Hermiona poczuła się jakby jej głowa oderwała się od jej ciała i zaczęła dryfować sobie obok niej. Niby
domyślali się z Harrym i Ronem jakie zadanie Lord Voldemort powierzył
Draconowi, ale usłyszeć to od nauczyciela to co innego.
Snape mierzył ją uważnym spojrzeniem, a ona pomyślała, że za chwilę zemdleje.
- Daj Draconowi robić to co musi – powiedział Snape. – Takie otrzymał zadanie i musi je wykonać. Czarny Pan tego oczekuje.
Albo
mi się wydaje, albo on nic nie wie o Śmierciożercach… Ale właściwie
skąd on wie o tym co ma zrobić Draco? I dlaczego mówi o tym tak
spokojnie?, myślała gorączkowo.
Na wszelki wypadek postanowiła nic o tym nie wspominać, aby nie pogorszyć sytuacji w jakiej się znalazła.
- Niech Draco robi to, co uważa za słuszne. Bądź dla niego oparciem, daj mu poczucie, że kogoś obchodzi, czy kimkolwiek chcesz dla niego być. Ja dopilnuję, aby nic
już więcej nikomu się nie stało.
- Zaraz, zaraz. Jak to więcej? Czy to znaczy, że to on rzucił urok na Katie?
- Tak.
- A… Profesor Dumbledore? – spytała zaniepokojona.
-
Profesor Dumbledore wie o zadaniu jakie zostało powierzone Draconowi. –
odparł Snape ze stoickim spokojem, z czym Hermiona nie mogła się
pogodzić. Sama miała ochotę krzyczeć,tupać nogami i ciskać przedmiotami.
Była przerażona.
- I nic z tym nie zrobi?! – wykrzyknęła tracąc cierpliwość.
-
To co zrobi, bądź czego nie zrobi Profesor Dumbledore, to wyłącznie
jego sprawa! – warknął mężczyzna i Hermiona od razu pożałowała swojego
wybuchu. – Draco nie może wiedzieć, że dyrektor wie o wszystkim, czy to
jasne?
- Tak.
Snape długo badał ją wzrokiem i pokręcił głową.
-
Granger, nie zajmuj się tym. – pochylił się nad biurkiem, jak to miał w
zwyczaju. – Wiem, że zapędy twoje,Pottera i Weasley’a nie dają o sobie
zapomnieć, ale mimo wszystko to nie jest wasz problem. Ty masz się tylko
zająć Draconem.
Coś
jest nie tak… Dlaczego on tak się zachowuje? Przecież to nie
nienormalne! Dlaczego po porostu nie wyczyści mi pamięci? I czemu tak mu
zależy, żebym wspierała Draco?, jej myśli krążyły chaotycznie po jej głowie. Musiała gryźć się w język, aby nie zacząć krzyczeć.
-
Profesorze… - zaczęła, siląc się na spokojny ton – dlaczego pan tak się
zachowuje? Wszystko mi pan powiedział, choć mógł pan wymazać mi pamięć
jednym skinięciem różdżki… - przerwała,bo Snape zrobił coś, czego nigdy,
przenigdy by się po nim nie spodziewała.Uśmiechnął się.
Nie
był to oczywiście szeroki,serdeczny uśmiech, jak u normalnego
człowieka. Kąciki jego ust uniosły się do góry tak, że było widać rząd
żółtych zębów. Musiała zacisnąć zęby aby się nie wzdrygnąć, bo ten widok
nie należał do przyjemnych.
-
Powiedzmy, że … naprawiam błędy młodości. – uśmiech zniknął z jego
twarzy (ku uldze Hermiony), a ton jego głosu znów był wyprany z emocji i
dziwnie obojętny – A teraz żegnam. I mam nadzieję,że rozumie pani, że
Potter i Weasley nie mają o niczym wiedzieć?
- Tak… skoro dyrektor wie… Do
widzenia. – wciąż skołowana wyszła z gabinetu i skierowała się do Wieży
Gryffindoru, ale nie zdążyła zrobić nawet trzech kroków, bo ktoś złapał
ją za ramię i wciągnął do jakiegoś ciemnego, ciasnego pomieszczenia.
- Co do…
- Cicho – usłyszała przy uchu szept.
- Malfoy? Oszalałeś? – wyrwała rękę z jego uścisku i odsunęła się na tyle, na ile pozwalała jej przestrzeń.
Chłopak tylko przyłożył jej dłoń do ust i wyjrzał przez szparę w drzwiach.
- Powiedz mi wszystko – ponownie zwrócił się do Hermiony zabierając swoją rekę.
-
Ale co? – Hermiona próbowała grać na zwłokę. Wiedziała dobrze o co mu
chodzi i czuła jak robi jej sięgorąco. Zawsze tak się działo, kiedy
musiała kłamać.
Przecież
nie mogę mu powiedzieć… Wtedy Voldemort na pewno zorientuje się, że coś
jest nie tak… I Snape… przecież tak dobrze zna się na Oklumencji… jeśli
ktoś się zorientuje, zrobią mu krzywdę…
Nie
chciała zastanawiać się,dlaczego ma na uwadze dobro swojego wroga, po
prostu postanowiła udawać przednim, że Snape wymazał jej pamięć.
- Nie udawaj. Wszystko co powiedział ci Snape – naciskał chłopak
-
Skoro uważasz, że to takie ważne… Rozmawiałam z nim o moim wypracowaniu
z Obrony. Powiedział, że jeśli muszę to mogę oddać mu dwie rolki
pergaminu więcej, ale nie mam co liczyć na dodatkowe punkty. Gbur.
- Co? Jakie wypracowanie? – Draco był całkowicie zbity z tropu.
- No, to , które mamy mu oddać w piątek, pamiętasz?
Malfoy chyba połknął haczyk, bo kiwnął głową.
- Czy ty w ogóle pamiętasz naszą rozmowę na dyżurze? – spytał nagle z… nadzieją w głosie.
I wtedy coś w niej pękło.
On naprawdę potrzebuj pomocy, pomyślała.
-
Tak. – szepnęła – Pamiętam każde słowo. Ale kiedy wyszedłeś… naprawdę
rozmawiałam z nim o wypracowaniu. –powiedziała patrząc mu w oczy, a
raczej starając się to zrobić, zważywszy na otaczającą ich ciemność.
- Jasne. Lumos. –
jego różdżka zapłonęła niebieskim światłem i teraz Hermiona widziała
wyraźnie jego twarz. W jego oczach, zamiast złości czy pogardy
dostrzegła smutek. Miał zmarszczone brwi i wykrzywione usta, a ona
zapragnęła wygładzić palcami wszystkie zmarszczki na jego czole, usunąć
oznaki smutku i niepokoju… ułożyć jego wargi w uśmiech…
- Draco?
- Hm?
- Przykro mi, że nie mogę ci pomóc – powiedziała – Chciałabym, ale nie mogę. Nie jestem w stanie.
Dotknęła
jego lewego ramienia,podwinęła rękaw białej koszuli i pogładziła palcem
Mroczny Znak. Zrobiła to zupełnie instynktownie, czuła, że musi
przekonać się, czy jest prawdziwy.
Był. Niestety.
Kiedy
jej palce dotknęły jego chlodnej skóry, poczuła miłe dreszcze
przeszywające jej ciało. Przeraziła się,kiedy zdała sobie sprawę, że
poczuła coś takiego dotykając Dracona Malfoya.Kiedy jednak zorientowała
się, że mogło to być spowodowane tym, że dotknęła czarno magicznego
środka komunikacji, poczuła się jeszcze gorzej.
Z dwojga złego, wolała chyba ta pierwszą opcję.
Draco,
o dziwo nie wziął ręki,nie odskoczył z obrzydzeniem, ani nie odepchnął
jej jak się spodziewała.Przemknęło jej przez głowę, że musi być naprawdę
zdesperowany.
Patrzył na nią niewidzącym wzrokiem, jakby nie wiedział co zrobić.
- Pójdziesz ze mną na przyjęcie do Slughorna? – wypalił nagle. Hermina zachichotała, rozładowując napięcie.
- Myślałam, że to ja powinnam cię zaprosić, w końcu to ja jestem w Klubie Ślimaka.
- A miałaś taki zamiar? – uniósł znacząco brew.
- Powiedzmy, że rozważałam taką opcję – parsknęła.
- Tak myślałem..
- Nie bądź taki pewny siebie.
- Więc? – ponowił pytanie.
-
Nie wierzę, że to mówię, ale pójdę. Co mi tam. – odpowiedziała i
wyszła z ciemnego pokoiku, który okazał się być składzikiem na miotły.
robi się coraz ciekawiej a to dopiero 13 rozdział :) poszesz coraz lepiej :D sama chciałam napisać opowiadanie o dramione ale mi nie wychodziło więc dałam sobie spokój :(
OdpowiedzUsuńoby tak dalej :D