poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 27

I tak oto pragnę wam przedstawić kolejny rozdział moich wypocin :)
Akcja się rozkręca i myślę, że będzie coraz lepiej. 
W każdym razie, bardzo proszę o wyrozumiałość względem dodawania notek, bo ja naprawdę zapieprzam jak dziki osioł. Mnóstwo sprwdzianów, a do wystawienia ocen proponowanych miesiąc z hakiem. Plus warsztaty przygotowawcze na studia i milion innych rzeczy. A spać kiedyś trzeba. Naprawdę staram sie dodawać rozdziały jak najszybciej, no ale nigdy nie bede dodawać ich dzien po dniu...
Anyway, zapraszam do czytania i komentowania!

+ Angusa, kochana, dodaj coś wreszcie, bo naprawdę... u sy cham... ______________________________________________________________________________





Kiedy Hermiona doszła do Wieży Gryffindoru i przeszła przez dziurę pod portretem, rzuciły się na nią dwie postacie.
- Słyszeliśmy od McGonagall co się stało! - wykrzyknęła Ginny. Widząc, że Hermiona jest bliska łez, poklepała ja po ramieniu.
- Naprawdę rzuciłaś na Malfoy'a Cruciatusa? - spytał Harry, który nawet nie próbował ukryć tego, że był w głębokim szoku. Dziewczyna przełknęła ślinę i rozejrzała się dookoła - dostrzegła kilka ciekawskich spojrzeń, więc bez słowa poszła na górę, do dormitoriów chłopców. Harry i Ginny bez wahania pobiegli za nią.
- Tak - odpowiedziała Hermiona, kiedy zamknęła za sobą drzwi.
- Hermiono, jak...
- Och! Gdybyś słyszał co on mówił... Sam byś to zrobił! - wybuchnęła w końcu. - To wszystko jego wina! To była jego butelka miodu! Co za nieodpowiedzialny... - nagle zamilkła i wzięła kilka wdechów by sie uspokoić. Kiedy znów przemówiła jej głos był całkowicie pozbawiony emocji. - Wcale się tym nie przejął. Powiedział, że go to nie obchodzi...
- Ale to nie powód, żeby rzucać na ludzi takie zaklęcia! I... nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale nawet w Malfoy'a. - Harry pokręcił głową.
- Przestań! Myślisz, że mi jest łatwo przez ten cały czas?! - krzyk Hermiony był tak przenikliwy, że Harry aż odskoczył do tyłu.
- Miona... - jeknęła zrezygnowana Ginny - Posłuchaj... wiem, jak się czujesz...
- Nie wiesz! Nikt nie wie!
- Wiem, że jest ci trudno znosić Malfoy'a po tym co się stało, a teraz kiedy przez jego nierozwagę Ron jest w Skrzydle Szpitalnym...
- Ginny, ja już dłużej tak nie mogę - wyszeptała dziewczyna - Nie mogę znieść tych jego spojrzeń pełnych nienawiści... Tonu jego głosu... Tego, że tak dałam się nabrać.
- Hej... - ruda podeszła do przyjaciółki i oplotła ją ciasno ramionami. Harry skorzystał z okazji i wymknął się z pokoju czując, że to będzie babska rozmowa. I miał rację - ledwo zamknął za sobą drzwi, a Hermiona rozpłakała się. Ginny starała się ją za wszelką cenę uspokoić, ale nie było to łatwe.
- Ale nie wywalą cię przez niego ze szkoły, nie? - spytała, kiedy szloch Hermiony przeszedł w ciche pociągnięcia nosem.
- Nie. Dumbledore powiedział, że szkoda byłoby zmarnować taki talent. - dziewczyna uśmiechnęła się, odsuwając od Ginny. - Ale odjął nam punkty no i... mamy dziś razem szlaban.
- Gdzie?
- W... W Zakazanym Lesie, dziś w nocy.
- Co? Czy ten Stary Drops kompletnie zwariował? Wysyłać dwoje uczniów, samych, nocą do lasu, w którym są, olbrzymy, wielkie pająki, wilkołaki... i Merlin wie co jeszcze!
- Chyba ma nadzieję, że nauczymy się ze sobą współpracować i w razie niebezpieczeństwa pomożemy sobie nawzajem.
- Taaak, coś czuję, że w razie niebezpieczeństwa to byś go tam zostawiła. - parsknęła Ginny, odgarniając z twarzy Hermiony niesforny kosmyk i zakładając go jej za ucho.
Dziewczyna skwasiła się.
- Nie, Gin. Zrobiłabym wszystko, żeby go uratować.







* * *





- No, no, stary! - wykrzyknął Blaise, gdy tylko zobaczył Draco wchodzącego do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
- Co?
- Granger rzuciła na ciebie Cruciatusa? - spytał - Musiałeś nieźle ją wkurzyć.
Draco opadł na kanapę obok chłopaka.
- Wiem. Wkurzyłem - jego mina mówiła, że nie jest z siebie zadowolony.
- Cała szkoła już huczy. Irytek lata po korytarzach i wrzeszczy "Granger rzuciła Crucio na Malfoy'a! Niech tylko jego ojciec się o tym dowie! Wylecą ze szkoły!" - sparodiował skrzekliwy głos poltergeista - Coś ty jej zrobił? Zabiłeś jej kogoś?
- Prawie - mruknął pod nosem Draco, ale Blaise na szczęście tego nie usłyszał. - Chyba si.ę wkurzyła o te ciągłe docinki. - dodał głośniej.
- To może daj jej na jakiś czas spokój. - poradził Zabini, ale nie ukrywał, że cala ta sytuacja bardzo go bawi.
Bardzo, cholera, śmieszne, pomyślał blondyn.
- Może. - powiedział i nalał sobie pełną szklankę Ognistej Whiskey. - Dyrektorek dał nam dziś szlaban w lesie.
- No jasne! - zarechotał brunet. - Kiedy?
- W nocy.
- Weź ją tam zostaw, niech ją pożrą jakieś wilkołaki, czy coś. Można też... - zniżył głos do szeptu - Napuścić na nią Greybacka. - mrugnął do przyjaciela.
- Czyś ty ochujał?! - Draco poderwał się na równe nogi, rozlewając whiskey po podłodze. - Pogięło cię?!
- Weź wyluzuj, stary, żartowałem. - Blaise pokręcił głową z niedowierzaniem - Ona ma na ciebie zły wpływ. Zaczynasz... no wiesz... - zagwizdał znacząco, kręcąc palcem przy głowie.
Draco westchnął. Wiedział, że to co mówi Blaise, jest prawdą. Wypił resztkę płynu, który został w szklance i poszedł do swojej sypialni, gdzie rzucił się na łóżko.
Przejął się Weasley'em, fakt. Ale jeszcze bardziej przejął się tym, że Granger użyła Zaklęcia Niewybaczalnego. Ona! Przecież ona tego nienawidziła! Robiąc to, zniżyła się do poziomu zwykłego Śmirciożercy... Do jego poziomu.
Draco pomyślał, że dziewczyna chyba też nie ma się najlepiej ostatnimi czasy. A teraz? Bum. Wybuchła.  Musiał przyznać, że niespecjalnie był zdziwiony, kiedy to się stało. Bardziej, w jaki sposób. Jak bardzo musiała być wściekła, żeby chcieć mu zadać taki ból? Draco dobrze wiedział co się dzieje, kiedy zostanie się ugodzonym takim zaklęciem, w końcu nie raz mu się dostało.
To było jak... Jakby każdy nerw jego ciała był przypalany żywym ogniem. Czuł ciężar, nie mógł złapać oddechu, miał wrażenie, że zaraz umrze i w takim momencie, faktycznie tego chciał.
A potem ból znikał, tak szybko jak się pojawiał, zostawiając ciało w dziwnym otępieniu.
Draco otrząsnął się z zamyślenia - miał dość przypominania sobie tej tortury, bo czuł, jakby to znowu się działo.
Wstał z łóżka i przebrał się w wygodniejsze ubranie - w końcu czekała go wycieczka krajoznawcza do Zakazanego Lasu. Z nią.
Znów to samo, pomyślał. Znów będziemy po sobie jeździć, jak pociąg po świeżo położonych szynach. Nie daj Merlinie, coś nas tam jeszcze dowie, to koniec. Chyba, że jak będziemy tak się na siebie drzeć, to wszystkie stwory pouciekają gdzie pieprz rośnie.
Wyobrażając to sobie, Draco wrócił na dół, gdzie z Blaise'm siedziała teraz Pansy.





* * *




Punkt dwudziesta druga, Draco I Hermiona stawili się pod gabinetem Filcha, który jak tylko ich zobaczył, zaczął mamrotać coś o torturach i o tym, jakim zbawieniem była dla szkoły Umbridge. 
Hermionie natychmiast przypomniało się, jak w pierwszej klasie szli do Zakazanego Lasu z Harrym, Ronem i Hagridem, bo dostali szlaban za bycie poza dormitorium w nocy.
- Prawie jak w pierwszej klasie, co, Granger? - zakpił Draco, kiedy Filch zostawił ich samym sobie na granicy Lasu.
- Prawie. - mruknęła i zrobiła pierwszy krok. Chłopak podążył za nią z zapaloną różdżką, rozglądając się dookoła.
Chciał jakoś zagadać do Hermiony bez wieszania na niehj psów, ale ona nie okazała się byc tym zainteresowana.
- Będziesz tak milczeć całą noc? - spytał.
- Taki miałam zamiar, ale widać to nie będzie takie łatwe, morderco.
Dracona te słowa ugodziły niczym sztylet wbity prosto w serce, ale po chwili zmazał grymas ze swojej twarzy i przybrał maskę obojętności.
- Ej, przecież nikt nie zginął. - rzucił lekko, jak gdyby nigdy nic.
- Jeszcze.
- Jeszcze. - powtórzył szeptem zrezygnowany. - Lepiej znajdźmy jakieś miejsce,gdzie będzie można usiąść. - wyprzedził Hermionę mówiąc "Lumos Maxima". Światło wypływające z jego różdżki oświetliło większy obszar lasu. Chcąc nie chcąc, Hermiona zrobiła to samo.
Maszerowali po lesie następną godzinę nie odzywając się do siebie - każde z nich, pogrążone było we własnych myślach, tak bardzo do siebie podobnych. Oboje zastanawiali się, co będzie dalej. Z nimi, z ich przyjaciółmi, ze szkołą. Jak daleko zajdą niektóre sprawy, które spędzały im sen z powiek...
Mimo tego, Hermiona nie mogła zignorować rosnącego poddenerwowania, które ją ogarniało. Byli bardzo daleko od zamku - już pół godziny temu światła ledwo majaczyły w oddali - teraz wokół nich były tylko wielkie, stare drzewa. Co jakiś czas mogli usłyszeć dziwne odgłosy zza krzaków, jakby las ich obserwował. Sami niewiele mogli zobaczyć przez gęstą, ciężką mgłę przyprawiającą o dreszcze.  Hermiona ledwo mogła dostrzec przez nią Draco, bo chłopak szedł szybkim krokiem, kilka metrów przed nią.
- Mógłbyś łaskawie trochę zwolnić? - spytała a z jej ust wydobył się obłoczek pary. Kiedy nie posłuchał, podbiegła kawałek. - Draco, zwolnij! - krzyknęła.
Chłopak natychmiast stanął i odwrócił się w jej stronę. 
- Żebyś zwolnił, nie nadążam... - powtórzyła, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Wcześniej. Powiedziałaś...
I wtedy Hermiona uświadomił sobie swój błąd. Powiedziała "Draco", zamiast "Malfoy".
Merlinie, jak mogłam się zapomnieć? Naprawdę, Granger, wzięłabyś się w garść, zganiła się w myślach czerwieniąc się mocno. Była naprawdę wdzięczna, że w ciemnościach lasu nie było nic widać.
Draco wwiercał się w nią spojrzeniem, a ona nie mogła odwrócić wzroku - za bardzo bała się, co będzie dalej. Chciał ją wyśmiać? A może skorzystać z okazji i odegrać się za incydent w lochach?
Zdradziłam się, pomyślała. Cholera, cholera, cholera. Jak mogłam być tak lekkomyślna...?
Chłopak zrobił kilka kroków w jej stronę, ale po chwili znów stanął jak wryty, wsłuchując się w dźwięki lasu. Poczuł przenikliwe zimno przenikające jego szatę, która była przecież obłożona zaklęciem grzejącym. Chłód zdawał się dotykac nie tylko jego ciała ale też duszy/ Był pewien, że dziewczyna poczuła to samo. Po chwili dostrzegł, że wzrok Gryfonki przesuwa sie po ziemi, która zaczynała powoli się obladzać, jakby nagle temperatura spadła do minus dwudziestu stopni.
- O nie... - jęknęła Hermiona i zacisnęła palca na swojej różdżce.
Draco bez wahania podszedł do niej i obrócił ją do siebie plecami, wyciągając swoją różdżkę przed siebie.
- Dementorzy.




* * *


także tego. znów mnie zjecie za to, że nic się nie wyjaśniło. No, i tak prawdę mówiąc, jeszcze długo się nie wyjaśni. Niestety. Też bym chciała, żeby to się stało trochę wcześniej, bo biedaczyska bardzo się męczą, ale cóż. Taką jestem złą autorką i każę im cierpieć katusze. :D




3 komentarze:

  1. czyżbym miała ten zaszczyt i była pierwsza? Aż, w takim razie, najpierw się przedstawie. bo napewno mnie nie kojarzysz. Więc nazywam się Skyler i przez 2 dni przeczytałam wszystkie notki. kicz z tym,że kończyłam o 5 rano i w szkole cały czas gadałam o tym,że muszę wiedzieć co będzie dalej, a nikt nie wiedział o co mi chodzi ;) Liczy się tylko to,że masz niezmierny talent i nawet nie wiesz, jak się cieszę,że trafiłam na twojego bloga.
    jako,że sama prowadze teraz dokłądnie 5 blogów,wiem, jak ciężko jest to wszystko ogarnąć, więc nie robię ci wyrzótów,że notki ukazują się nieregularnie ;* Wręcz przeciwnie ;)
    Strasznie podoab mi się twój styl pisania, i szczerze powiedziawszy,pokazałaś Hermioną i Dracona w innym świetle, chociazby przez ostatnie rozdziały.
    Nigdy nie spodziewałabym się po grfonce,że rzuci Cruciatusa na Malfyoa, ale w sumie to się nie dziwę. Przecież Ronmógł zginąć, a Miona się z nim przyjaźni, więc to jest normalne. Dobra nie tak normlane, ale...o ujmę to tak. Draco sobie zasłużył.
    Gdy to przeczytałam, automatycznie przeszły mnie dreszcze, i po chwili myśl"o boże,żeby ją ze szkoły nie wywalili" no i na szczęście tylko dostali szlaban, co w takim przypadku graniczy się z cudem <3
    Ach, a teraz tak do tej mojej ulubionej sceny z tego rozdziału.
    Miona powiedziała doblondyna Draco! Niby tak mało znaczące a jednak. Coś pękło między nimi i gdy już myślałam..że jednak jakąś chwilę będą ze sobą dzielić, to BAM. I Dementorzy. Naprawdę genialnie ;* Trzymasz czytelnika w niepewnośći i komplikujesz wszystko.
    To rzeczy najbardziej lubię w każdym blogu a tobie przychodiz to z łatwością.Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się twoje opowiadanie.
    Tak wiem, powtarzam się, ale taka jest prawda. Uwierz,gdy ja się wciągam w blog nic nie umie mnie od niego oderwać i tak było z twoim,więc teraz będę się nim w cholerę jarac, jak pozwolisz ;)
    Jako,że wyraziłam swoją radość, teraz prosiłabym cię o informowanie mnie nie wiem, na blogach,albo po prostu na gg które już ci podaję:17234740.
    byłabym wdzięczna ;*
    A jeżeli masz ochotę to zapraszam na moje świeże opowiadanie o dramionie,które założyłam razem z moją przyjaciółką. http://for-hate-to-love.blogspot.com :)
    Na razie dodani są tylko bohaterowie, ale mimo to,zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Naprawdę trzymasz czytelnika w napięciu. Akcja była naprawdę dynamiczna i nieprzewidywalna. Ach, ale z drugiej strony to szkoda, że tak nagle pojawiły się dementorzy. Byłam nieźle ciekawa zachowania Dracona. Może ta wspólna walka ich jakoś scali :) Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ●︿●
    PS. Zapraszam do siebie. Jest 38 rozdział. Trochę krótki, ale jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeej. Draco zmienia się przez Hermione. Jakoś tak szanuje ludzi bardziej (ok, nie okazuje tg ale wieprzleja żałował), Hermiona zmienia się przez Draco (CRUCIATUS!) Na prawde kocham w twojej wersji. ; d

    OdpowiedzUsuń