Kilka dni po Nowym Roku, Hermiona stala przed
kominkiem w salonie swojego
domu i żegnala się z rodzicami.
Ponieważ Ministerstwo zorganizowało połączenie szkoły z
siecia Fiuu, uczniowie
mogli bezpiecznie dotrzeć do Hogwartu.
- Trzymaj się Hermiono. - powiedziała matka dziewczyny i cmoknęła ją w policzek.
- Ty też mamo.
Pan Granger objął córkę i życzył powodzenia, po czym
dziewczyna weszła do
kominka.
- Ach, i pamietaj. Kimkolwiek jest ten chłopak, przez
którego jesteś taka
smutna, wierz mi że nie jest tego wart - dodała
brązowowłosa kobieta
usmiechajac się cieplo.
Och mamo, gdyby to było takie proste, pomyslala
Hermiona.
Wiedziała, że jej matka coś podejrzewa, bo od samego przyjazdu do domu
przyglądała jej się zatroskanym wzrokiem, ale nie sądziła, że powie cokolwiek na ten temat.
Uśmiechnęła się do swojej rodzicielki i nie tracąc czasu, krzyknęła "Hogwart!"
Zaczęła wirować wokół własnej osi, przed oczami migały
jej różne
pomieszczenia, aż w końcu wylądowała w kominku w
gabinecie Profesor
McGonagall.
- Witam, panno Granger. - odezwała się kobieta i
wróciła do swoich
poprzednich zajęć.
- Dzień dobry, pani profesor - odpowiedziała i czym prędzej wyszła z
gabinetu, nie chcąc
zabrudzić podłogi popiołem.
Od razu skierowała się do portretu Grubej Damy, mijając po drodze znajomych.
Weszła do Pokoju Wspólnego, gdzie była już spora grupa uczniów.
- Witaj Hermiono - Neville powitał ją uśmiechem.
- Cześć, Neville - Hermiona odwdzięczyła mu się tym samym - Widziałeś ...
Nie zdazyla dokończyć zdania, kiedy za
plecami usłyszala głos Ginny.
- Hermiono!
- Ginny! Rany, ale się stęskniłam! - rzuciła się
przyjaciółce w ramiona.
- Och, ja też! Mam ci tyle do opowiedzenia!
Razem weszły do sypialni gdzie czekały na nie ich kufry i nie rozbierając się z płaszczy usiadly na lóżku.
- Jak tam Draco? - spytala Ginny,jak zwykle przechodząc do sendna sprawy bez zbędnych ceregieli.
Hermiona, która nie chciała wdawać się za bardzo w ten
temat, postanowiła
udawać, że było i minęło.
- Daj spokój. Nie wiem co mnie wtedy napadało. Malfoy,
serio? Chyba
oszalałam.
- Przeciez sama mówiłaś... Zakochałaś się... - ruda
kompeltnie nie
wiedziała o co chodzi.
- Właśnie mówię, musiałam oszaleć! Nic do niego nie
czuję, nie wiem co
sobie uroiłam. Może ten kretyn dolał mi do czegoś Amortencję? Kompletny
idiota. - zakończyła kręcąc głową z udawanym oburzeniem.
Ginny zmrużyła swoje bystre oczy, ale po chwili tylko skinęła głową.
- A co tam u ciebie?
- Harry, Ron i ja dużo rozmawialiśmy o tobie i tym
ptasim móżdżku.
Postanowili, że pogadają z tobą po powrocie, ale
myśle, że jeśli
sprzedasz im tę samą bajeczkę co mi, problemu nie
będzie.
- Jaka bajeczkę? - Hermionie nagle zrobiło się gorąco.
- Wiesz dobrze, że nie umiesz kłamać. Ja się na to nie
nabiorę, ale oni
pewnie tak.
- Ginny, ja..
- Posłuchaj. Mów co chcesz, ja wiem swoje. Możesz
sobie wmawiać, proszę
bardzo. A teraz idź do nich i z nimi pogadaj, zdaje
się że już wrócili.
Ginny wstała i wahając się chwilę, wyszła z dormitorium, zostawiajac
Hermione samą.
Po chwili jednak ona też wyszła i dopadła Harrego i
Rona, kiedy wchodzili
właśnie przez dziurę pod portretem.
Rozmowa przebiegła spokojnie.
Hermiona powiedziala im oczywiście to samo co Ginny, ale niestety oni też wyczuli kłamstwo.
- Znam cie lepiej niż siebie Hermiono - powiedzial
Harry spokojnym tonem, nie zważając na Rona,
który co jakiś czas prychał pogardliwie.
- Gdyby to była Amortnecja, latałbyś za nim non stop i ślinila się z nim
na każdej przerwie, a nie skrzętnie ukrywała to przed
nami, by później
przyznać się do wszystkiego że łzami w oczach.
- Harry...
- Nie przerywaj. Wierz mi, że rozumiem twoje
położenie, wiem że jak
wpadłaś, to wpadłaś, ale musisz zrozumieć, że będąc z
Malfoyem,
automatycznie ja i Ron nie możemy ci ufać. Nie możemy
mieć pewności, że nie
wygadasz mu się, choćby przypadkiem, o wszystkim o czym
rozmawiamy między
sobą. Przykro mi.
- Ale ja nie jestem z Malfoy'em - przerwała dziewczyna - I nigdy nie będę.
To chyba oczywiste, że wy jesteście dla mnie najważniejsi - powiedziala
glośno i wyraźnie.
- Slucham? Jak to nie... - zdziwił się Ron, który - nie licząc pomrukiwań - odezwał się po raz pierwszy.
- Mam gdzieś tego durnego cepa, który pewnie i tak potraktowałby
mnie jak
swoją kolejną zabawkę. Wiem co się dla mnie liczy. Wy
się liczycie. I
nikt inny. - te słowa z trudem przeszły jej przez
gardło, ale wiedziała,
że nawet gdyby przyjaciele nie mieli nic przeciwko jej
relacji ze
Ślizgonem, on na pewno nie traktował by jej na
poważnie.
Po tych słowach, Harry pochwycił Hermionę w ramiona i
zaczął ściskać.
- Miona, jak dobrze że wróciłaś! - powiedział - Już
się bałem, że nas
zostawisz dla tego tlenionego półgłówka.
- Coś ty - odpowiedziała udając wesoły ton i przytulając Rona - to w
końcu tylko Malfoy.
* * *
Dwóch Ślizgonów wchodziło właśnie do Wielkiej Sali, w
której panowało
ogólne poruszenie.
Uczniowie przekrzykiwali się i rozmawiali o czymś bardzo podekscytowani.
Draco i Blaise usiedli przy stole Slytherinu i
zapytali Pansy o co chodzi.
- Wywiesili ogłoszenie o kursie teleportacji.
Szóstoklasiści jakby dostali
świra. - wywróciła oczami, po czym włożyła do ust kawałek kiełbaski.
Więc o to chodzi, pomyślał Draco lekko zawiedziony. Wcześniej myślał, że może
Snape'a wywalili że szkoły, dlatego wszyscy się tak
cieszą.
Ale nie. Tłustowłosy siedział jak zwykle na swoim
miejscu przy stole
nauczycielskim i z grobową mina świdrował wzrokiem
blondyna.
Draco odwrocił wzrok i dostrzegł Hermionę siedzącą przy stole Gryffindoru
razem z resztą Wybawicieli. Śmiali się w najlepsze,
choć dziewczyna
wydawala się być w gorszym nastroju niż reszta jej
przyjaciół.
Weasley obejmuje PsychoLunę w pasie, a Potter mizdrzy się do Rudej Zołzy,
pomyślał. Tylko Granger jest sama, to pewnie dlatego
jest jakaś taka przybita.
I nagle w głowie chłopaka pojawił się bardzo dziwny i
irracjonalny obraz.
Ta sama scena, na którą teraz patrzyl, z jedną mała
różnicą.
Granger nie była sama - Draco siedział obok niej i pieszczotliwie
mierzwił jej włosy.
Mimo, że przez ułamek sekundy poczuł nieprzyjemne
ukłucie, na myśl, że
tak nigdy nie będzie, za chwile potrząsnął głową i
wzdrygnął się w geście
obrzydzenia.
W Nowy Rok coś sobie obiecał i chciał tej obietnicy
dotrzymać. Nie mial teraz ani sily ani czasu na zajmowanie się Gryfonką.
Nałożył sobie tosty i wciągnął Blaise'a w rozmowę o
Quidditchu, jednak do
jego myśli wciąż wkradały się ułamki wspomnień.
* * *
Pierwszą lekcją po świętach, były zaklęcia, które Gryfoni ( ku
rozczarowaniu
Hermiony ) mieli razem że Ślizgonami.
Z poczatku lekcji wszystko było dobrze. Draco ani razu
nie podszedl do
Hermiony, nie wysłał żadnego liściku, nie odezwał się. Naprawdę to Hermionę ucieszyło
i nastawiła się, że tak będzie już cały czas, jednak myliła się.
Kiedy profesor Flictwick rozdał im płachty
materiału z rożnorakimi
plamami i kazał ćwiczyć zaklęcie czyszczące, Draco
rzucił swoją pierwszą
kaśliwą uwagę.
- No, Wieprzlej, lepiej dobrze się naucz tego
zaklęcia. Zauważyłem, że
pełno wokół ciebie SZLAMU. Zrób coś z tym, bo zasyfi
niedługo cala
szkole.
Ron od razu zareagował. Wyciągnął różdżkę i wymierzył ja w Ślizgona.
- Odszczekaj to Malfoy, albo zaraz .. Zaraz..
- Co, nie wiesz co powiedzieć? Czy wreszcie
zrozumiałeś że mam rację? - prychnął.
Wydawał się być rozbawiony zachowaniem Rona.
Flictwick, ktory byl zajęty rozdawaniem uczniom
materiałów, zupełnie nie
zwrócił uwagi na tę wymianę zdań.
Hermiona za to poczuła się ugodzona do żywego. Było
jej przykro, że po
tym wszystkim co się stało, on nadal traktuje ją w ten
sposób, jednak nie
zamierzała pzostać mu dłużna.
- Wiesz, - odezwała się - myślę, że jeżeli mamy
pozbywać się szlam,
można by poprosić o pomoc twojego ojca.
Draco zrobił glupkowatą mine, nie mając pojęcia do
czego dziewczyna
zmierza.
- Ach, w końcu on wie o tym dość sporo. Mało to się
ich natorturował i
pomordował w służbie dla Voldemorta? - warknęła
podchodząc bliżej niego i
Rona, który nadal trzymał różdżkę wysoko w górze.
Na słowa Hermiony, Draco poderwał się z miejsca na
którym siedział i też
podszedł bliżej. Teraz patrzyła na nich cała klasa, wybałuszając oczy ze zdziwienia.
Draco nie zwrócił uwagi na zszokowane miny innych uczniów, ani na to, że
nauczyciel właśnie wyszedł na chwile do swojego
kantorka, po dodtakowe
materialy.
- Wpisać cię na listę? Chętnie popatrzyłbym na to jak
skręcasz się z bólu
we własnej krwi. - warknął cicho, wiec słyszała to
tylko Hermiona, Ron i
Harry.
- Levicorpus! - krzyknęła dziewczyna dobywając różdżki
z kieszeni szaty.
Blondyn nie mógł zareagować. Już po chwili wisiał głową w dół, wyśmiewany
przez Gryfonów.
Harry, Ron i Neville wymierzyli różdżki w Ślizgonów,
którzy chcieli rzucic
się na pomoc Draconowi.
- I co teraz? - szepnęła Hermiona stojąc na wprost
niego i uśmiechając się
słodko. - Szamotaj się, jak chcesz - dodała widząc, że
chłopak próbuje
jakoś wrócić do normalnej pozycji.
- Do miłego, Dracusiu - warknęła na koniec, bo
zauważyła kątem oka, że
drzwi profesorskiego kantorka się uchylają, a potem
machnęła różdżką i
Draco spadł z łoskotem na kamienną posadzkę.
Przyjaciele Hermiony widzac nauczyciela też opuścili
różdżki i udali, że
głęboko skupiają się na niewerbalnym ćwiczeniu
zaklęcia czyszczącego.
Flictwick nie zauważył całego zajscia, za co
Hermiona w duchu
dziekowała Bogu. Ślizgoni również nic nie mowili, ale
za to Draco posłał
jej najbardziej przerażające spojrzenie, jakie
kiedykolwiek widziala.
Odwrocila wiec szybko wzrok i pozbyla się szybko kilku
plam na tkaninie, wiedząc już,
że za to co zrobiła, chłopak nie da jej spokoju.