Atmosfera w Pokoju Życzeń była tak napięta, że można by było zawiesić siekierę w powietrzu.
Zaistniała sytuacja irytowała go jednak, ponieważ można było jej uniknąć, ale jak zwykle, najpierw powiedział, potem pomyślał.
- Wiesz, że znam zaklęcia, o jakich ci się nawet nie śniło, Malfoy? - wycedziła Hermiona
-Ja znam za to jedno, ale bardzo skuteczne. Chyba domyślasz się jakie -uśmiechnął się przymilnie, ale zaraz rysy jego twarzy się rozluźniły ichłopak wybuchnął smiechem, opuszczając tym samym różdżkę.
Mimo całej tej niezrozumiałej sytuacji, ten odgłos wywołał w żołądku Hermiony dziwne sensacje.
- Malfoy! - warknęła, nadal trzymając różdżkę wysoko.
-Nie miałem pojęcia - wydusił między salwami śmiechu, - Że jesteś aż takłatwowierna. Żartowałem. - powiedział, robiąc krok w jej stronę.Dziewczyna nie zamierzała opuszczać różdżki, sądząc, że to zwykłyfortel.
- Mówię serio, żartowałem, Granger - znów podszedł bliżej, ale ona nie zareagowała - opuść różdżkę.
- Nie.
- Opuść różdżkę, Grangie - teraz dzielił ich tylko metr - długość ręki Hermiony i różdżki.
- Bo co? - zmrużyła oczy.
Draconiespodziewanie chwycił ją za nadgarstek. Niezbyt mocno, ale dość, abyzmusić rękę dziewczyny do opuszczenia, jednocześnie podchodząc takblisko, ze ich ciała niemal się stykały.
Hermiona nie wiedziała coczuła, kiedy jego dłoń wciąż trzymała jej rękę, kiedy jego oddechowionął jej twarz... Tak jak kiedyś na błoniach, zapatrzyła się w jegooczy zapominając kim jest i gdzie się zanjduje.Była na tyle blisko, żemogła policzyć każdą jaśniejszą plamkę w jego tęczówkach. Mogładostrzec, że jego źrenice rozszerzają się, a powieki lekko drżą.
Niewiedziała, kiedy poczuła na sobie przyspieszone bicie jego serca - wmiarę jak zbliżali się do siebie, pompowało krew szybciej i szybciej,jakby miało zaraz eksplodować. Nie minęła chwila, a oczy Draconazniknęły jej z pola widzenia, ponieważ przymknęła powieki, kiedy ichusta niemal się ze sobą zetknęły.
- Granger, co ty ze mną robisz? - szepnął chłopak, sparwiając, że ich wargi ocierały się o siebie.
Częśćjej chciała, aby Malfoy ją pocałował. Chciała tego tak bardzo, że ledwodawała dojśc do głosu innej jej częsci, która krzyczała słabym głosem"To Malfoy! To Malfoy!". I sekundę później, Hermiona wyrwała się z jegouścisku, nie pozwalając, aby stało się coś więcej, niż niewinnemuśnięcie warg. Odsunęła się do tyłu i wyszeptała:
- Muszę iść, mam Runy - i już jej nie było.
* * *
Draco siedział na Wieży Astronomicznej i rozmyslał o tym, co stało się w Pokoju Życzeń.
Czułsię fatalnie. Nie dość, że nie miał żadnego pomysłu na to, jak wykonaćzadanie dla Beznosego, po tym, jak ta durna Gryffonka rozpakowałapaczkę z naszyjnikiem, to jeszcze dobijaa go myśl, że czuł dziwneprzyciąganie do Granger.
Jeśli pół roku temu, ktoś powiedziałby mu,że coś takiego będzie miało miejsce, nie dośc, że by go wyśmiał, tojeszcze potraktował Cruciatusem, za to, że śmie sugerowac takie rzeczy.
Toco się działo, nie było norlane i wcale tego nie chciał, ale z drugiejstrony, nie miał na to żadnego wpływu. Każda komórka jego ciała ażrwała się do tego, aby ją poznać. Intrygowała go - jej rodzina, mugolskie życie, to skąd bierze tyle chęci do nauki... Nawet przyjaźć zBliznowatym i Wieprzlejem wydawała się ciekawym tematem.
Chiciałzrozumieć, dlaczego za pierwszym razem w Pokoju Życzeń, zrobiła to, cozrobiła, chcoć wcale nie musiała. Mogła go wyśmiać, mogła rzucić naniego jakieś zaklęcie, mogła pobiec po pozostałych Wybawicieli. Ale nie- musiała podejść, usiąść obok i go obejmować. I ta cała sytuacjadzisiaj, kiedy poczuł naglą chęć, by ją pocałować...
Paranoja. Obłęd.
Chybanic w tej chwili nie ucieszyłoby go bardziej niż to, że ta cała farsa,okazałaby się sennym koszmarem, z któego zaraz się obudzi i pójdzie nasniadania, gdzie razem z Zabinim będzie naśmiewał się do rozpuku z nieji całego tego towarzystwa.
Zamknął oczy, ale gdy znów je otworzył,poczuł głębokie rozczarowanie. Wciąż siedział na szczycie WieżyAstronomicznej, a jego głowa wciąż była pełna Granger.
Po chwili usłyszał kroki na schodach i zobaczył Blaise'a.
- Tu jesteś... Szukałem cię - powiedział czarnoskóry chłopak, podchodząc do niego.
- Musiałem trochę pomyśleć. - odparł blondyn.
Blaise od razu się zaciekawił. Usiadł koło Draco i zasypał go gradem pytań
- Chodzi o to, nie? Wiesz już jak to zrobić? Kiedy?
- Nie chodzi o to - zirytował się Draco - Czy to jedyny temat na jaki umiesz rozmawiać?
- Eh, no dobra - westchnął Blaise - Skoro nie chodzi o to, to o co ?
Dracodługo zastanawiał się, czy powiedzieć kumplowi o Granger. Przeczuwał,że pewnie i tak zostanie wysmiany, ale mimo wszystko postanowiłspróbować.
- Okej. Powiedzmy, że... lubię kogoś, kogo niepowinienem. To znaczy kiedyś jej nienawidziłem.... - po tych słowachoczy Blaise'a wyszły na wierzch, więc Draco szybko się poprawił - Jej wsensie, tej osoby. - brunet odetchnął z ulgą.
- No więc... jakby ci to... Poznałem tą osobę z innej strony rozumiesz? I wydaje mi się, że nie jest taka najgorsza.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zakumplowałeś się z Potterem>
- Oszalałeś?!
-No co! Gadasz jakieś bzdury! No bo o kogo nieby może chodzić? Potter?Weasley? Jeden, drugi trzeci... może jeszcze ta mała, ruda ? Plugawizdrajcy krwi. A może już kompletnie ci odbiło i chodzi o tę szlamę,Granger?
Blaise powiedział to z taką pogardą w głosie, że wpierwszym odruchu, Draco miał ochotę wyjąc różdżkę i jednym jejskinieniem, zmieść go z powierzchni ziemi. Dopiero po chwilioprzytomniał i posłał mu tylko wściekłe spojrzenie.
- Wiesz co?Myślę, że Czarny Pam nie wiedział co robi powierzając ci tozadania.Dostałeś kompletnego świra. - warknął Zabini, po czym zbiegł zeschodów.
Draconowi nie pozostało nic innego, jak tylko przeklinać go w myślach i udać się na Zielarstwo.
Czułsię fatalnie. Nie dość, że nie miał żadnego pomysłu na to, jak wykonaćzadanie dla Beznosego, po tym, jak ta durna Gryffonka rozpakowałapaczkę z naszyjnikiem, to jeszcze dobijaa go myśl, że czuł dziwneprzyciąganie do Granger.
Jeśli pół roku temu, ktoś powiedziałby mu,że coś takiego będzie miało miejsce, nie dośc, że by go wyśmiał, tojeszcze potraktował Cruciatusem, za to, że śmie sugerowac takie rzeczy.
Toco się działo, nie było norlane i wcale tego nie chciał, ale z drugiejstrony, nie miał na to żadnego wpływu. Każda komórka jego ciała ażrwała się do tego, aby ją poznać. Intrygowała go - jej rodzina, mugolskie życie, to skąd bierze tyle chęci do nauki... Nawet przyjaźć zBliznowatym i Wieprzlejem wydawała się ciekawym tematem.
Chiciałzrozumieć, dlaczego za pierwszym razem w Pokoju Życzeń, zrobiła to, cozrobiła, chcoć wcale nie musiała. Mogła go wyśmiać, mogła rzucić naniego jakieś zaklęcie, mogła pobiec po pozostałych Wybawicieli. Ale nie- musiała podejść, usiąść obok i go obejmować. I ta cała sytuacjadzisiaj, kiedy poczuł naglą chęć, by ją pocałować...
Paranoja. Obłęd.
Chybanic w tej chwili nie ucieszyłoby go bardziej niż to, że ta cała farsa,okazałaby się sennym koszmarem, z któego zaraz się obudzi i pójdzie nasniadania, gdzie razem z Zabinim będzie naśmiewał się do rozpuku z nieji całego tego towarzystwa.
Zamknął oczy, ale gdy znów je otworzył,poczuł głębokie rozczarowanie. Wciąż siedział na szczycie WieżyAstronomicznej, a jego głowa wciąż była pełna Granger.
Po chwili usłyszał kroki na schodach i zobaczył Blaise'a.
- Tu jesteś... Szukałem cię - powiedział czarnoskóry chłopak, podchodząc do niego.
- Musiałem trochę pomyśleć. - odparł blondyn.
Blaise od razu się zaciekawił. Usiadł koło Draco i zasypał go gradem pytań
- Chodzi o to, nie? Wiesz już jak to zrobić? Kiedy?
- Nie chodzi o to - zirytował się Draco - Czy to jedyny temat na jaki umiesz rozmawiać?
- Eh, no dobra - westchnął Blaise - Skoro nie chodzi o to, to o co ?
Dracodługo zastanawiał się, czy powiedzieć kumplowi o Granger. Przeczuwał,że pewnie i tak zostanie wysmiany, ale mimo wszystko postanowiłspróbować.
- Okej. Powiedzmy, że... lubię kogoś, kogo niepowinienem. To znaczy kiedyś jej nienawidziłem.... - po tych słowachoczy Blaise'a wyszły na wierzch, więc Draco szybko się poprawił - Jej wsensie, tej osoby. - brunet odetchnął z ulgą.
- No więc... jakby ci to... Poznałem tą osobę z innej strony rozumiesz? I wydaje mi się, że nie jest taka najgorsza.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zakumplowałeś się z Potterem>
- Oszalałeś?!
-No co! Gadasz jakieś bzdury! No bo o kogo nieby może chodzić? Potter?Weasley? Jeden, drugi trzeci... może jeszcze ta mała, ruda ? Plugawizdrajcy krwi. A może już kompletnie ci odbiło i chodzi o tę szlamę,Granger?
Blaise powiedział to z taką pogardą w głosie, że wpierwszym odruchu, Draco miał ochotę wyjąc różdżkę i jednym jejskinieniem, zmieść go z powierzchni ziemi. Dopiero po chwilioprzytomniał i posłał mu tylko wściekłe spojrzenie.
- Wiesz co?Myślę, że Czarny Pam nie wiedział co robi powierzając ci tozadania.Dostałeś kompletnego świra. - warknął Zabini, po czym zbiegł zeschodów.
Draconowi nie pozostało nic innego, jak tylko przeklinać go w myślach i udać się na Zielarstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz