nie wybuchnął głośnym śmiechem.
- Oczywiście, że o ciebie, Draco. Oboje dobrze wiemy, że wrócisz do mnie prędzej czy później. Osobiście wolę jednak opcję wcześniej, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. W końcu przejrzysz na oczy. - odparła Pansy i odeszła, zostawiając Draco z ustami otwartymi tak szeroko, że bez problemu można by wsadzić w nie kafel.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem! - krzyknął do pustego już korytarza.
Kilka minut później, Draco stał przed Szafką Zniknięć z różdżką wyciągniętą przed siebie.
- Harmionia Nectre Passus. - szepnął.
Przed chwilą włożył do środka jabłko, które po wypowiedzeniu tego zaklęcia powinno zniknąć. 
Dla pewności powtórzył raz jeszcze i wpatrywał się  mebel, jakby jego wzrok mógł w czyms pomóc.
Kiedy znowu otworzył drzwiczki, ze zdziwieniem stwierdził, że jabłko zniknęło.
Kiedy powtórzył cały proces jeszcze raz, owoc był nadgryziony z jednej strony.
Udało się, pomyślał. W końcu się udało.
Zaskoczony tym faktem, odetchnął kilka razy, a potem uśmiechnął się szeroko.



* * *



- Aragog przekręcił się dziś w nocy. - oświadczył Ron następnego dnia na obiedzie.
Hermiona posłała mu zdziwione spojrzenie.
- No wiesz, ten wielki pająk, który próbował zrobić kolację dla swoich pajęczych dzieci ze mnie i z Harry'ego w drugiej klasie.
- Hagrid chciał, żebyśmy przyszli na pogrzeb. - wtrącił Harry.
- Pogrzeb... jakby normalni ludzie chowali takie potwory. Chyba nie oczekuje, że przyjdziemy? - spytał Ron.
- Myślę, że powinniśmy. - westchnęła Hermiona -  Wiecie jak bardzo Hagrid jest przywiązany do tych swoich... pupilków. no i nie widzieliśmy się z nim od wieków. Kiedy jest pogrzeb?
- Dzisiaj wieczorem.
- Dzisiaj... Oh, nie! Dzisiaj Ron i ja mamy spotkanie prefektów. - powiedziała tonem, który wskazywał, że naprawdę jest zawiedziona tym faktem. Ron natomiast odetchnął z ulgą.
- Prosze o uwagę. - rozległ się nagle głos Dumbledore'a,. Rozmowy w Wielkiej Sali zamilkły natychmiast, a wszystkie głowy zwróciły się ku niemu. - Jak zapewne wiecie, w szkole miał miejsce kolejny atak dementorów. Natychmiast wysłałem sowę do Ministerstwa, aby zajęli się sprawą. Oczywiście ostrożności nigdy nie za wiele, więc razem z reszta profesorów wzmocniliśmy zaklęcia ochronne wokół szkoły. Mogę z ulgą powiedzieć, że zamek jest juz bezpieczny. Przywracam więc dyżury prefektów oraz treningi Quidditcha, a także zakaz wychodzenia na błonia bez nadzoru nauczycieli. - tu rozległy sie okrzyki radości - Mimo wszystko, prosze jednak o zachowanie ostrożności i nie włóczenie się po szkole po godzinie 22. Musicie pamiętać, że siły ciemności, to nie tylko dementorzy i mogą uderzyć w każdej chwili. - Dumbledore przesunął wzrokiem po obecnych a jego spojrzenie zatrzymało się na chwilę na Draco. - Dziękuję za uwagę. - zakończył z wesołym uśmiechem na ustach.
- Znieśli zakazy! - ucieszył się Ron, zanurzając łyżkę w zupie pomidorowej.
- I przywrócili dyżury...- westchnęła Hermiona wyraźnie niepocieszona. -  No nic, wszystkiego dowiemy się wieczorem. - Włożyła do ust tosta, ale ledwo zmusiła się do jego przełknięcia. Na myśl o kolejnych dyżurach cos przewracało jej się w żołądku..
-Byłem wczoraj u Dumbledore'a. - powiedział Harry, kiedy weszli do Pokoju Wspólnego.
- I dopiero teraz nam mówisz?!
- Przez to całe zamieszanie z Hermioną i dementorami jakoś wyleciało mi z głowy. - przyznał.
- No więc na co czekasz? Opowiadaj! Oglądaliście jakies nowe wspomnienia? - spytał Ron.
- Nie... nadal nie wyciągnąłem od Slughorna tego najważniejszego...
- Harry, na co czekasz? Niedługo koniec roku! - przypomniała Hermiona,  lekko poddenerwowana.
Usiedli na kanapie naprzeciwko kominka, w którym delikatnie tlił się ogień. Ron wyciągnął swoje długie nogi na pufie i założył ręce za głowę.
- Myslisz, że nie wiem? - obruszył się Harry - Tylko, to nie jest takie proste. Próbowałem, przecież wiesz...
- Więc spróbuj jeszcze raz! Postaraj się.
- Starałem się! Spróbuj sama, a zobaczysz.
Hermiona przygryzła wargę.
- Gdybym miał choć trochę szczęścia...
- Harry, to jest to! - wykrzyknął nagle Ron, a z entuzjazmu o mało nie spadł na podłogę z głośnym łoskotem.
- Co?
- Szczęście, Harry! Felix Felixcis!
Zapanowała cisza. Harry i Hermiona spojrzeli na uradowanego Rona, a później na siebie.
- Ron, jesteś genialny! - wykrzyknęli jednocześnie.
Rudzielec wyraźnie zmieszany takim komplementem, zaczerwienił się po uszy.
- E... no, można tak powiedzieć. - mruknął.

Wieczór był chłodny. Zbliżała się siódma i wszyscy prefekci zbierali się powoli pod gabinetem profesor McGonagall, aby otrzymać informacje dotyczące przywrócenia dyżurów.
W tłumie, pod kolumną stał Draco i wzrokiem szukał Hermiony, wytrwale ignorując wściekłe spojrzenia rzucane mu przez Pansy.
Kiedy w końcu korytarza dostrzegł kędzierzawe włosy Gryfonki i światło księżyca padające na jej twarz, nabrał głośno powietrza.
Naprawdę kiedyś uważał ją za brzydką? Uważał, że zamiast włosów miała miotłę, zamiast zębów dwie łopaty... Naprawdę?
Przecież była piękna.
Nie w sposób oczywisty, nie miała blond włosów do pasa, wielkich niebieskich oczu i nóg do samego nieba. Nie... ale nadal, w pewien sposób była piękna. Jej cera, zwykle blada, teraz iskrzyła się delikatnym blaskiem, jej gęste rzęsy rzucały na policzki urocze cienie, a malinowe usta były lekko rozchylone od szybkiego kroku.
Ale to jej oczy najbardziej przykuły jego uwagę. Duże, w kolorze mlecznej czekolady, albo idealnie wypolerowanego drewna rączki jego miotły... Czy coś. Draco nigdy nie był dobry w poetyckich porównaniach. tak czy inaczej, miał ochotę tu przy wszystkich, podejść do niej i porwać w objęcia. Tak, aby wszyscy wiedzieli, że Hermiona Granger należy do niego i tylko do niego.
Poczuł rozczarowanie, kiedy dziewczyna minęła go obojętnie, nie zaszczycając nawet spojrzeniem.. Jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy McGonagall przydzieliła go do dyżurów z Weasley'em.
To chyba jakas kpina, pomyślał.
Rudzielec spojrzał na niego z odrazą i szybko odwrócił głowę.
Spokojnie, Draco. Tylko spokojnie, zganił się. Nie daj po sobie poznać, że w ogóle cię to ruszyło.
Kiedy jednak  okazało się, że Hermiona będzie miała dyżury z Pansy, Draco zwyczajnie dostał szału. Z łatwością mógł wyobrazić sobie co będzie się na nich działo. Jak będzie się zachowywać Ślizgonka i jak to się może skończyć.
- ...Pan Malfoy z panem Weasley'em będą kontynuować patrole na trzecim piętrze. Panna Garnger i panna Parkinson będą odbywac dyżury w lochach. - zakończyła McGonagall i zwinęła pergamin, na którym spisane były wszystkie informacje. - Dyżury rozpoczynacie od godzinie dwudziestej, kończycie o dwudziestej drugiej, tak jak poprzednio. Poniedziałki, wtorki, środy, czwartki, piątki. - wskazała po kolei na każdą parę. - I uprzedzam. Nie będę tolerować żadnych wybryków ani pojedynków - spojrzała znacząco na Hermionę i Draco. - To wszystko.
Dobre sobie, stara smoczyco, prychnął Draco. Pansy na pewno weźmie sobie twoje słowa do serca.
Kiedy chłopak wszedł razem z Pansy do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, dziewczyna rzuciła mu znaczące, triumfujące spojrzenie. Musiał zacisnąć pięści, żeby powstrzymać sie przed rozbiciem jej czaszki o chłodną kamienną podłogę.
Szybko przemyślał wszystkie dostępne dla niego opcje i podjąwszy decyzje popędził do sowiarni..





* * * 




Granger, 
Spotkajmy się za dwadzieścia minut pod posągiem smoka na siódmym piętrze. To ważne.

 Malfoy.

PS. Lepiej dla Ciebie, żebyś przyszła, bo inaczej znów użyje jakiegoś niewinnego Gryfiaka, żeby się do Ciebie dostać.


Hermiona jak zahipnotyzowana wpatrywała się kawałek pergaminu spoczywający w jej dłoni. 
Dopiero co wróciła ze spotkania prefektów, które okazało sie być kompletna porażką, a już dostała list od Draco z prośbą, a właściwie rozkazem, żeby się spotkać.
Widziała, że chłopak nie był zadowolony kiedy dowiedział się, że od teraz Hermiona będzie miała dyżury z Pansy. Chociaż nie. "Nie zadowolony", to zdecydowanie złe określenie. On był zwyczajnie wściekły.
To było powodem dla którego chciał się z nią zobaczyć? Chciał jej powiedzieć jak bardzo niepocieszony jest z powodu, że nie będzie mógł już uprzykrzać jej życia?
A może.. może chciał po prostu porozmawiać...?
Wszystko to zaintrygowało Hermionę do tego stopnia, że postanowiła pójść na spotkanie.
Tak czy siak, pomyślała, obiecałam to Ginny.



 * * *




Dokładnie siedemnaście minut później, Hermiona stała pod posagiem Rogogona Węgierskiego i czekała. wolała wcześniej pojawić się w umówionym miejscu i poczekać, niż ryzykować ponowne wtargnięcie Draco do Wieży Gryffindoru. 
Kiedy chwile później, chłopak pojawił się na kończy korytarza poczuła ucisk w żołądku, tak bolesny, że prawie zgięła się w pół. Zdała sobie bowiem sprawę, że będzie z nim sam na sam. Nikomu nie powiedziała dokąd sie wybiera, ani tym bardziej z kim. Gdyby coś jej się stało... poprawka. Gdyby on coś jej zrobił, nikt nie wiedziałby gdzie jej szukać.
Zdała sobie sprawę jak wielki błąd popełniła trzymając to spotkanie w tajemnicy i jak bardzo może tego wkrótce żałować, ale było już za późno na odwrót.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz. - powitał ją Draco.
- Do rzeczy, czego chcesz? - spytała od razu.
- Konkretna do bólu - parsknął i wyciągnął w jej stronę dłoń. - Nie tutaj.
Dziewczyna spojrzała na niego jakby był co najmniej z innej planety i pokręciła głową.
- Nie mam mowy.
Draco wywrócił oczami i stanowczo, ale wciąż delikatnie chwycił jej dłoń poprowadził kawałek dalej.
Kiedy poczuła ciepło jego ciała na swojej skórze, przeszyły ją dreszcze. Po prawdzie, miała tego uczucia serdecznie dość. 
Nie wyrwała jednak ręki, tylko patrzyła na niego wyczekująco. Nie miała pojęcia o czym pomyślał, ale po chwili w ścianie pojawiły się drzwi do Pokoju Życzeń. Bez zbędnych ceregieli otworzył je i pociągnął Hermionę za sobą.
Pomieszczenie dziwnie przypomniało Pokój Wspólny Gryffindoru. - była tam bordowa kanapa, dwa fotele i ogromny kominek, w którym płonął ogień. Nad nim wisiało wielkie godło, które było połączeniem herbów Slytherinu i Gryffindoru - wąż owijał się wokół lwa, a tło było srebrno złote.
Hermionie nie bardzo sie to spodobało.
Być może pokój wyczuwał coś i chciał dac im do zrozumienia, że dwa zwaśnione domy odnajdą tutaj porozumienie, ale jak na jej gust, wąż wyglądał jakby chciał zdusić lwa, a nie się z nim bratać.

- Siadaj. - odezwał się Draco, siadając na kanapie.
- Nie mów mi co mam robić.- fuknęła dziewczyna, ale usiadła jak najdalej od niego. Chłopak wywrócił oczami. - Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Żeby porozmawiać. Wyjaśnić.
- Och... więc proszę, mów. Tyle tego jest, że pewnie zostaniemy tu do rana, więc streszczaj się.
Draco zignorował ta uwagę i przeszedł do rzeczy.
- Od czego by tu... cholera. - zmarszczył brwi.- Po pierwsze, nie odpisałaś na mój list, a wydawało mi się, że jasno sie wyraziłem, kiedy napisałem, że masz odpowiedzieć, prawda?
- Nie mów mi, że przez to, że nie dostałeś mojej odpowiedzi zachowujesz sie wobec mnie jak ostatni...
- Nieważne. - przerwał jej. - To w zasadzie nie ma nic do rzeczy. Dostałaś dyżur z Parkinson.
- I co z tego? - Hermiona zaczynała się niecierpliwić.
- To, że znam Pansy prawie całe swoje życie i ze spokojnym sumieniem mogę powiedziec, że jest jędzą i najgorszą plotkarą na Ziemi. Wszystko co się dzieje... i działo... lata z tym do mojej kuzynki.
- I co z tego? - powtórzyła dziewczyna, ale tak naprawdę domyślała się co zaraz powie jej Draco.
- Możesz mi nie przerywać? - zirytował się Draco. Odczekał chwile, az Gryfonka odetchnie dwa razy i kontynuował.
Opowiedział jej wszytskie zdarzenia, które miały miejsce od świąt i dokładnie wypatrywał reakcji Hermiony na jego słowa.
Pech chciał, że była ona przygotowana na te rewelacje więc do końca jego historii zachowywała kamienną twarz.
- Rozumiesz teraz, dlaczego zachowywałam się jak....
- Nie.
- Czekaj, co?
- Skąd mam wiedziec, że to prawda? Skąd mam miec pewność, że nie robisz sobie ze mnie żartów po raz kolejny? Że to.. to wszystko od początku do końca było prawdziwe? - głos jej zadrżał. - a nie udawane, na potrzeby twojej durnej zabawy i uciechy?
- Bo to było prawdziwe!
- Nie wierzę.
- Posłuchaj. Wiem, że to brzmi irracjonalnie, ale...
- Ale co? Zachowujesz się jak cham, bo co?
- Bo chcę cię chronić.
- Nie wierzę. - Hermiona pokręciła głową.
- Trudno.
- Trudno?! - wykrzyknęła nagle
- O nie, nie zaczynaj sie drzeć. Błagam, moje uszy tego nie wytrzymają.
- Och, zamknij się! Chcesz mnie chronić, dlatego mnie upokarzasz, dlatego mi grozisz, dlatego chcesz, żebym umarła?
- Nie chcę! Zrozum! Parkinson wszystko jej kabluje! Muszę udawać, żeby nic ci się nie stało! Widziałaś do czego jest zdolna!
- Świetnie ci to wychodzi - prychnęła - Bardzo naturalnie. I... dla tych wlaśnie pozorów uratowałeś mi życie? Raz? Drugi?
Draco skwasił się.
- Nie. To było... ja...
- Widzisz? Nawet nie wiesz co powiedzieć. Naprawdę jesteś podłym, zakłamanym dupkiem.
Hermiona nie wiedziała co jej się stało. Po prostu nagle szlag ją trafił. Nie mogła już dłużej siedzieć tak i słuchac tych bzdur. To wszystko było nienormalne. Co ona komu zrobiła,żeby chcieć ją zabić? Absurd.
- Przestaniesz mnie kiedyś obrażać? - wzburzył się Draco - Przychodzi człowiek do ciebie, prosi się o rozmowę...
- Prosi to się świnia.
- ... A ty zaczynasz rzucać w niego mięsem.
- Jaki porządny się nagle zrobiłeś, nie ma co!
- Granger, uspokój się!
- Nie! - Hermiona poderwała się na nogi. - Wcale się nie uspokoję! Cały ten cholerny czas zastanawiałam się, co się stało, że tak się zmieniłeś. Nie mogłam znieść twoich docinków, żartów i upokorzeń! Wiesz jak to bolało, po tym wszystkim?! Umiesz to sobie wyobrazić?! Draco, do cholery, powiedziałeś, że chcesz, zebym umarła! - w oczach stanęły jej łzy.
Długo skrywana złość i ból właśnie dały o sobie znać. Słowa płynęły z jej ust niekontrolowanie,a  to samo miało zaraz stać się ze łzami w jej oczach.
- Tak dla przypomnienia, też mi to powiedziałaś! Cholernie mnie to ucieszyło, wyobraź sobie! Czy ty nie nie rozumiesz? Nie mogę tak po prostu udawać, że Alicja nie groziła ci śmiercią! Gdybym zachowywał się tak, jak faktycznie bym chciał, już była być martwa!
- Co z tego?! I tak już tak się czuję! - wykrzyknęła i ruszyła w stronę drzwi.
Draco poderwał się z miejsca, pobiegł za nią i złapał ją za ramię,.
- Nigdzie nie pójdziesz!
- Bo co?! Nie chcę słuchać tych bzdur. Na miłość boską, nie mogę patrzeć w twoje zakłamane oczy! Nie mogę!
- Przepraszam! - ryknął, a Hermiona natychmiast zamilkła. - Rozumiesz? Przepraszam. Za wszystko. Za to co mówiłem, robiłem. Żałuję tego i wierz mi, że gdybym mógł cofnąć czas nigdy bym do tego nie dopuścił. Do niczego co się stało. Do tego... do tego co stało się po przyjęciu u Slughorna też. Wtedy nigdy nie naraziłbym cię na niebezpieczeństwo.
Hermiona wybałuszyła oczy, a łzy spłynęły po jej bladych policzkach.
- Za późno na przeprosiny. - wyszeptała.
- Nigdy nie jest...
- Jest. - wzięła głęboki wdech. - Bo się w tobie zakochałam.