niedziela, 7 października 2012

Rozdział 24

Kochani moi! Wiem, że ostatnio w rozdziałach wieje nudą, ale zwyczajnie muszę zrobić to 'przejście', żeby akcja nie była tak ' z dupy' ;D W nastęopnym będzie ciekawiej, a w 26 totalnie ruszy z kopyta i będzie gnój ;D
Dziękuję za poprzednie komentarze i proszę o nowe, bo to głównie one motywują mnie do pisania kolejnych rozdziałów.


_______________________________________________________________






- Pożałujesz tego. - Draco już chciał krzyknąć 'Crucio', ale nagle stanęła mu twarz Granger, kiedy w czwartej klasie Moody ( a raczej Barty Crouch Jr. ) uczył ich o zaklęciach niewybaczalnych.

Brzydziła się nimi. Brzydziła się ludźmi, którzy ich używali...
Po chwili wahania opuścił różdżkę i popatrzył na Pansy zrezygnowany. Gdzieś tam głęboko w nim, tliła się jeszcze żądza mordu.
- Widzisz? Kiedyś zrobiłbyś to od razu - powiedziała z obrzydliwym uśmieszkiem na ustach. - Nie widzisz co ona z tobą robi? Powoli zaczynam myśleć, że przeniosą cię do Gryffindoru.
- Przestań pieprzyć. Nie możesz pogodzić się zmyślą, że cię nie chcę? - spytał
- Nie możesz pogodzić się z myślą, że ona cię nie chce? - dziewczyna odbiła piłeczkę.
Kiedy nic nie odpowiedział, prychnęła głośno i opuściła dormitorium trzaskając drzwiami.
Draco poczuł, że za chwilę zwariuje. Kolejna dziewczyna zostawiła go samego z jego pokręconymi myślami. Ledwo przyznawał się do tego samemu sobie, ale cholernie chciał zobaczyć się z Granger. Chciał usłyszeć jej głos, porozmawiać z nią, usłyszeć jej śmiech... dotknąć jej...
Brakowało mu tego. Teraz, zamiast jej śmiechu słyszał krzyki i obrzydzenie w jej głosie. Na jej dotyk mógł liczyć tylko wtedy, kiedy czuł, że zaraz dostanie w twarz. W myślach zadawał sobie tylko jedno pytanie:
Czy to naprawdę miało się tak skończyć?
Nie chciał, żeby ich stosunki zawsze juz tak wyglądały. Przeklinał w myślach Alicję, przez którą wszystko tak się potoczyło. Nie wiedział, ze Hermiona też musiała dokonać wyboru, o którym każdego dnia przypominał jej ostry ból w klatce piersiowej. Za wszelka cenę starała się odwrócić od tego swoją uwagę szukając informacji o horkruksach, wymyślając coraz to nowe sposoby na wydobycie od Slughorna wspomnienia, zajmując się nauką - na próżno.
Harry, Ron i Ginny doskonale wiedzieli co dzieje się z ich przyjaciółką, ale nie mieli zielonego pojęcia co z tym zrobić. Widzieli jej ból, czasem łzy, ale wiedzieli, że to sytuacja bez wyjścia.
- Gdyby chociaż Malfoy zachowywał się tak, jakby mu na niej zalezało! - zdenerwował się Harry pewnego wieczoru, kiedy siedział razem z Ginny i Ronem w pokoju wspólnym. Wykorzystali to, że Hermiona była na klejnym dyżurze i próbowali rozwiązać jej problem.- W noc balu wydawało mi się, że ją lubi. Że mu na niej zależy...
- Jasne - powiedział Ron, jak zwykle prezentując pesymistyczną postawę - Pewnie grał, tylko po to, żeby ją zaciągnąć do łóżka.
- Nie było cię tam, nie wiesz jak się zachowywał. Był wściekły na Zabiniego za to co zrobił, mówił o niej "Hermiona"... Nigdy nie widziałam, żeby tak się czyms przejmował.
- Skoro mówisz, że tak się zachowywał, to może coś się stało? - spytał Harry.
- I co chcesz zrobić? Iść do niego i poprosić, żeby był miły dla Hermiony? - spytała Ginny z ironią.
- Nie wiem... Kogo jak kogo, ale mnie na pewno nie posłucha. Zreszta sam nie wiem, czy to ma sens. Wszystko się wtedy zmieni, nasze stosunki z nią też.
- Czy ty nie widzisz, że ona cierpi? - zdenerwowała się Ginny - Jak ty byś się czuł, gdybyś nie mógł ze mną być?
- Beznadziejnie - odparł chłopak po chwili milczenia.
- Widzisz? Ona teraz czuje sie tak samo. Nareszcie w jej życiu uczuciowym coś się ruszyło, była szczęśliwa, ale wybrała was, poświęcając to uczucie.Wiem, że gdyby nawet mogła cofnąć czas, nie postąpiła by inaczej. Jesteście dla niej najważniejsi.
- Sam nie wiem, Ginny - wtrącił Ron - Tu i tak nie da się nic zrobić. No, chyba, żeby porwać Malfoy'a do naszej sypialni, zwędzić Snape'owi trochę Veritaserum i wyciągnąć od niego całą prawdę.
- Wierz mi, Ron, gdyby to było takie proste, nie siedziałabym tu teraz z wami.
- Ale... chwila, chwila.  - zamyślił się Harry - Przecież Snape już nie uczy eliksirów... Teraz uczy ich Slughorn!
Ron pacnął się w czoło z okrzykiem.
- Tak, Harry! Idź do niego i poproś o trochę Veritaserum!
- Wiem! - obaj byli bardzo podekscytowani, ale dziewczyna Harry'ego siedziała z założonymi rękami, patrząc na nich z politowaniem.
- Hola, hola, kochani. - przerwała. - Powiedzmy, że zdobędziemy ten eliksir. Jak zmusimy Malfoy'a, żeby go wypił?
Miny im zrzedły. Wiedzieli, że Ślizgon nigdy nie wypije czegoś, co poda mu Harry lub Ron.
Nagle podniesli głowy, bo usłyszeli za plecami głośne chrząknięcie. Cały czas wydawało im się, że są w pokoju sami.
Hermiona stała za nimi z rękami na biodrach - Ron nagle, jakby skurczył się w sobie, Ginny westchnęła, a Harry przełknął ślinę. Dziewczyna była wściekła. Miała na sobie purpurowy sweter od pani Weasley, a jej twarz przybrała właśnie podobny kolor - i bynajmniej, nie była zawstydzona.
- Knujecie za moimi plecami - to nie było pytanie.
- Jak długo tu stoisz? - zapytał Harry.
- Wystarczająco. Wyobraźcie sobie, że wracam wcześniej z patrolu, bo McGonagall nie mogła znieść mojej kłótni z Malfoy'em, chcę wam zrobić niespodziankę, a tu nagle słyszę, że chcecie wykraść Veritaserum, żeby podać je tej Fretce. I to po co? Po to, żeby się dowiedzieć, czy coś do mnie czuje!
- Hermiono...
- Nie, Ginny. Jestem wściekła. Ile razy mam wam powtarzać, że ten gumochłon nic dla mnie nie znaczy? Mam go zabić na waszych oczach, czy co?
- Chcemy, żebyś była szczęśliwa! - zaperzył sie Ron.
- Jestem! Byle dalej od niego! - krzyknęła dziewczyna i ku zdziwieniu trójki siedzącej na kanapie, tupnęła nogą, jak mała dziewczynka. Ginny mimowolnie zachichotała.
- Po prostu dajcie spokój. - dokończyła, po czym poszła na górę, z wysoko zadartą głową.



* * *


Severus Snape przechadzał się po swoim gabinecie i co chwilę zerkał na jeden z obrazów.
Był w złotej, żłobionej ramie, ale nie było na nim nic, prócz tła zamalowanego na ciemno - zielono. Po kilku chwilach, w ramach pojawiła się kobieta. Miała długie, ciemne włosy i granatowe oczy. Jej usta wygięte były w usmiechu, który mógł przerazić każdego, jednak profesor Snape pozostawał nie wzruszony.
- Witaj, Severusie. -dziewczyna z obrazu odezwała się. Jej głos był miękki, głęboki i zupełnie nie pasował do jej charakteru.- Witaj, Alicjo. Chciałaś się ze mną widzieć? - odpowiedział mężczyzna, nieznacznie skinając głową. Alicja westchnęła teatralnie.
- Ach.. trapi mnie jedna sprawa... Wiesz, nie podoba mi się, że mój drogi kuzyn Draco, zadaje się z jakimiś mętami.
 - Mów dalej...
- Nie udawaj - ton jej głosu zmienił się nie do poznania. Teraz był ostry jak brzytwa i zimny jak lód. - Nie możesz być tak ślepy, żeby nie zauważyć! Cały Hogwart o tym trąbi, a Draco nic sobie z tego nie robi i dalej niszczy reputację mojej rodziny. Ta cała Granger... Kim ona w ogóle jest?
Snape nie dawał za wygraną - doskonale wiedział o co chodzi Alicji. Nadal udając, że nie wie o co chodzi, odpowiedział na jej pytanie.
- Hermiona Granager pochodzi z mugolskiego domu...
- Tyle wiem sama! - zdenerwowała się, marszcząc nos.
- Jest osobą inteligentną, ale bardzo przy tym arogancką, ma najlepsze wyniki w szkole, no i to najlepsza przyjaciółka Harry'ego Pottera.
- Wdarła się do naszego świata, wepchnęła swoje zaszlamione łapska do naszych spraw, myśli, że jest jedną z nas...!  A teraz zarzuciła swoje sidła na mojego kuzyna!
- Alicjo, uspokój się, zaraz płótno popęka. Jaki jest twój problem?
- Ona ma się trzymać od niego z daleka!
- Och, trzyma się. Od pewnego czasu, stosunki jej i Dracona uległy pogorszeniu. Można by powiedzieć, że nigdy nie były tak złe.
- Mam przez to rozumieć, że zostawiła go w spokoju? Że nie spędzają już razem czasu?
- Spędzają go ze sobą tylko na dyżurach, ustanowionych przez Dumbledore'a. - odparł ze stoickim spokojem. Naprawdę nie znosił, kiedy Alicja chciała z nim rozmawiać. Z tego nigdy nie wychodziło nic dobrego.
- Więc to zmień!
- W jaki sposób, jeśli mogę spytać?
- Niech Draco dyżuruje z kimś innym. Z kimś tego wartym.
- Oczywiście, coś jeszcze?
Dziewczyna już miała zniknąć za ramą obrazu,a le w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
- Jeśli coś pójdzie nie po mojej myśli, jeśli Draco i ta plugawa szlama znów będą się spotykać...
- To raczej nie nastąpi...
- To dopilnuję, aby ta dziewczyna długo nie pożyła. - Po czym Alcja wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i zniknęła.
Severus stał jeszcze chwilę i wpatrywał się w obraz z zaciętą miną. Siostrzenica Lucjusza zawsze robił to co powiedziała. Nawet Albus Dumbledore nie byłby w stanie powstrzymać jej morderczych zapędów.
I pomyśleć, że to wszystko przez to, że jej matka miała romans i nieślubne dziecko z mugolem...



* * *


Kolejne dni mijały bardzo szybko. Śnieg stopniał już całkowicie, ale nadal było morko i zimno. Gęste chmury przysłaniały blade Słońce, a z nieba często padała deszcz, przez co na szkolnych błoniach było pełno błota. Nie przeszkadzało to jednak nikomu prócz Flicha, który miał serdecznie dość uczniów zostawiających błotne ślady na kamiennych posadzkach, które dopiero co umył.
Mimo paskudnej pogody, wrzeszczącego Filcha i nawału prac domowych, uczniowie - właściwie sami szóstoklasiści - pozostawali w dobrych humorach. W najbliższą sobotę miała odbyć się pierwsza  lekcja teleportacji. 
Tego dnia, Harry i Ron byli już w Wielkiej Sali, kiedy weszła Hermiona. W zasadzie byli już tam wszyscy - dziewczyna była spóźniona.
- Teraz, kiedy jesteśmy już w komplecie, mogę zaczynać - odezwał się wątły czarodziej, stojący na podeście i tym samym zaczął swój wykład o podstawach teleportacji.
Ku zdziwieniu Harry'ego, Hermiona wydawała się być znudzona i nieobecna. Na pierwszy rzut oka, można było pomyśleć, że dziewczyna tępo wpatruje się w instruktora, ale kiedy Harry przyjrzał się dokładniej dostrzegł, że jej wzrok nie sięga tak daleko. Zatrzymał się bowiem na pewnym blond - włosym, wysokim chłopaku, stojącym przed Wilkie'm Twycrossem. Dziewczyna patrzyła na Malfoy'a pustym wzrokiem, a na jej twarzy co jaki czas pojawiał się grymas. Tak jakby nie podobał jej się sposób w jaki światło słoneczne odbijało się od jego platynowych włosów.
Powód był jednak zupełnie inny.
Hermiona zwyczajnie wspominała  sobie wspólnie spędzone chwile. Kiedyś, nie tak znów dawno temu, każda z nich była w różowych barwach i wywoływała na jej ustach uśmiech. Teraz, kiedy wszystko zmieniło się tak diametralnie, w każdym słowie czy geście Dracona doszukiwała się podstępu.
Miała serdecznie dość myślenia o nim, ale nawet jeśli czasem jej głowa zajęta była czymś innym, wystarczyło jej tylko jedno spojrzenie na niego i cała jej uwaga na powrót była skupiona na nim. Wiedziała, że powoli zaczynało to denerwować Harry'ego i Rona, bo najczęściej zdarzało jej się 'wyłączać' podczas posiłków, a wtedy oni zawsze mieli jej najwięcej do powiedzenia.
Dziewczyna potrząsnęła energicznie głową i całą siłą woli skupiła wzrok i umysł na panu Twycrossie.
Może gdyby wiedziała, że Draco myśli o niej równie obsesyjnie, zrobiła by coś z tym, ale jak na razie nawet nie spróbowała opanować Oklumencji, więc szanse były mierne.



* * *



~Death Eater.

























3 komentarze:

  1. Tm razem notka była dłuższa. Wiele się też działo. Ten związek przekształcił się w coś meczącego. Na dodatek pojawia się ta Alicja, która jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Proszę pisz dalej, bo ja nie mogę się doczekać dalszych losów.

    OdpowiedzUsuń
  2. super świetnie że nowy rozdział ale kiedy następny bo trochę zaczyna mnie męczyć twoje tempo dodawania kolejnych części

    OdpowiedzUsuń