wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 20

ogarnęłam się i dodaję nastepny rozdział, mam nadzieję, że się Wam spodoba. Nie wiem czemu, ale to jeden z moich ulubionych : )








Dwudziestego piątego grudnia, jeszcze przed świtem, Hermiona wstała z łóżka i zeszła do ogrodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Na dworze było zimno, nawet puchowa kurtka nie mogła osłonić dziewczyny przed mrozem - śnieg padał całą noc, a lodowaty wiatr smagał jej twarz.
Zgarnęła biały puch z jednej z ławek ustawionych pod drzewem i usiadła, możlwie na najmniej mokrym kawałku drewna. Przy każdym oddechu z jej ust wydobywała się para, a jej nogi trzęsły się jakby rzucono na nie zaklęcie Galaretowatych Nóg.
Siedząc tak, Hermiona po raz kolejny wróciła pamięcią do wydarzeń z przed kilku dni.


Następnego dnia, po przyjęciu u Slughorna, Hermiona z samego rana spakowała kufer, wsadziła krzywołapa do klatki i jak najszybciej udała się do Sali Wejściowej, gdzie uczniowie mający wrócić na święta do domu, zbierali się do wyjścia.
Choć na dworze nie było bardzo zimno, założyła kaptur na głowę, a twarz zasoniła szalikiem - wszystko po to, aby Draco przypadkiem jej nie rozpoznał i nie próbował z nią rozmawiać.
Poprzedniej nocy, po kłótni z Harrym i Ronem, zdała sobie sprawę, że to właśnie jest moment, w którym musi dokonać wyboru.
Albo Draco, albo Harry i Ron.
Wybór był oczywisty, mimo tego, że stosunki Hermiony z przyjaciółmi bardzo się pogorszyły. Nie chciała ich jednak stracić, a czuła, że jeszcze trochę tej pokręconej sytuacji i tak właśnie się stanie. Wybrała więc ich.
Draconowi nic nie powiedziała, bo - po pierwsze - nie była pewna, co dla chłopaka znaczył ten pocałunek, po drugie, nie chciała wtajemniczać go w całą sytuację z Harrym i Ronem, a po tzecie, bała się ewentualnej rozmowy z nim. Zwyczajnie bała się, że nie dałaby rady, bo zwymiotowała by ze zdenerwowania.
Szła teraz razem z innymi uczniami do powozów, widząc przed soba jasną czuprynę Ślizgona. Czuła dziwny ucisk w okolicach żołądka, ale ignorowała go. Odwróciła głowę i wzrokim odnalazła Ginny i Neville'a - wsiadali właśnie do jednego z powozów, głaskając przy tym testrala za uchem. Po zeszłorocznych wydarzeniach w Ministerstwie, przez śmierć Syriusza, mogli zobaczyć te niesamowite stworzenia.
Hermiona szybko dogoniła parę i wślizgnęła się za nimi do środka.
Przez całą drogę do Hogsmeade, a potem do Londynu, Hermionie udało się uniknąć spotkania z Draconem - choc w pewnym momencie podróży pociągiem, było bardzo blisko. Gdyby nie to, że ktoś zatrzymał chłopaka w momencie, w którym miał wejśc do przedziału, w którym była razem z Ginny, Nevillem i Luną, byłoby już po niej. Na szczęście szybko użyła zaklęcia Kameleona i dokładnie w momencie, w którym draco wszedł do środka zlała się z otoczeniem.
- Weasley, widziałas może Gr... Hermionę? - spytał, wyraźnie siląc się na miły ton głosu. Neville skulił się odrobinę na siedzeniu, a Luna skierowała swoje ogromne, rozmarzone oczy prosto na Hermionę.
- Nie - odpowiedziała ruda i spojrzała znacząco na kompanów,którzy zgodnie pokręcili głowami.
Chłopak wyglądał na zawiedzionego taką odpowiedzią, co Hermiona przyjęła z uśmiechem na ustach.
- Gdyby się pojawiła, powiedz jej, że .... nieważne - potrząsnął głową, jakby chcial pozbyć się nargli i wyszedł z przedziału.
Jakimś cudem, nie zauważył jej również na dworcu, ani kiedy wsiadała z rodzicami do auta na parkingu.


Jak gdyby nigdy nic, dojechała do domu i przez całe cztery dni nie dostrzegła sowy lecącej w jej kierunku. Mimo to, co dzień rano wychodziła na zewnątrz i wpatrywała się w niebo wytęrzając wzrok, w poszukiwaniu ciemnej plami na niebie.
Nie, żeby spodziewała się listu od Draco, Harry'ego czy Rona, ale myślała, że chociaż Ginny się do niej odezwie. Już zaczynała myśleć, że i ona się od niej odwróciła, kiedo zobaczyła ogromnego, czarnego puchacza przysiadającego na ławce obok niej.
Sowa z pewnością nie należała do żadnego z Weasley'ów  - była za duża, za czarna i zbyt ogarnięta.
Zahuczała głośno i wyciągnęła nóżkę, do której był przywiązany list.
Hermiona odwiązała koperte i spojrzała na adres nadawcy - nic. Jednak z drugiej strony, ktoś, pochyłym, eleganckim pismem wypisał jej dokładny adres i nazwisko.
Drżącymi rękoma dziewczyna otworzyła list i zaczęła czytać.


                                                                           * * *


280 kilometrów dalej, Draco Malfoy spał sobie spokojnie w swoim wielkim łozu w Malfoy Manor.
No, może nie tak spokojnie.
W zasadzie całą noc dręczyły go koszmary z nim, Dumbledorem i Granger w rolach głównych.
W jednym z nich, był razem z Dumbledorem w lochach, i rzucał na niego Cruciatusa, a później wymawiał dwa słowa, które miały położyć kres zyciu dyrektora. I własnie w tym momencie do pokoju wchodziła Hermiona. Dumbledore uchylał się przed zaklęciem, a ono trafiało w Granger. Padała na ziemię z pustym wzrokiem, obraz się zamazywał, a w głowie Draco rozlegał się głośny, szyderczy śmiech straca.
Reszta snów była bardzo do tego podobna - on, dyrektor, dziewczyna. Tortury, Avada Kedavra i martwa Gryfonka.
Ale te koszmary były niczym w porównaniu do tego, który wyrwał go ze snu.
Avada rzucana na Dumbledore'a. Jego śmierć. I wtedy zjawia się Granger. Widzi Draco z uniesioną różdżką i martwego mężczyznę. Patrzy na Ślizgona z odrazą i odchodzi. Po prostu odchodzi.
Każdy normalny człowiek pomyślałby, że Draco oszalał. Co może być gorszego od śmierci?
Dla niego, gorsze było właśnie odejście Hermiony. Odraza w jej oczach. - To sprawiło, że obudził się zlany potem.
Przetarł twarz rękoma i usiadł na łóżku. Dostrzegł, że już po świcie, więc wstał i podszedł do okna, wypatrując sowy, ale nic nie zobaczył.
Żadnej wiadomości - od Blaise'a, od Pansy... od Granger.
Poczuł zawód - myślał, że choć dziś się odezwie, ale jak widać, przeliczył się. Zrezygnowany ubrał się i zszedł na dół, gdzie siedzieli już jego matka i ojciec.
Lucjusz został wypuszczony z Azkabanu kilka dni temu, dzięki swoim pieniądzom i szacunkowi, którym cieszył się jeszcze w niektórych kręgach.
Koło nich, krzątał się skrzat domowy, co chwilę cos przynosząc lub odnosząc.
- Witaj, Draco - odezwała się Narcyza - Wesołych świąt.
- Nawzajem - rzucił krótko.
Taaa, pomyślał. Na pewno będą wesołe. Przyjedzie rodzina... W które święto odwiedzi nas ciocia Bella, a w które wujek Voldemort? Pewnie przywiozą mi jakieś fajne prezenty! Tak, może nawet wujek przyniesie mi jakiegoś człowieka, owiniętego czerwoną wstążką, którego będę mógł torturować do woli! Super!
Draco z grobową miną usiadł do stołu i pociągnął łyk kawy, która okazała się być na tyle gorąca, że poparzył sobie język.
- Zmarszczko! - warknął - Kawa jest za gorąca! Przynieś mi nową, a tę wypij sama.
Skrzat natychmiast podbiegł do swojego pana przepraszając wylewnie i wlał w siebie zawartość filiżanki. Kawa była naprawdę gorąca, więc skrzatce łzy stanęły w oczach i zaczęła pokasływać, ale potulnie uciekła do kuchni i przygotowała nowy napój.
Lucjusz wydawał się być pod wrażeniem zachowania syna, natomiast Narcyza zachowała kamienną twarz.
Sam Draco nie rozwodził się nad tym co się stało, tylko zaczął leniwie jeść czekoladową babczkę.
- Bella wpadnie o pierwszej. - powiedziała Narcyza, przerywając posiłek.
Aha, pomyślał chłopak. A jednak ukochana ciocia go odwiedzi. To będzie naprawdę ciężki dzień.
Lucjusz nie znosił siostry swojej żony. Według niego, była za głośna, za pewna siebie, irytująca, niezrównoważona psychicznie i w dodatku wdzięczyła się do Czarnego Pana - Odrażające.
Wszystkie jej wizyty w domu Malfoyów kończyły się awanturą, a czasem nawet pojedynkami. Draco był już do tego przyzwyczajony, ale jego matka ciężko to znosiła. Było dla niej trudno patrzyć, jak jej mąż i siostra walczą ze sobą, ale najgorzej było wtedy, kiedy każde z nich kazało jej wybierać między sobą.
Draco skrzywił się i przez myśl przebiegło mu, że mógł zostać na święta w Hogwarcie, wykręcając się snuciem planów na zabicie Dumbledore'a. Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej?
- Gdybyś mogła powiedzieć swojej siostrze, że wolałbym uniknąć awantur chociaż w Boże Narodzenie - mruknął Lucjusz, nie podnosząc wzroku znad Proroka, którego czytał.
- Oczywiście.
I po tej, jakże fascynującej rodzinnej pogawędce, cała trójka powróciła do jedzenia.


                                                                          * * *


Granger,
Nie mogłem znaleźć Cię ani w Hogwarcie, ani na peronie. Odnoszę dziwne wrażenie, że mnie unikasz.
Wyobraź sobie, jak trudno było dostać mi Twój adres! Najpierw musiałem wysłać sowę do Snape'a, który dał mi adres do Weasley'ów, później, Twoja ruda kumpela za żadne skarby świata nie chciała mi dać Twojego.(A można by sądzić, że dałaby mi go za kilka galeonów, które mogłby uratować jej dom przed rozsypaniem się.)
Zmuszony więc byłem przechwycić jej list do Ciebie i tym sposobem wiem już gdzie mieszkasz.
Szczerze mówiąc, liczyłem na rozmowę, bo jakbyś nie pamiętała, to co się jednak wydarzyło.
( Nie, to nie była Twoja kolejna fantazja o mnie).
W każdym razie, doceń mój wysiłek i odpisz. Cokolwiek. Może być : "Malfoy, ty tępa fretko, całujesz jak sklątka tylnowybuchowa" ( I tak wiem, że to nie prawda.)
No nic, wesołych świąt, czy coś.
PS. List od rudej jest w kopercie. NIE CZYTAŁEM.
                                                                                                                                                Malfoy


Czytając ten list, Hermiona czuła, jak robi się coraz mniejsza i mniejsza, aż w końcu kurczy się do rozmiaró zegarka.
Z jednej strony,  te wszystkie słowa były takie... NieMalfoyowate, a z drugiej, te wtrącenia w nawiasach jakby chciały udowodnić, że jednak pisał to Draco Malfoy, ktry chyba uznał, że bez nich, list będzie zbyt poważny, a nawet odrobinę obsesyjny.
Nie podobało jej się, że chłopak wysłał tą wiadomość. Że wie, gdzie mieszka. Ani to, że pisał z Ginny. Bóg wie, co on jej wypisywał?
Ale najgorsza była ta chęć odpisania mu, napisania czegokolwiek, żeby tylko utrzymać z nim kontakt. Ale wiedziała, że nie może. Takie było jej postanowienie. Nie zaryzykuje przyjźni z Harrym i Ronem, dla jakiegoś głupiego chłopaka, w którym się zakochała.
Pocieszała się myślą, że ten stan kiedyś minie, nastolatki w kółko zmieniały obiekty westchnień, no i za rok kończą szkołę i nigdy już go nie spotka.
Złożyła list od chłopaka i schowała go do kieszeni kurtki, po czym wyjęła z koperty drugą, mniejszą. List od Ginny.




Kochana Hermiono!
Pewnie nie dziwi Cię mój list, w końcu są święta, więc Wszystkiego Dobrego! Także tego, żeby ta sprawa z Harrym i Ronem się polepszyła.
Wierz mi lub nie, ale wałkuję im godzinami, że powinni Cię zrozumieć i porozmawiać z Tobą jak cywilizowani ludzie, ale oni nadal swoje. Choć czasem wydaje mi się, że Harry zaczyna pękać.
A, no i właśnie. Wczoraj przed wczoraj wieczorem, dostałam list. Zgadnij od kogo.
Od Draco, uwierzysz?
Chciał ode mnie Twój adres, ale kazałam mu się popukać w czoło ( co on sobie myśli, że będzie Cię napastował?) 
Oczywiście, jak to on, nic sobie z moich słów nie zrobił i znów przysłał sowę. Napisał, że jeśli to zrobię, to obiecuje mi przestać szydzi z mojej rodziny. Chciał mnie przekupić, gnojek jeden.
Oczywiście wysłałam go do diabła, ale ne poddał się i napisał, że  nie będzie wredny dla Harry'ego, Neville'a i Luny, a może nawet spróbuje być miły, jeśli dam mu czego chce.
Kurczę, przez chwilę nawet chciałam się poddać, ale przypomniałam sobie jakie to dla Ciebie ważne, uratować przyjaźń z tymi dwoma prymitywami, jakimi są Harry i Ron, więc odmówiłam i uprzedziłam, że jak napisze jeszcze raz, to naślę na niego Moody'ego. Już nic nie odpisał. Uff.
Naprawdę mi przykro, że tak wyszło, ale jesteś silna, poradzisz sobie. No i masz mnie, a to już połowa sukcesu! Odpisuj szybko, chcę wiedzieć co u Ciebie.
                                          
                                                                                                                                        Całuję, Gin.


PS. Nie mów Harry'emu, że uważam go za prymitywa, jak już się pogodzicie. Jest nim, ale tylko czasami.






Hermiona, czytając list od przyjaciółki chichotała co chwilę.
Szybko wbiegła do domu i nie zdejmując nawet kurtki, wyjęła pergamin z szafki nocnej w swoim pokoju i odpisała.
Życzyła jej również wesołych świąt, podziękowała za jej postawę, kiedy Draco usiłował zdobyć jej adres ,a le napisała też, że i tak go zdobył. Dodała, ze u niej wszystko w porządku i że już niedługo się zobaczą.
Wsadziła list do koperty i nakazała sowie Dracona zanieść ją do Nory.


_________________________________________________________________________________
nie miałam imienia dla Skrzatki, to nazwałam ją Zmarszczka xD

























4 komentarze:

  1. Hmmm, no rzeczywiście. Też zauważyłam :) Niezła synchronizacja. Rozdział przejściowy jak zauważyłam :)Nie wiedziałam, że Draco się tak zżył z Hermioną. Wątek ze zdobyciem adresu ciekawy. Co do listu Dracona to pomyślałam to samo. Był taki nie Malfoyowski i trochę zawiało masochizmem :p ale podoba mi się nawet. Jest kilka literówek i napisałaś gdzie imię Draco przez małą literkę, ale jest ok. Ach i zrób tak, żeby podczas komentowania nie wpisywać tego kodu z obrazka, bo ostatnio przepisywałam go chyba ze 3 razy.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. okeej, okej, tylko nie wiem jak to zrobić ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Projekt -> Ustawienia -> Komentarze -> Pokazać weryfikację obrazkową dla komentarzy? klikasz na nie i zapisz :) Mam nadzieję, że to będzie ostatni komentarz, w którym będę musiała wpisywać ten kod.

      Usuń
  3. aaaaaaaaaaaaaaaa! chcę kolejny rozdział ! to jest po prostu genialne ! *.*

    OdpowiedzUsuń